Pov Heidi
Po dostaniu SMS-a od Kuia, wróciłam do BS. Kazał mi jak najszybciej wracać bo się martwi. Dobre sobie, nigdy się o mnie martwił, pewnie podejrzewał, że się spotkałam z Carbo albo Summer. Jeśli o niej mowa, gdy wróciłam, zobaczyłam jak Kui krzyczy, że zajebie jakoś. Jak się wsłucham w rozmowę, okazało się, że chciał zabić wszystkich ludzi, którzy odeszli od Zakshotu. Dla niego to była zdrada, więc nie dziwie się, że tak zareagował. Niestety powiedział to kiedy ja słyszałam, ale on o tym nie wiedział. Wiedziałam, że za niedługo oficjalnie się rozpocznie wojna. Podeszłam do Kuia, który po zobaczeniu mnie, od razu się uciszył. Przywitałam się z nim, a później spytał się gdzie byłam. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, chciałam powiedzieć, że jak zawsze gdzieś z Summer pojechałam, ale domyślałam się po tym co wcześniej powiedział, że nie powinnam się z nią spotykać. Powiedziałam więc, że podjechałam do Dii bo coś chciał. W sumie to była prawda. Kui odpowiedział, że się o mnie martwił bo coś to więcej osób chce mojej śmierci. Lekko się uśmiechnęłam i przytuliłam swojego ojca. Gdy byłam wtulona chciałam wbić mu nóż w brzuch. Byłam tak na niego wkurwiona, że ledwo się powstrzymałam. Zobaczyłam Karima wchodzącego tylnym wejściem do BS. Od razu gdy go zauważyłam odsunęłam się od chińczyka i podeszłam do niego. Złapałam go za rękę, która była lekko zimna i powiedziałam mu na ucho.
-Zapłacić za to co zrobiłeś. Bracie
Po tych słowach puściłam jego rękę i go przytuliłam żeby sprawiać pozory dobrej siostry, ponieważ całej sytuacji przyglądał się Kui. Następnie pożegnałam się i wyszłam z budynku. Ruszyłam w stronę swojego astona i napisałam do Summer, czy nie chce się spotkać. Wsiadłam do auta i włączyłam silnik. Nie chciałam być koło swojego ojca i brata. Każdy, który był na Burger Shocie, tak naprawdę już nie był moim przyjacielem. Gdy chciałam odjeżdżać na mojej drodze pojawiło się T20, auto Kuia. zablokowało mi przejazd, więc nie miałam jak wyjechać. Krzyknął Kui.
K- Nie możesz stąd wychodzić bez mojej zgody, jak chcesz gdzieś pojechać musisz zabrać ze sobą mnie albo Karima. Samej Ciebie nie puszczę.
Po słowach Kuia walnęłam w kierownicę i zrobiłam się czerwona od złości. Nigdy tak się na nikogo nie wkurwiłam. Mój własny ojciec mnie przetrzymuje, fajnie, gdyby się naprawdę o mnie martwił może bym się ucieszyła, ale wiedziałam, że chodzi mu tylko o, żebym się nie spotkała z kimś kto go zdradził. Wyszłam z pojazdu i napisałam do Summer, że jednak się z nią nie spotkam, ponieważ Kui mnie przetrzymuje na Burger Shocie. Widziałam jak Kui szedł w moim kierunku. Nie chciałam z nim gadać, po tym co zrobił. Odbiegłam, a później wspięłam się na dach budynku. Nikt tam nie umiał wejść, więc poczułam się wolna. Kui nie mógł tutaj wejść, więc mogła rozmawiać z kim chce bo i tak mnie nie słyszał. Gdyby wiedział, że rozmawiałam z Erwinem, na pewno by się zaczęła wojna już teraz od strony Kui-a. Zaczęłam opowiadać Erwinowi dlaczego nie mogę wyjść się z kimś spotkać i ,że jestem na Burger Shocie. On odpowiedział, żebym nie schodziła z dachu. Za chwile rozpocznie się moje odbicie. Podziękowałam i się rozłączyłam. Leżałam na dachu i myślałam jak to się wszystko skończy. Pewnie ktoś umrze, pewnie z mojej ręki. Do Carbo powiedziałam, że jak będzie trzeba zabije Kui-a i Karima, ale nie wiem czy to zrobię. Karim mimo wszystko jest moim bratem, a Kui ojcem. Nie chcę ich zabijać, ale po tym co zrobili Erwinowi zasługują na to. Głównie Kui, bo każdego oszukiwał, nawet Karima. Wtedy przypomniałam sobie dokument, który wysłał mi Carbo. Napisał, żebym go pokazała, każdemu kogo spotkam a należy do grupy Kui-a. Napisałam do Erwina, żeby jeszcze mnie nie odbijał. Odpisał.
E-Dlaczego? Co się stało?
-Muszę pokazać każdemu ten dokument od Carbo. Może ktoś jeszcze do nas dołączy.
CZYTASZ
Zakazana Miłość(Herwin) Sezon1
RomanceDzieło opowiada o relacji dwóch przyjaciół, którzy wraz z bliższą relacją, poczuli do siebie coś więcej, niż tylko przyjaźń. Niestety ich relacja nie była mile widziana w ich organizacji pod nazwą Zakszot. Większość osób była tej relacji przeciwna...