Biegłam tak szybko, ile miałam sił w nogach, lecz nie na tyle, by przed nim uciec. Zbliżył się bardzo blisko, szarpnął mnie za włosy i zakrył mi usta swoją dłonią. Szybkim ruchem objął mnie i powiedział mi do ucha.
- Jeśli teraz mnie nie posłuchasz, umrzesz. - i przyłożył mi pistolet do skroni.
Dałam znak że będę posłuszna. Obrócił mnie przodem do siebie, przybliżył na tyle że wyglądaliśmy jak trwający w pocałunku. I zaczął szeptać
- Kilka metrów za nami jest pewien człowiek, będziemy koło niego przechodzić. Masz udawać że jesteśmy parą, jeden zły ruch i będzie po tobie.- te słowa utkwiły mi w głowie.
Wziął mnie za rękę i lekko szarpnął do przodu. Skinął głową w stronę mężczyzny który był coraz bliżej nas.
Zdjął maskę i kaptur, aby nikt nie miał podejrzeń. Z jego lewego profilu twarzy, widziałam tylko blizny. Szedł coraz szybciej, aż jego tępo stało się dla mnie za męczące. Starałam się nadążyć za moim porywaczem, gubiłam kroki. W pewnym momencie, upadłam. Ostatnie co ujrzałam to jego twarz.Obudziłam się na miękkim fotelu przy kominku, przykryta grubym wełnianym kocem. W miejscu w którym się znajdowałam panowała przyjemna atmosfera. Wstałam, lecz szybko usiadłam z powrotem, ponieważ bardzo kręciło mi się w głowie.
Na stoliku obok fotela dostrzegłam telefon stacjonarny, a obok niego kartę bankową. Sięgnęłam po słuchawkę, i wykręciłam numer 112, jednak gdy zobaczyłam że kabel od telefonu jest przecięty - odpuściłam. Odkładając słuchawkę na miejsce, usłyszałam strzał zza okna. Powoli wstałam trzymając się parapetu, i przez nie wyjrzałam. Zobaczyłam tam mężczyznę z parku - tego który szedł z naprzeciwka. Mężczyzna szedł w stronę drzwi wejściowych. Na plecach niósł torbę, dość dużą, a w wolnej ręce - niósł broń.
Gdy usłyszałam otwierające się drzwi, szybko usiadłam na kanapę. Spojrzałam w stronę, z której dochodziły kroki.
Złapaliśmy kontakt wzrokowy, który jednak nie trwał zbyt długo.
Mężczyzna rzucił torbę na podłogę, a na nią - broń.
Zdjął buty, włożył kapcie. Podszedł do blatu kuchennego, po czym zaczął coś gotować.- Zostałaś postrzelona, podałem ci leki nasenne, mam nadzieję że już czujesz się lepiej. - powiedział robiąc kanapki.
Spojrzałam na moją lewą nogę. Stałam w kałuży krwi. Powoli podwinęłam spodnie - była to rana otwarta. Szybkim ruchem oderwałam kawałek koszulki, po czym zacisnęłam go na swojej ranie. Krew pociekła stróżką po mojej nodze.
-Spałaś 4 doby, w ciągu kilku dni wrócisz do rodziców. - dodał.
- Dlaczego strzelałeś? - powiedziałam licząc na odpowiedź.
-W pobliżu jest mało sklepów, musiałem zdobyć jedzenie. - powiedział spokojnym głosem.
-Więc co upolowałeś?
- Sarnę.
- Pokaż mi ją. - nabrałam podejrzeń.
- Jasne, jest w torbie.
- A co jeśli nie jem mięsa? - zapytałam.
- No cóż w takim razie będziemy potrzebować roślin. - odpowiedział lekko podirytowany.
- Mogę zadzwonić do rodziców? - zapytałam przerażona słysząc podirytowanie w jego głosie
Podszedł powoli, położył mi dłoń na ramieniu po czym spojrzał w oczy.
Położyłam dłoń na jego dłoni. Patrzałam mu w oczy, lewe, prawe a potem - usta, gdy niekontrolowanym ruchem, nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Podczas gdy właśnie całowałam mężczyznę który na swój sposób mnie więził, zauważyłam w jego kieszeni nóż. Chwyciłam go szybko i schowałam do tylnej kieszeni spodni. Gdy poczułam że jego usta odrywają się od moich, odepchnęłam go.- Ja.. przepraszam. - powiedziałam z zakłopotaniem.
Mężczyzna nie przejął się tym, co się wydarzyło. Wstał i wyjął dłoń w moją stronę.
- Jedziemy na jedzenie. - powiedział
- Jedzenie? Nie boisz się że ucieknę?
- Nie uciekniesz. - odpowiedział stanowczo. - Ubieraj się.
- Nie mam ubrań.
- Zaraz coś ci przyniosę. - powiedział i poszedł w stronę drzwi zamkniętych na klucz.
Wyjął z kieszeni klucz, przekręcił go dwa razy, po czym pchnął drzwi. Usłyszałam skrzypiące drzwi szafy.
Po kilkunastu sekundach wrócił, niosąc w ręce ubrania. Podszedł do mnie, dał mi je, po czym powiedział.- To najmniejsze jakie mam, mam nadzieje że będą pasować.
- Mogę iść do łazienki? - Zapytałam.
- Tak, złap się mnie, pomogę ci. - powiedział, po czym chwycił mnie pod ręką.
Gdy dotarliśmy do łazienki, weszłam po woli. Zaczęłam się rozglądać wokół, by sprawdzić czy nie ma kamer, lub podsłuchu. Sprawdziłam każdy kąt łazienki. Usiadłam na ziemi i uroniłam kilka łez. W końcu jestem uwięziona w lesie. Przypomniałam sobie o nożu, który mu zabrałam. Po kilku minutach, zaczęła się walka o przetrwanie. Miałam dwie opcje. Albo skorzystać z szansy, że teraz się mnie nie spodziewa i zaatakować, albo zaczekać aż będziemy w samochodzie, i zaatakować z ryzykiem, że dojdzie do wypadku i zginiemy. Ostatecznie padło na pierwszy wybór.
Włożyłam bluzę którą dostałam od mężczyzny, a ze starej koszulki, zrobiłam opaskę uciskową na ranę. Zmieniłam spodnie. Przełożyłam nóż do kieszeni bluzy. Byłam gotowa. Najpierw jednak, chciałam zrobić coś, co widziałam w filmach kryminalnych - zostawić dowody.
Wsunęłam dłoń pod opaskę na nodze, pobrudziłam lekko palec, po czym odcisnelam go kilka razy pod zlewem. Zrobiłam to także z ustami, na których w tamtym momencie było jego DNA.Mężczyzna zapukał do drzwi.
- Jesteś tam, wszystko w porządku?
-Tak, miałam lekki problem z ubraniem spodni, ale dałam sobie radę.
To był odpowiedni moment. Położyłam rękę na klamce, złapałam w drugą rękę nóż. Szarpnęłam za drzwi, przy których stał. Rozlegl się donośny huk a mężczyzna upadł. Szybkim ruchem dźgnełam go dwa razy w ramię. Nie zdąrzył nic powiedzieć.
Korzystając z czasu jaki sobie zapewniłam, zaczęłam pakować potrzebne rzeczy - chciałam uciec.
Podczas gdy on wykrwawiał się na podłodze - ja walczyłam o wolność.Znalazłam kluczyki do stojącego przed domem auta, wrzuciłam je do kieszeni.
Biegałam po domu, gorączowo bojąc się, że facet odzyska przytomność. Gdy już spakowałam wszystko to, co było mi potrzebne - wybiegłam z domu.
W pośpiechu nie zamknęłam drzwi. Rzuciłam rzeczy przy samochodzie i wróciłam w stronę domu. Gdy złapałam za klamkę, poczułam ostre szarpnięcie, po czym upadłam.