Ostatnie dni nie były dla nas życzliwe. Liczne strzelaniny, napady i pościgi. Praktycznie nie było chwili, aby odpocząć od tego wszystkiego. Lecz teraz, gdy zrobiliśmy już Humane Labsa nadszedł czas na odpoczynek. Całe spięcie związane z ową placówką nasporzyło nam wiele stresu, przyczyniło się do paru sprzeczek, pogorszenia relacji w naszej rodzinie.
Nigdy nie sądziłem, że przyjdę do mojego baru Arcade nie, aby się zabawić, lecz by odpocząć w akampaniamencie muzyki grającej z głośników w swoim gabinecie. Był mały ruch, chodź klienci co jakiś czas się zmieniali, przed co mogłem chociaż przez chwilę odpocząć bez zbędnego hałasu.
Oparłem głowę na rękach położonych na biurku i westchnąłem głośno. Zacząłem rozmyślać o naszej przyszłości, przyszłości Zakszotu. Wątpię, abyśmy kiedykolwiek zaznali spokoju, odpoczęli od gangsterskiego życia. Co nie zmienia faktu, iż myślę, że wielu z moich ludzi może tego zaznać. Lecz w moim przypadku jest to utrudnione. Nigdy nie ukrywałem, że mam obsesję na punkcie robienia napadów. Pragnąłem wspinać się coraz wyżej i wyżej, i tak bez końca. Czułem się jak w amoku i zapewne tak również działałem, czym mogę irytować już innych członków naszej grupy. Mam wrażenie, że inni robią to już od niechcenia, że mają już dość ciągłych napadów, stresu związanego z ucieczką i strzelaniem się z policją. Nie chcę ich do niczego zmuszać, jednak bez nich nie wiem kim jestem.
Przemyślenia przerwało mi charakterystyczne skrzypienie drzwi.
- Przepraszam, przeszkadzam ci? - zza progu biura ukazała się dobrze znana mi twarz pięknej brunetki, z którą w ostatnim czasie się zbliżyłem.
- Nigdy mi nie przeszkadzasz, wchodź śmiało. W końcu teraz to też twój bar, nie musisz się mnie pytać o takie rzeczy.
- Chciałam tylko dać ci trochę prywatności, ale jak chcesz to pewnie, następnym razem wejdę tu jak do siebie - mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem na złośliwy komentarz kobiety, jednak szybko na moją twarz wróciła wcześniejsza mimika.
- Coś się stało? - Heidi podeszła do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem się prosto w jej ciemne oczy, które teraz spoglądały prosto w moje.
- Wszystko jest okej, jestem tylko trochę zmęczony - złapałem ją za rękę i uśmiechnąłem się delikatnie w jej stronę, by pokazać, że wszystko jest dobrze.
- Może powinieneś już położyć się? Masz za sobą ciężkie dni. Idź do domu i odpocznij sobie - pociągnęła mnie za dłoń, abym wstał i zaczęła prowadzić do piwnicy, gdzie stało moje Lamborghini.
- Heidi...
- Chodź i nie marudź - podeszła do drzwi pasażera. - Otwieraj. No już - tak jak mnie o to poprosiła, otworzyłem auto i wsiadłem za kółko.
Zgodnie z jej poleceniem zacząłem jechać w stronę mieszkania. Na zewnątrz było już ciemno, a ludzi było coraz mniej. Z resztą cóż się dziwić, zegarek wskazywał już godzinę grubo po północy.
Dojechaliśmy na miejsce, odłożyłem samochód w garażu i zaczęliśmy iść do mojego lokum.
Otworzyłem drzwi i gdy miałem się odwrócić, by pożegnać się z dziewczyną, ta weszła do środka.
- Nie idziesz? - byłem lekko zdziwiony, w końcu miałem już się kłaść, zgodnie z jej wolą. Jak widać miała inne plany.
- Jeszcze nie. Musimy porozmawiać - głos kobiety zmienił się na bardziej poważny. - Co się dzieje, Erwin? Jesteś jakiś przygnębiony, to do ciebie nie podobne. I nie mów mi, że tak nie jest, bo cię znam.
- Nic takiego, naprawdę - założyła ręce na krzyż i patrzyła się na mnie wyraźnie niezadowolona z mojej odpowiedzi. Westchnąłem i przecierając dłonią twarz poszedłem do okna w salonie, za którym rozprzestrzeniał się widok samego centrum Los Santos. - Jest mi ciężko, wiesz? Wszyscy myślą, że chciałem robić te wszystkie napady, by się wybić, by zdobyć sławę. Ale to nie prawda. Wszystko co robiłem, robiłem dla was, dla każdego z was. Chciałem tylko spędzić czas z rodziną, zabawić się. Dobrze wiesz, że jestem od nich uzależniony, uwielbiam je robić. Hackowanie jest moim hobby. Każdy wie, że znam się na informatyce i lubię poznawać nowe hacki oraz łamać szyfry. Robienie napadów jest dla mnie jedyną okazją, by spędzić czas z chłopakami. W końcu oni na co dzień interesują się autami, mają wspólnych znajomych, mają różne tematy do rozmów. A ja? Oprócz tego nie mam nic. Nie znam się na tym wszystkim, nie mam aż takiego doświadczenia w działaniu w mafii jak oni. Czuję się, jakbym był tylko ich środkiem do celu. Jakby napady były moją pracą, rutyną. Rozumiesz? To boli. Niby jesteśmy rodziną, a jednak ja czuję się zupełnie obcy w swoim środowisku - brunetka podeszła naprzeciwko mnie.
- A co z chwilami, gdzie śmiejesz się z chłopakami, żartujecie sobie z innych, wygłupiacie się. Wtedy też spędzacie razem czas. I jesteśmy rodziną, Erwin. Jesteśmy nią od czasu Mokotowa. I mimo, iż doszło do rozłamu, poznałeś wiele wspaniałych osób, tak samo jak ja. Zawsze będziemy razem, nigdy nie będziesz sam. Pamiętaj o tym, proszę. Masz wokół siebie cudownych ludzi, gotowych oddać za ciebie życie. Tak samo jak ja.
- Jesteś niesamowita, wiesz? - na twarzy kobiety pojawiły się delikatne rumieńce, na co się uśmiechnąłem. Położyłem dłonie na policzkach kobiety i złożyłem długi pocałunek na jej czole. - Zawsze przy mnie jesteś w trudnych chwilach, wspierasz mnie. To wiele dla mnie znaczy. Nawet więcej niż myślisz. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił - nastała chwilowa cisza. - Bardzo mi na tobie zależy, Heidi. Chce, żebyś o tym wiedziała.
- Mi na tobie też, Erwin. Bardzo. - przytuliła się do mojego torsu, a ja objąłem ją rękoma.
Staliśmy tak jeszcze przez jakiś czas, otoczeni mrokiem.
W trudnych chwilach dobrze jest mieć kogoś bliskiego, kto cię będzie wspierać. I nieważne co, ktokolwiek będzie mówić. Ja zawsze będę przy zdaniu, że ta kobieta jest cudem od Boga, która da odkupienie mojej duszy. Jest jednocześnie moją ostoją, jak i osobą, z którą pragnę spędzać swój wolny czas. Kobietą, którą kocham.
CZYTASZ
sᴢᴀʀᴀ ʀᴢᴇᴄᴢʏᴡɪsᴛᴏśᴄ́ [ʜᴇʀᴡɪɴ / ᴏɴᴇsʜᴏᴛ]
FanfictionKilka przemyśleń, rozmowa Heidi i Erwina. ~ Spontaniczny oneshot o relacji tych dwojga i życiu Erwina. Pisane nocą, przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne, bądź gubienie się w wątkach