Zaczarowany sufit Wielkiej Sali był tego dnia nieskazitelnie niebieski, nieosłonięty ani jedną chmurą. Promienie popołudniowego słońca wpadające przez maswerkowe okna zaś tak jasne, że uwydatniały każdą drobinę kurzu zatrzymaną w powietrzu, niby zamrożoną w czasie. Rozella sięgnęła po talerz ciepłych bułek drożdżowych. Ich słodki zapach wypełniał przestrzeń, a para tańczyła nad talerzem, pnąc się coraz wyżej, i wyżej, zniknąwszy pod magicznym sklepieniem. Prawdopodobnie — gdyby nie była tylko głupią parą, unoszącą się nad gorącym jedzeniem — chichotałaby teraz jak mała dziewczynka. A przynajmniej Rozella chciała tak sobie to wyobrażać.
Ten dzień zapowiadał się dobrze. Hagrid nie przyszedł na śniadanie, ale za to pojawił się na obiedzie. Było to dużym krokiem, zważając na to, że nie wyściubiał nosa ze swojej chaty od czasu tamtego podłego artykułu. Nadal wyglądał trochę zbyt blado (efekt unikania słońca, jak sądziła Rozella) i bawił się nerwowo palcami, ale na pytanie Rozelli, czy wraca do prowadzenia lekcji, odpowiedział z ogromnym uśmiechem, że tak, oczywiście. Jego entuzjazm opadł jednak nieco, kiedy stwierdził, że dalej będzie kontynuować temat jednorożców. Długo jeszcze rozmawiali o tym, dlaczego sklątki tylnowybuchowe są o wiele ciekawsze od jednorożców — Rozella tak nie twierdziła, ale dla Hagrida była w stanie nawet martwą muchę uznać za niezwykle ciekawe zwierzę — a potem oboje ruszyli w swoją stronę.
— Ty zawsze tak wszystko odwlekasz? — Kiedy Hagrid usiadł przy stole dla nauczycieli, ze środka jej torby dobiegł rozdrażniony głos Kapitana.
— Nie wiem, o co ci chodzi — odpowiedziała Rozella, chociaż niewiele było w tym prawdy.
Rano, jeszcze zanim wyszli na śniadanie, obiecała Kapitanowi, że jak najszybciej porozmawia z Lee na temat tych eliksirów. I to nie tak, że chciała odsunąć tę rozmowę jak najdalej w przyszłość — a może i w nicość, by nigdy nie musieć jej przeprowadzić — ale po prostu... nie było jeszcze okazji do rozmowy. Podczas śniadania Lee rozmawiał o czymś z Valerie. To znaczy, Valerie mówiła ze wściekłą miną i agresywnie mieszała łyżką w swoim budyniu, a Lee kiwał głową i od czasu do czasu coś odpowiadał. Rozella wolała im nie przeszkadzać. Mimo, że stale udawali, że się nie lubią, zawsze mieli swoje tajemnice. Rozella i bliźniacy musieli po prostu zaakceptować fakt, że ta dwójka posądza ich o zbyt długie języki i czasem nie mówią im niektórych rzeczy. Pewno mieli swoje tajne spotkania, na których przy kawie i ciasteczkach obrabiali ich trójce tyłki i śmiali się z ich głupich fryzur (Rozella była niemal pewna, że tak było).
Potem zaczęły się zajęcia, a w trakcie obiadu pojawił się Hagrid, no i Fred i George potrzebowali pomocy ze zbieraniem zakładów do drugiego zadania... A potem było już za późno, bo Lee był umówiony na korepetycje z eliksirów, więc nawet nie zdążyłby z Rozellą porozmawiać. To znaczy... tak, może by zdążył, ale Rozella dosiadła się do Ginny, bo Weasley musiała jej opowiedzieć o czymś bardzo, bardzo ważnym i... Chwila, o czym Ginny w ogóle mówiła?
— ...i wtedy zaprosił mnie do tańca. A ostatnio byliśmy razem w Hogsmeade. I było serio miło. Dużo gadaliśmy o quidditchu. No i... Michael jest bardzo przystojny i w ogóle.
Rozella zamrugała. Musiała wyłączyć się w pewnym momencie, bo teraz nie do końca była pewna, o co chodziło Ginny. Chyba zaczęło się od balu... a potem Rozella wychwyciła słowa: „taniec" i „przystojny". To pozwoliło jej udawać, że przynajmniej wie, o czym Ginny mówiła cały ten czas.
— Czekaj, kto? Zgubiłam się. To tobie już nie podoba się Potter?
Ginny zarumieniła się leciutko.
— No... Nadal jestem zakochana w Harrym... Ale on teraz szaleje za tą głupią Cho Chang, więc postanowiłam, że na razie dam sobie z nim spokój. No i Hermiona twierdzi, że powinnam zacząć cieszyć się życiem. No wiesz, trochę wyluzować, zacząć chodzić z kimś innym, bo nawet nie potrafię się odezwać, kiedy Harry jest w pokoju. Uważa, że może zwróci na mnie uwagę jeśli będę trochę bardziej... bardziej sobą. — Wtedy jej twarz rozświetlił uśmiech. — No i może tym wzbudzę w nim zazdrość.
CZYTASZ
Sztorm w butelce: Opowieść Szaradzisty • HP Fanfiction
Fanfiction❝POMOCY, SZYBKO. Krwiożercze bestie na wolności❞. Mentorami Rozelli Dowell była gadająca, przerośnięta fretka oraz babcia chcąca przerobić tego właśnie sierściucha na rękawiczki. Rozella spodziewała się zatem, że nic jej już w życiu nie zaskoczy (na...