- Witam. Nie wierzę, że się spotkaliśmy.
Hermiona zamarła, po czym sycho parsknęła pod nosem. Cichy, jak zawsze, pomyślała. Jak on to robi? Odwróciła się i zobaczyła Malfoya, co chyba już stało się jego nawykiem, stojącego przed nią, z krzywym uśmiechem na twarzy, jego oczy przyglądały się ostro jej twarzy, tak jak zawsze to robił.
Hermiona odwzajemniła uśmiech, gdy automatycznie podniosła rękę, żeby ją pocałował. Do tej pory była dobrze zorientowana w kwestii powitania nieznajomej wiedźmy, ponieważ był to siódmy raz, kiedy podszedł do niej na tych galach, mimo że zawsze była tam jako inna osoba.
Szczerze mówiąc, w tym momencie szatynka nie tylko spodziewała się, że Draco się pojawi, tak jakby był w bibliotece przez cały czas, ona nie mogła się tego doczekać. Jak się okazało, słuchanie Malfoya opowiadającego o swoich ulubionych książkach było prawie tak dobre, jak samo ich czytanie.
Doszła do wniosku, że w pewnym momencie nie będzie go interesować rozmawianie z anonimowymi, skromnymi nieznajomymi, ale bez względu na to, jaki rodzaj ciała wybierała: młode, stare, atrakcyjne, nieatrakcyjne, skrajnie nieatrakcyjne, wciąż się do niej zbliżał. Za każdym razem.
Za pierwszym razem po prostu myślała, że nieświadomie wybrała idealną kobietę Malfoya. Za drugim razem pomyślała, że to tylko zbieg okoliczności, że pojawił się ponownie. Za trzecim razem, po tym, jak zrezygnowała z przyjścia jako mężczyzna (nie mogła po prostu znieść faktu, że musiałaby widzieć jego nagie ciało, gdy się ubierała) i wybrała raczej pulchną, surowo wyglądającą kobietę, a Malfoy znów do niej podszedł, Hermiona nie wiedział, co o tym myśleć.
Wtedy też zaangażował ją w dość porywającą rozmowę na temat eliksirów, która okazała się dla niej nad wyraz fascynująca. Okazało się, że jego wiedza na ten temat była ogromna i znacznie wyższa od jej. Szatynka tak rzadko miała przyjemność rozmawiać z kimś, kto wiedział więcej od niej samej na jakikolwiek temat, nie licząc profesorów. Tak bardzo chciała zapytać go o jego teorie dotyczące przedłużenia działania eliksiru wielosokowego. Jeśli kiedykolwiek go warzył. Jeśli ktokolwiek mógł jej pomóc w znalezieniu metody, to był to właśnie blondyn, ale coś jej mówiło, że rozpoczęcie tego tematu prawdopodobnie nakierowałoby go na rozgryzienie jej farsy, więc milczała.
Było oczywiste, że to coś innego przyciągało arystokratę do niej i chociaż zawsze powtarzano jej, że jest mądra i sama doskonale zdawało sobie z tego sprawę, za żadne skarby nie mogła domyślić się co to mogło być. Być może jego jedynym zadaniem było pilnowanie biblioteki, ponieważ to tam zawsze na nią czekał.
Bez względu na powód jego ciągłej obecności w bibliotece, podczas jednej z ich rozmów (nie na temat eliksiru wielosokowego), niechcący Malfoy podsunął jej inny pomysł, który mógł pomóc Gryfonce w jej comiesięcznych dążeniach do osiągnięcia własnego doskonałego naparu. Wkrótce Hermiona zaczęła zasięgać jego opinii, zamiast mieć pretensje, że przeszkadzał jej w czytaniu książek.
Podczas każdej wyprawy do jego biblioteki pod pożyczoną postacią Hermiona zatapiała się w intelektualnych rozmowach, o których tylko marzyła. Za którymi tęskniła. Po siedmiu interakcjach mogła wreszcie przyznać, że gdzieś po drodze zakochała się w Malfoyu.
Malfoy.
Jej przyjaciele i wszyscy, których znała, będą całkowicie zszokowani.
Jakkolwiek to do niej nie pasowało, nie dało się jednak zaprzeczyć, że szatynka dostawała palpitacji serca od samego tylko oddechu blondyna, kiedy owiewał jej niezbyt erogenne części ciała. Życie czasami mogło przybrać nieoczekiwany obrót.
CZYTASZ
Witam ponownie
FanficHermiona próbuje dosyć ryzykownego planu, aby dostać się do miejsca, które chciała zobaczyć przez wiele lat. Pytanie, czy to aby na pewno plan idealny? I co z ta całą sytuacją ma wspólnego blondwłosy Ślizgon?