rozdział I

17 2 1
                                    

    Przeprowadzka nie pierwsza i nie ostatnia, trudno jest tak żyć, znać tyle miejsc a za razem nieznać żednego z nich. Inni ludzie by powiedzieli że nie ma co marudzić każdy by tak chciał ale ja tego nie chcę, nie potrzebuję. Mam 16 lat i po raz piąty zmieniam miejsce zamieszkania, oczywiście nie sam ale z ojcem który w przeciwieństwie do mnie lubi podróżować. Tym razem jedziemy w góry niedaleko małej wioski tyle że nasz dom jest postawiony w środku lasu co nie zabardzo mi się uśmiecha zwłaszcza kiedy mam tak daleko do szkoły. Aktualnie jedziemy już trzy godziny samochodem więc  żeby czas szybciej zleciał postanowiłem założyć słuchawki i się zdrzemnąć.
-Lucas dojechaliśmy
-Lucas !
-Lucas WSTAWAJ
-już już wstaje nie krzycz tak
- ileż można cie budzić
   Zignorowałem to chociaż miałem już przygotowaną ripostę. Pomogłem tacie z walizkami ale nie było ich dużo przez to że tak często się przeprowadzaliśmy. Dom był ogromny jak wszedłem tam był krótki korytarz prowadzący do salonu ściana na przeciw korytarza była jednym wielkim oknem co się później okazało tylnym wyjściem do lasu, na środku salonu stała drewniana ława po lewej zwrócona do ławy sofa trochę przed sofą były schody na pierwsze piętro były drewniane zresztą jak wszystko w tym domu.
       Ojciec pokazał mi gdzie będe miał pokój i zacząłem się rozpakowywać. Po skończeniu przyjrzałem się pokojowi był  normalny miał białe ściany, lóżko stało po lewej na przeciw niego biurko, bardzo spodobało mi się okno było wystające i niskie pod nim specjalne miejsce do siedzienia także z widokiem na las.
      Nie miałem zamiaru dłużej być w "domu" więc poszłem rozejrzeć się po okolicy, z poczuciem samotności które towarzyszyło mi od porzegnania z przyjaciółmi szedłem przed siebie nie bałem się że się zgubię było mi wszystko jedno, nie miałem zamiaru poznawać bliżej żadnych osób bo wiedziałem że i tak je zostawie i będe cierpieć one zresztą też. zamyślony nie zauważyłem osoby przedemną i wylądowaliśmy na ziemi.
- patrz jak chodzisz ! - wrzasnąłem
- to ty na mnie wpadłeś idioto!- syknął
- ja?! To taka duża ścieszka że mogłeś przejść obok - burknąłem
- ale nie przeszłem niziołku I co mi zrobisz ?- zaśmiał się z mojego wzrostu nieznajomy
     Zignorowałem to i patrząc z pogardą w jego  niebieskie Oczy wyminąłem go. Wkurzony złapał mnie za rękę i przycisnął mnie do drzewa
- jak się nazywasz ?- zapytał przez ściśnięte zęby
- po co ci to wiedzieć ?- odpowiedziałem pytaniem na pytanie patrząc mu w oczy
- odpowiedz skoro grzecznie się pytam- ze złości zaczeło mu oko śmiesznie drgać więc pomyślałe że jeszcze się z nim podrocze
- gdyby miało to być " grzecznie " najpierw byś się przedstawił- mój wzrok zmienił się na szyderczy
Nie odpowiedział ale za to poluzował uścisk na mojej dłoni dzięki czemu się oswobodziłem, zmienił kierunek i zaczął iść tam z kąt przyszedł miałem zamiar też tam iść i go nie zmieniłem, jak mnie mijał podstawiłem mu nogę patrząc w przeciwną stronę jakby nigdy nic.
- pomóc ci wstać? - zapytałem z trudem powstrzymując śmiech
- spadaj  debilu-
     Tak jak chciał zostawiłem go tam
-------------------------------------------------------------
492 słowa
Dość krótki i nudny początek ale z czasem to się rozwinie. Mam nadzieję że się spodoba, to moja pierwsza książka

Wasz koteł

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 16, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

//Nasze Miejsce //Orginał  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz