*Perrie
Około południa wyszłam z domu zabierając ze sobą jedynie telefon i trochę pieniędzy. Że też wczoraj nie pomyślałam by choćby na kartce w kratkę (bo nie mam drukarki) napisać swoje CV. Tak teraz błąkam się po mieście, szukając czegokolwiek, by tylko złapać się pracy.
Pralnia? Odpada, nikogo nie potrzebują. Sklep spożywczy? Odpada, nikogo nie potrzebują. Piekarnia? Odpada, nie mam papierów żywnościowych. Bank? Jezu, nawet tam nie wchodzę. Warsztat samochodowy omijam szerokim łukiem, mijam bibliotekę i sklep z AGD i staję jak wryta.
–Jeśli tak będziesz robić, to nigdzie ci pracy nie dadzą –szepnęłam do siebie. Cofnęłam się i pełna motywacji weszłam do sklepu z artykułami gospodarstwa domowego. A gdy zapytałam o pracę, moja motywacja stanowczo spadła.
–Ma Pani jakieś doświadczenie w pracy ze sprzętem?
–Nie, ale szybko się uczę– uśmiechnęłam się.
–Miała pani kiedyś styczność z komputerową kasą i internetowym wydrukiem paragonów i faktur?
–Również nie, ale mogę mieć.
Gdy mężczyzna spojrzał na mnie jak na wariata, zrozumiałam, że moja próba zakończyła się fiaskiem. Wyszłam ze sklepu nawet nie żegnając się z jego szefem i ruszyłam do oddalonego o kilkadziesiąt metrów, jedynego, ostatniego budynku, w którym pogrzebię swoje nadzieję. W bibliotece panuje kompletna cisza, którą jednak zmuszona jestem naruszyć i wołam :
–Przepraszam?
Wnet przychodzi do mnie miło wyglądająca kobieta, w pokaźnym (jak na moje oko) wieku i uśmiecha się ciepło.
–Słucham, kochanie? Chciałabyś wypożyczyć książkę?–pyta składając ręce ze sobą.
–Nie. Przepraszam za najście, ale pilnie poszukuję pracy. Obeszłam całe miasto i została mi tylko pani biblioteka albo pomarańczowa kamizelka i wielki, czerwony znak stop przy przejściu dla pieszych– zaśmiałam sie zdesperowana. –Więc przyszłam zapytać, czy nie znalazłoby się u pani dla mnie miejsce? Mogę układać książki, myć podłogi albo okna albo...
–Przepraszam, kochanie –mówi smutno– ale niedawno przyjęłam jednego pracownika i choć pracy ma dużo to radzi sobie. A mnie nie stać na posiadanie dwóch pomocników biblioteki.
–Rozumiem –szepczę zawiedziona. Mimo to uśmiecham się do kobiety. – Może chociaż mogłabym wypożyczyć jakieś książki, skoro mam tyle wolnego czasu?
Kobieta śmieje się razem ze mną i prowadzi mnie do regałów z książkami. Poleca mi kilka z nich, a ja sięgając po jedną książkę, zrzucam ze trzydzieści kolejnych.
–Przepraszam! –piszczę. –Zaraz to pozbieram.
–Spokojnie, Lorenzo to zrobi. Lorenzo?! Pozwolisz do trójki?!– krzyknęła w eter.
Lorenzo?
Tak, Lorenzo. W dziale trzecim, na samym jego początku, staje Lorenzo niosąc kilkanaście książek i zdaje się, że wcale mnie nie zauważa.
–Akurat mam kilka książek –mówi patrząc na tytuły. –Kto odkłada Szekspira na dział akcji?–prycha. Nagle podnosi głowę, zanim jeszcze unosi książki do góry i zauważa mnie. Na jego usta wpływa szeroki uśmiech.
–Perrie –szepcze. –Cześć.–Cześć –odpowiadam mu nieco zmieszana.
–Ty narobiłaś takiego bałaganu?– wskazał głową na książki leżące na podłodze. Spoglądam tam gdzie on i ze zdziwieniem zdaję sobie sprawę, że nigdzie nie ma bibliotekarki.
CZYTASZ
Lorenzo (Zakończone)
RomanceLorenzo wychodzi z więzienia i już nic nie wydaje się takie samo. Ma wrażenie, że świat zmienił bieg i pędzi teraz jeszcze szybciej niż poprzednio. Tym razem jednak Lorenzo nie da się przewrócić. Przysiągł sobie, że nigdy już nie wróci do więzienia...