Jestem tylko słabym człowiekiem

343 18 25
                                    

Pół godziny później obaj przemoczeni od padającego deszczu, przedzieraliśmy się przez zalewane potokami wody miasto. Matthew jechał ze mną. Zachowywał się inaczej niż ostatnim razem, ale może spowodowane to było przemęczeniem i nawrotem gorączki. Jego twarz była szara, trochę blada, a zielone oczy częściej niż zwykłe przysłaniały powieki, jakby także miał problemy ze snem.

Uchyliłem okno i zapaliłem papierosa.

– Jak się czujesz, Matthew?

Obrócił do mnie głowę i odparł bez przekonania:

– W porządku.

Na jego kolanach leżał duży karton z kilkoma kawałkami ciasta. Kierowniczka kawiarni uparła się dać go Matthew za pomoc. Ja także dostałem jedno, ale grzecznie odmówiłem, tłumacząc, że już nie zmieszczę więcej. Zgodziła się, by dać mi je innego dnia, przy kolejnej wizycie. Idealnie się składało, gdyż miałem w planach jeszcze niejednokrotnie tam zawitać.

Jutro miało odbyć się spotkanie zarządu ze starymi zgredami i tą straszną zrzędzącą babą, ale jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, nie będę się tym martwił aż do rana.

Strzepnąłem popiół za okno i znów się zaciągnąłem.

– Dobrze spałeś? – zapytałem.

Jego dłonie na kartoniku zacisnęły się mocniej, a głowa oparła o zagłówek. Zamknął oczy, jak człowiek, który nie zmrużył oka od wielu dni i odpowiedział:

– Nie najlepiej. A ty, Jin?

– Myślę, że podobnie jak ty.

– Nie mogę zasnąć – przyznał w końcu zmęczonym głosem. – Moje dłonie... Ciągle czuję, że mi czegoś brakuje.

– Mówisz o rzeźbieniu? Może za dużo pracujesz? – zgadywałem.

Obrócił twarz i utkwił we mnie wzrok. Nic nie odpowiedział, ale wcale nie musiał.

– Jeśli masz problem z zaśnięciem, możesz zadzwonić do mnie. Nawet w środku nocy. Po to dałem ci telefon – przypomniałem mu.

– Po to, żeby spotkać się na seks?

– A po co się spotykamy, jak nie na seks?

Jego twarz stała się jeszcze bardziej szara, a oczy spuścił na swoje przemoczone buty.

– Przecież rozmawialiśmy o tym przy obiedzie i oboje się na to zgodziliśmy. – Wyrzuciłem niedopałek przez okno i zjechałem na pobocze. Obróciłem się do niego i zacząłem mu tłumaczyć. Jak małemu dziecku. – Ja chcę od ciebie seksu, ale ty tak samo. Nic więcej. Co tu dużo do myślenia? Masz ochotę, dzwonisz. Ja mam ochotę, wpadam do ciebie, robię za modela, pieprzymy się. W międzyczasie każdy z nas zajmuje się swoimi sprawami. Ty szkołą i swoim projektem, ja moją pracą. Oboje jesteśmy zajętymi ludźmi, którzy po prostu lubią się ostro zabawić.

Taka była prawda. Od początku się z tym nie kryliśmy i nie oszukiwaliśmy. Dlaczego więc zrobił taką minę, jakbym wbił mu nóż w serce? Uchyliłem usta, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale nie było co. Wszystko było jasne. Nasza relacja także.

Dlaczego nadal tego nie rozumiał?

Złapałem za kierownicę i zacisnąłem na niej palce. Irytowało mnie to wszystko coraz bardziej. W tym momencie Matthew i moje plany na wieczór przesączały się przez moje dłonie, lądując bezpowrotnie na wycieraczce, gdzie zbierała się spływająca ze mnie woda.

Głowa rozbolała i powróciło to znajome uczucie... znienawidzone przeze mnie, do którego przyzwyczaił mnie Brandon Lee.

Pulsowanie narastało, a z nim moja złość. Coraz bardziej i coraz boleśniej. Musiałem sobie w końcu ulżyć. Te bezsenne noce i delirka rzutowały na mój dzisiejszy brak cierpliwości. Wiedziałem o tym aż za dobrze. Deszcz uderzał o karoserię jeszcze głośniej, brutalnie przypominając mi, gdzie jest moje miejsce i że to był szczyt głupoty, by zaczynać cokolwiek z tym dzieciakiem. Pójście za nim do toalety w muzeum także. To był pierwszy błąd, jaki popełniłem.

Zimna zieleń twoich oczu || Under The Green Light || Short FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz