Królestwo hunar — Kamienny Zamek
Sala tronowa mieściła się w centralnej części Kamiennego Zamku. Wysoka na kilkanaście metrów i szeroka niczym nawa kościelna sprawiała wrażenie przeogromnej. W całości wykuta z marmuru, jak cały zamek niosła echem najmniejszy szmer i odgłos. Światło docierało do jej wnętrza przez wysokie, półkoliste okna wykute w ścianach po obu stronach, a wysoki jasny niczym letnie niebo sufit, wsparty był na kilkunastu marmurowych kolumnach, rozkwitających u szczytów kapitelami o osobliwych kształtach zwierząt i roślin. Podłoga złociła się, to różowiła w zależności od pory dnia, gdy światło słoneczne padało na nią z witraży. Całość pieczętowały ogromne z jasnego drewna drzwi, okute w złote ramy. Naprzeciw nich, po drugiej stronie sali na wzniesieniu stał połyskujący złotem i kamieniami szlachetnymi tron wyściełany czerwonym atłasem.
Król Simon wszedł do sali bocznym wejściem równo w południe. Ubrany w białą koszulę, jak zwykle zawiązaną wysoko pod szyją oraz futrzany płaszcz i z koroną na głowie, zasiadł na tronie i pozdrowił wszystkich skinieniem głowy. Posłowie, urzędnicy oraz wojskowi pokłonili mu się nisko i nastała cisza. Wszyscy czekali, aż coś powie. Powrócił przecież z wyprawy w chwale i wreszcie mógł wypełnić słowa obietnicy danej ojcu przy jego śmierci.
W nocy zajrzał do snu, ale Jaxa w nim nie było. Martwił się tym. Bał się, że Jax zginął na polu bitwy i to było nie do zniesienia, ale sprawy królestwa były równie pilne i nie mógł ich zaniedbać.
Nie miał jednak do nich głowy, a już do żadnych przemówień, to w ogóle.
— Przyprowadźcie jeńców — nakazał od razu Konradowi, który natychmiast słysząc te słowa, skinął ręką na swoich ludzi u drzwi.
Te się otwarły i wprowadzono przez nie dwóch mężczyzn. Król przyglądał się im dokładnie, gdy szli w jego stronę.
Pierwszy, barczysty i brodaty szedł na przedzie, ubrany wciąż w brudne od walki ubranie, miał zaciętą minę, a za nim szedł młodszy, równie wysoki i postawny z pochyloną głową. Grzywka opadała mu na oczy... nierówno z jednego boku.
Królowi zakręciło się w głowie i pociemniało mu przed oczami. Znał tego chłopca. Szukał go długimi tygodniami i widywał we śnie niemalże co noc.
— Panie, oto staje przed tobą samozwańczy Król Evan oraz jego syn John — zaanonsował ich Konrad.
Król zamknął oczy na długość oddechu.
John? — zapytał sam siebie. — Jonh to zdrobniale Jax, prawda? Błagam, niech to nie będzie on — prosił w myślach niebiosa.
Kiedy otworzył oczy, ich spojrzenia się spotkały. Jego bursztynowe i to szmaragdowe... Jaxa.
Wszystko już było jasne prócz jego spojrzenia.
Stał początkowo oniemiały i zamrugał kilka razy oczami. Usta uchyliły mu się niemo, jakby chciał coś powiedzieć, ale strażnik pchnął go w plecy szpadą.
— Na kolana! — krzyknął groźnie.
Jax upadł na ziemię z taką siłą, że musiał się wesprzeć ręką, żeby nie upaść na twarz. Król jęknął cicho i drgnął na tronie, jakby chciał do niego podbiec i go przytrzymać.
Konrad uniósł brwi ze zdziwienia. Król od razu to zauważył i nie był w stanie ukryć zakłopotania.
Jax podniósł spojrzenie raz jeszcze. Zobaczył Simona rozpostartego na tronie, pełnego krasy i chwały. W rzeczywistości był przystojniejszy niż we śnie, ale tu na tym tronie, w tych wszystkich klejnotach i z tą pewnością siebie, nie był tym uroczym Simonem ze snu, a sytuacja, w jakiej się znaleźli oraz osobista strata, jaką odczuwał Jax z powodu Chaza, odbierała mu w jego czach cały wdzięk. Poczuł na niego wściekłość.
Brwi mu się zbiegły, a na twarzy wymalowała się furia. Zagryzł szczękę i zwęził oczy. Zapłonęła w nich nienawiść.
Simon nigdy go takim nie widział. Przeraził się tej jego miny. Wiedział, że wściekłość Jaxa była wymierzona w niego i czuł, jak serce zatrzymuje mu się od tego w piersi. Czuł się winny swego położenia i przewagi. Wiedział, że Jax właśnie to ma mu za złe, choć nie miał pojęcia dlaczego.
Co ja mam teraz zrobić? — pytał sam siebie gorączkowo w myślach.
Nie znajdując rozwiązania, wstał energicznie z tronu. Zdezorientowany spojrzał na Konrada.
— Nie będę dziś z nimi rozmawiał, wtrąćcie ich z powrotem do lochów — nakazał.
Z sali tronowej prawie wybiegł, zostawiając za sobą szmer zaniepokojonych rozmów. Zatrzasnął się w swojej komnacie i nie wyściubił z niej nosa przez kolejnych kilka dni.
Nie spał, nie jadł i nie pił. Rozgorączkowany zastanawiał się co ma zrobić.
W końcu zdecydował się zejść do lochów. Musiał porozmawiać z Jaxem. Musieli znaleźć rozwiązanie.
W lochach był tylko dwa razy w całym swoim życiu i zupełnie zapomniał, jakie panowały tu warunki. Zastał Jaxa przykutego do ściany i zemdlonego.
— Jax! — krzyknął i podbiegł do niego, klękając przy nim.
Objął jego policzki dłońmi i próbował ocucić.
— Jax! Odezwij się do mnie — prosił go w panice.
Ten jednak był tak wyczerpany, że nic mu nie odpowiedział. Simon obejrzał się na zdziwionych strażników.
— Kto jest za to odpowiedzialny? — zagrzmiał groźnym głosem swojego ojca.
Żołnierze przestąpili nerwowo z nogi na nogę.
— Panie, chłopak odmawiał jedzenia i picia. To nie nasza wina — wytłumaczył jeden z nich.
— Natychmiast nakazuję przenieść jeńców do komnat! — wrzasnął i podniósł się z kolan.
Przez kolejnych kilka dni zaglądał do Jaxa, ale gdy widział, że ma się lepiej, zaprzestał. Bał się z nim porozmawiać.
— Panie, o co chodzi? — dopytywał Konrad. — Czy ten młodzieniec to ten Jax, którego szukałeś? Panie skąd znałeś jego imię?
— Nie zadawaj zbędnych pytań! — nakrzyczał na niego Król.
— Ale panie, lud dopytuje, kiedy egzekucja — drążył Konrad.
Król zastygł w bezruchu.
— Egzekucja? — zapytał z przerażeniem. — Jaka egzekucja?
Konrad przestąpił nerwowo z nogi na nogę.
— Panie, egzekucja jeńców. Evana i jego syna — wytłumaczył.
Król zupełnie o tym zapomniał. Nie mieściło mu się to w głowie, że mógłby wydać taki rozkaz.
— Nie będzie żadnej egzekucji! — wrzasnął.
— Panie, ale to okazywanie słabości — drążył Konrad.
— TEN CHŁOPAK JEST MOJĄ SŁABOŚCIĄ, NIE ROZUMIESZ? — nawrzeszczał w końcu na niego, demaskując samego siebie i uczucie, jakie żywił do Jaxa.
Konrad stał osłupiały, a potem nerwowo rozejrzał się na boki.
CZYTASZ
Królewskie pragnienia
Fiksi UmumMłody król, poprzysięgając zemstę za śmierć ojca, zostaje naznaczony przez niebiosa klątwą. Na polu bityw razi go piorun i od tej chwili nosi na ciele nieestetyczne znamię, ale też odczuwa pociąg do tej samej płci. W myśl niebios, ma się on do końca...