Na ziemi istniało już tak wiele gatunków, a człowiek był nad nimi, władczy, opętany rządzą krwi słabszych. Rozwijali się niczym bestie, doprowadzając do zagłady pięknych istnień i nawet oni w końcu się podzielili. Gdy narodziła się pierwsza Alfa, nikt nie potrafił powiedzieć dlaczego wygląda inaczej, a jednak tak normalnie. Mężczyzna ten był dziki. Nie był miotającym się zwierzęciem, właściwie to był zwykłym rolnikiem, opiekującym się swym polem, ale czasem tracił panowanie nad ciałem. Na świecie pojawiło się ich więcej. Byli charyzmatyczni, odważni i uzdolnieni, byli wszystkim co świat potrzebował do pełnego rozwoju. Konne bryczki zastąpiły samochody, pojawiły się pierwsze telegramy i ludzkość zaczynała wstawać z kolan, nie świadoma, że do tej pory jedynie raczkowała. W końcu urodził się nowy osobnik, dziewczynka, nazwana Omegą. Z nią narodziło się więcej i świat nagle się zatrzymał. Dzika chęć Alf na drugą płeć, słabszą w starciu, nie tak zadowalającą jak pierwowzory, nie pozwalała już na pełen rozwój. Władze państw wprowadziły surowe reformy, ograniczając postęp jeszcze bardziej. Omegi uważano za bezwartościowe, nadano im najniższy priorytet, nie pozwolono na ustawowe szkolnictwo, w niektórych kulturach zabijano, by nie rozpraszały Alf. Ci za to, zasmakowali upojnego zapachu i gorących ciał, nie potrafili już poskromić swych zachcianek. Stali się żołnierzami, politykami i przestępcami. Świat więc przestał się rozwijać. Pierwsze sto lat minęło na selekcji, spisie Alf i Omeg, zbadaniu przyczyn ich indywidualności. Powstało pierwsze, mieszane małżeństwo i świat przestał dziczeć. Alfy ponownie stanęły na czele narodów. Wszystkie arystokratyczne rodziny rządzone były przez ten wspaniały gatunek człowieka i znów zaczęto iść na przód, powoli i mozolnie. Minęło więc kolejne sto, potem dwieście, i populacja wzrastała, jątrzyła się niczym niezagojona rana i nikt nie chciał tego dostrzec. Gdy zaczął kolejny, trzysetny rok, Omegi przestały się rodzić, wraz z nimi Alfy i świat ponownie ogarnął chaos. Nikt nie skupiał się na betach, zwykłych obywatelach. Byli nieprzygotowani i rozleniwieni by przejąć ponownie kontrolę. Cesarska rodzina w Japonii, posiadająca ostatnie, wolne Alfy, ledwie szczenięta pragnęła, by powstała choć jedna Omega, nie związana jeszcze z nikim, by mogła przedłużyć to istnienie.
Chłopiec zamknął z niesmakiem książkę, zrzucając ją ostentacyjnie z biurka. Na ten gest mamka*, przesiadująca z dzieckiem w czytelni, uniosła wzrok zaskoczona tak nagłym wybuchem młodego księcia. Wiadomo już było, że ciemnooki młodzik jest Alfą, posiadał odpowiednie cechy fizyczne i psychiczne. Miał zaledwie pięć lat, a doskonale rozumiał zaawansowane pismo kronik, gdy ona, trzydziestoletnia kobieta, miała czasem z tym problem. Szatyn siedział cierpliwie na krześle, jakby oczekiwał kary, ale ta przecież nie mogła nadejść, był ostatnią urodzoną Alfą, z przynajmniej ostatnią znaną, i należał do cesarskiej rodziny. Nikt nie odważyłby się na niego choćby krzywo spojrzeć, a co dopiero skarcić za dziecięcy wybuch, ale on nie był jakąś tam złością. Był niesmakiem.
- Wasza wysokość, czy coś się stało? - zapytała ostrożnie, sądząc, że może pierwszy raz w życiu jej wychowanek natrafił na trudność, znak, którego nie rozumiał. Lecz on zaciskał piąstki we wściekłości, zagryzał wargę i milczał. Książe Dazai Osamu nigdy nie płakał, nie pokazywał złości w ostentacyjny sposób, po prostu milczał tak przez kilka minut, by ponownie uśmiechać w swój specyficzny, zawadiacki sposób.
- Nie lubię tej książki - mruknął w końcu, zsuwając się na podłogę, potupując wściekle bosymi stopami.
- To historia, z której nikt nie jest dumny - powiedziała spokojnie, z pobłażliwym uśmiechem, jak robiła to często względem książąt. - Kto wie gdzie byśmy byli, gdyby nie pojawiły się Omegi. Wszyscy zyskaliby na tym o wiele więcej, nie sądzisz?
- Nie - burknął, przystając przy shoji, opierając się drobną rączką o belkę papierowych drzwi. - Omegi nie zrobiły nic złego. To nie jest ich wina, że Alfy są głupie. - Czy nazwał sam siebie głupim? Na pewno, bo nie rozumiał. Był najmłodszy i najmądrzejszy ze wszystkich swych braci, i gdy ci zostali ogłupieni szansą posiadania ostatniej Omegi na świecie, on po prostu jej współczuł. Nie było szansy, że on również swoją dostanie, bo było ich zawsze mniej niż Alf, niż Bet i po raz kolejny nie rozumiał jak najwybitniejsi mędrcy, nie mogli tego dostrzec. Ataki na Omegi, zabijanie ich, a potem porywanie, by Alfy nie traciły nad sobą kontroli. Dlaczego nikt nie widział jak ich populacja umiera? Robiła to na ich oczach. Zatrzymali się w miejscu, bo nikt nie potrafił zrozumieć tego co on. Nie dostrzegali prawdy.
Upadł pod nogi matki, pogrążony w gorączce. Słyszał jej przeraźliwy krzyk i płacz, a gdy się ocknął z pierwszej rui, czuł ból. Jego ciało zaczynało się zmieniać, a jednak nie stawało się chłopięce jak innych ze wsi. Każdy krok wywoływał potworną agonię, a kości i mięśnie paliły. Uda miał silne, choć miękkie, drobne dłonie i gładką skórę. Włosy, z herbacianej róży, pociemniały na szlachetny zachód słońca, a niebieskie oczy złagodniały okalane długimi rzęsami. Gdy przeglądał się w wodzie, przestał dostrzegać siebie. Stawał się niestabilny emocjonalnie, wzruszał i wściekał się wraz z matką, zaczął wydzielać nikły zapach. Sam odczuwał go jako przyjemny, jak podmuch wiatru, lecz inne dzieci go unikały, aż w końcu został sam. Był Omegą, a więc nie mógł otrzymać pomocy i współczucia, zupełnie jakby żądał od świata czegokolwiek, choć przecież taki się urodził. Nastoletnie lata pogarszały się. Jedyne co wiedział, to że jego ciało musi przystosować się do przyjęcia Alfy, by mógł w przyszłości urodzić mu dziecko i spełnić podstawowy obowiązek bycia matką. Jednak było to boleśniejsze, ponieważ nigdy nie interesowano się Omegami wystarczająco, by zrozumieć, że tuż przed rują, jego mięśnie brzucha napinały się boleśnie, żołądek bolał, a biodra paliły. Pracował jak każdy, dopóki nie mdlał z wyczerpania, dopóki nie mógł już chodzić i upadał. Nikt nie pomagał mu wstać. Wtedy opanowywała go gorączka, coraz silniejsza, aż w końcu poczuł to. Wilgoć rozprzestrzeniła się po kimonie, krople łaskotały uda, gdy skapywała na podłogę. Wtedy ponownie usłyszał krzyk matki.
- Pomóż mi - jęknął, opierając się na łokciach, próbując wstać, ukryć się, bo ten cuchnący pożądaniem płyn był znakiem, że jest gotowy. Wtedy ojciec spojrzał na niego jak na tanią dziwkę i jako syn wspaniałego generała, Chuuya Nakahara musiał zamknąć się w pokoju, odizolować od innych. Nie otrzymał pomocy, nie został wyszkolony, nie potrafił poradzić sobie z tym czego pragnęło jego ciało. Wsuwał w siebie palce brutalnie i prędko, chcąc już to zakończyć, wyczerpać to uczucie, które wzrastało w podbrzuszu. Przestać czuć ten rozdzierający ból w kończynach i buczenie w głowie. Naprawdę miał znosić to co miesiąc, do końca swojego życia?
*Mamka - w Japonii często kobieta zajmująca się wychowaniem dziecka, ale nie biologiczna matka.
Obrazek: https://pl.pinterest.com/pin/509329039119825437/
CZYTASZ
[BSD] Ostatnia Omega - zakończone
FanfictionDziwna choroba opanowała świat, a może czas Alf i Omeg po prostu dobiegł końca, a jednak Chuuya Nakahara, syn starego generała, dziecko zamieszkałe na wsi okazało się ostatnią, nie zajętą Omegą. Zostaje sprowadzony na cesarski dwór, by zostać związa...