Po paru godzinach Mifyr ujrzał przed sobą wybudowany na wzgórzu opuszczony bastion. Do celu zostało tylko kilkaset metrów. Kiedy dobiegł do bramy, obok jego głowy przeleciała strzała. Od razu zdał sobie sprawę, że Czerwoni są tuż za jego plecami, a on nie da rady sforsować bramy, zanim go dopadną. Jedynym ratunkiem była dalsza ucieczka, na którą nie starczyło mu sił. Najeźdźcy mieli konie, a on nie należał do osób, które szybko biegają. Rozejrzał się dookoła i zauważył małą dziurę w murze. Bez zastanowienia rzucił się w jej stronę i było to najlepsze co mógł zrobić, gdyż zaraz po tym, jak udało mu się wyjść na główny dziedziniec, Czerwoni dotarli do bastionu. Dobrze wiedział, że przebicie się przez drzwi nie zajmie im dużo czasu, dlatego od razu zaczął działać. Postanowił uciec na wieże, jednak nie była ona w najlepszym stanie. Już na pierwszych stopniach napotkał na przeszkodę - strop wierzy zapadł się i dalsza droga była niemożliwa. Kiedy Mifyr stracił już wszelką nadzieję, amulet, którego miał strzec, zaczął emitować światło. Młodzieniec szybko sięgnął po kamień, chwycił go w ręce i poczuł ogromny przyrost siły. Złapał za stertę kamieni i w mgnieniu oka rzucił nią w nadbiegających żołnierzy. Ostatkiem sił dobiegł na balkon i zdał sobie sprawę, że jedyną drogą ucieczki jest przeprawa przez jezioro. Problem polegał na tym, że aby tam dotrzeć musiał skoczyć, a nie była to mała wysokość. Rozmyślanie nad ewentualną inną drogą zajęło mu tyle, że nawet nie zorientował się kiedy Czerwoni go otoczyli.
-Poddaj się, nie masz jak uciec, oddaj nam kamień a pozwolimy ci odejść w spokoju.
-Prędzej dam się poćwiartować, niż wam go oddam.
-Po co stawiasz opór? Chcesz skończyć jak twój brat?
-Mój brat? Co mu zrobiliście?!
-Powiedzmy, że na razie jest on naszym zakładnikiem, ale wszystko może się zmienić, a wypadki chodzą po ludziach... Szkoda by było gdyby przypadkiem ktoś pozbawił go głowy.
-Gdzie on jest?! Przysięgam, że jeśli włos z głowy mu spadnie, to osobiście dopilnuję, żebyście zapłacili największą karę, jaka tylko może was spotkać!
-Nic mu się nie stanie jeśli zaczniesz współpracować. Oddaj nam kamień, a wrócisz do swego brata.
Mifyr nie wiedział co ma zrobić. Bał się o niego, jednak wiedział, że wolałby zginąć, niż oddać amulet Czerwonym. Mętlik w głowie oraz widok broni skierowanej w jego stronę nie pomagały mu w podjęciu decyzji.
-Dobrze, oddam wam kamień, jeśli dacie mi słowo, że wypuścicie mojego brata na wolność.
-Możesz nam zaufać, może i nie mamy dobrej renomy, lecz dane słowo traktujemy jak świętość.
Mifyr wyciągnął rękę by oddać im amulet, ale coś go zatrzymało. Zdał sobie sprawę, że Czerwoni to parszywi oszuści, którzy są w stanie powiedzieć wszystko, byleby osiągnąć swój cel. Schował amulet z powrotem, rozpędził się i skoczył.
Ledwo unikając zderzenia ze skałami, wleciał z ogromnym impetem w taflę wody. Kiedy wypłynął na powierzchnię, zdał sobie sprawę, że może uciekać w nieskończoność, a Czerwoni prędzej czy później go dogonią. Jedyne co w tej sytuacji mógł zrobić to ukryć amulet i odciągnąć od niego napastników. Pomyślał, że najlepszą skrytką będzie zatopienie go w jeziorze, do którego przed chwilą skoczył. Wziął amulet w ręce i cisnął nim jak najdalej. Chwile po tym udał się w dalszą ucieczkę.
CZYTASZ
Powtórny Koniec
RandomRaz na kilka tysięcy lat Ziemia przechodzi oczyszczenie. W tym czasie wszystko co złe zostaje potępione a dobro nagrodzone, jednak skąd mamy wiedzieć co tak na prawdę jest dobre, a co złe?