Królestwo Hunar
Czas zaczął płynąć szybciej. Mijały tygodnie, miesiące, a potem lata. Żmudna droga Jaxa do odzyskania zaufania Simona wydawała się nie mieć końca, ale Jax tak jak poprzysiągł, nigdy się nie poddał. Codziennie z takim samym zaangażowaniem wypełniał daną Simonowi obietnicę i trwał przy nim niezłomnie. Zamieszkał w Kamiennym Zamku, a do jego obecności u boku Króla wszyscy przywykli, a później brali ją za oczywistość. Nikomu nie przyszło na myśl, aby wzbraniać Królowi szczęścia. Zasługiwał na nie. Z czymkolwiek i kimkolwiek się ono wiązało.
Simon, myśląc czasem o tym, że kiedyś obawiał się braku akceptacji, nie potrafił się sobie nadziwić, że tak bardzo go to przerażało. Ostatecznie przecież to nie ludzie mieli przeżyć życie za niego. Ważne było, aby w Królestwie dobrze się działo, a tak przecież było. Wciąż jako Król był sprawiedliwy i dobry. Wojna na zawsze pozostała tylko widmem przeszłości i ludzie szybko przyzwyczaili się do dobrobytu, chwaląc i doceniając za to Króla i jego dobre serce.
Z Królestwa Doliny za Skalistą Przełęczą przychodziły co rusz radosne wiadomości. A to, że Marie doczekała się syna z Konradem, a to, że on sam mianowany został generałem. Niestety nadszedł też dzień, gdy przyszła ta smutna. Król Evan zachorował i odszedł z tego świata przedwcześnie, co oznaczało, że Jax musiał zasiąść na tronie.
Jax, choć nigdy nie rozumiał się dobrze z ojcem, to go kochał. Wiadomość zmroziła mu serce, oczy zaszły łzami i popadł w rozpacz. Uciekł na dziedziniec i usiadł na kamiennym ogrodzeniu. Simon przyszedł do niego i chwilę stał za jego plecami. Dłońmi pomasował mu barki odziane jak zwykle w lnianą koszulę, a potem usiadł przy jego boku. Milczał. Chciał tylko być obok. Wiedział, jak to jest żegnać rodziców na zawsze. Jax wypłakał swoje łzy i się uspokoił.
— Nie chcę — powiedział w końcu. — Nie chcę być królem — dodał z przekonaniem, patrząc gdzieś ponad mury zamku.
Lato dobiegało końca. Leszczyny szumiały jak kiedyś we śnie, a orzechy spadały na bruk, wydając ten odgłos, który Jax lubił najbardziej. Na horyzoncie złociła się kukurydza, skąpana w wieczornej mgle, a dachy domostw błyszczały bursztynem.
— Będziesz musiał, to twój obowiązek — powiedział rzeczowo Simon, choć czuł lęk, gdy pomyślał, że będą musieli się rozstać.
Złapał Jaxa za rękę i uścisnął ją mocno, pokrzepiająco.
— Wiesz przecież, że to za trudne dla mnie — pożalił się Jax. — Nie potrafię być taki jak ty.
Simon spojrzał na niego zaskoczony.
— Taki jak ja? — zapytał z niedowierzaniem.
Jax uśmiechnął się krzywo.
— Jesteś mądry i sprawiedliwy, ludzie cię kochają, a ja...
— Jesteś równie mądry i sprawiedliwy, nie opowiadaj — powiedział z przekonaniem Simon. — Będziesz dobrym królem.
— Nie, ja taki nie jestem — zaprzeczył Jax.
Simon uniósł brwi.
— Skąd to przekonanie? — zapytał.
Jax podniósł na niego swoje zielone spojrzenie. Zachodzące słońce odbijało się w nich i przelewało złotem.
— Lubię chodzić boso i w lnianej koszuli, nie nadaję się na króla. Poza tym nigdy mi nie wybaczyłeś, a to niepodważalny dowód na to, że nie jestem dobrym kandydatem...
— Nie wybaczyłem ci? — przerwał mu zaskoczony Simon.
W oczach Jaxa pojawił się żal.
— Nigdy nie usłyszałem tego od ciebie. Wciąż wydaje mi się, że masz mi za złe, co wtedy powiedziałem...
Simon uśmiechnął się do niego lekko. To była dokładnie ta chwila, w której był absolutnie pewien, że przebaczył Jaxowi. Uścisnął jego dłoń mocniej, a potem pochylił się i pocałował go... w policzek.
— Kocham cię Jax, już dawno ci wybaczyłem.
Jax też się uśmiechnął.
— I wierzysz mi, gdy mówię, że jesteś piękny? — zapytał cicho. — Proszę, uwierz mi wreszcie.
Simon pokiwał głową twierdząco. Jax uścisnął jego dłoń z zadowoleniem. To był cudowny koniec udręki i początek, na który czekał bardzo długo, ale ten tron...
— Połączmy królestwo na powrót w jedno — poprosił. — Nie chcę go, jeśli nie mogę dzielić go z tobą.
Teraz to Simon się uśmiechnął. Poczuł ogromną ulgę.
— Dobrze Jax, jeśli tego właśnie chcesz, to oczywiście tak zrobimy — przytaknął. — Ja też nie chcę się z tobą rozstawać.
Jax pocałował wierzch jego głoni i przytulił ją do siebie. Siedzieli tak jeszcze do zachodu słońca, wpatrując się w horyzont, a rano dzwony na wieży ogłosiły radosną wiadomość.
Królestwo znów było jedno.
Ziściły się wszystkie królewskie pragnienia. Każdy z królów, bo przecież dwóch ich było, otrzymał to, czego pragnął.
Jeden akceptację tego, kim był, a drugi miłość i przebaczenie.
A Pustelnik?
Uśmiechnął się chytrze, śpiąc gdzieś pod drzewem na skraju Skalistej Przełęczy.
Zagrzmiało na nieboskłonie.
— Czas na mnie... — westchnął i... zniknął.KONIEC
Niech każdy sobie dopowie, kim był Pustelnik ;)
Jak się podobało zakończenie? :D
Do zobaczenia!
Monika :)
CZYTASZ
Królewskie pragnienia
General FictionMłody król, poprzysięgając zemstę za śmierć ojca, zostaje naznaczony przez niebiosa klątwą. Na polu bityw razi go piorun i od tej chwili nosi na ciele nieestetyczne znamię, ale też odczuwa pociąg do tej samej płci. W myśl niebios, ma się on do końca...