Wśród szarych ścian

77 4 4
                                    

Powoli odzyskując świadomość poczułem ogólny chłód panujący w pomieszczeniu. Ból z prawej strony mojej czaszki również wrócił pulsująco przypominając o sobie i przykrywając moje myśli. Przez chwilę jeszcze przyzwyczajałem się do towarzyszących mi bodźców zewnętrznych, aby w końcu zdecydować się otworzyć oczy i lekko podnieść, żeby móc pojąc sytuację, w jakiej się znalazłem. Pierwszym, co ukazało się moim oczom była szara ściana, której farba kiedyś mogła przypominać żółtawy odcień, jednak teraz zdecydowanie straciła swoją pierwotną barwę. Zamrugałem kilkakrotnie, a później podniosłem się do siadu i przetarłem oczy, bo moja wizja wciąż jeszcze się wyostrzała po nieokreślenie długiej drzemce. Zauważyłem, że w kącie pomieszczenia znajdowała się umywalka i toaleta oddzielone od reszty zasłonką, podobną do takich, które znaleźć można w gabinetach lekarskich. Kiedy odrobinę przekręciłem głowę, zauważyłem małe okienko w pomieszczeniu, mieszczące się na ścianie po mojej lewej stronie. Było w nim coś dziwnego, czego na początku nie mogłem zrozumieć, ale po chwili z niepokojem zauważyłem, że jest ono zakratowane z obu stron, co mogło sugerować lokację, w której niepostrzeżenie się znalazłem. Postanowiłem obejrzeć się w prawo, żeby móc potwierdzić bądź odrzucić moje przypuszczenia. Niestety, moim oczom ukazała się ściana zbudowana z pionowych i poziomych prętów o różnych długościach, budujących solidną bramę oddzielającą mój pokój od reszty korytarza. Nie potrzebowałem wiele czasu, żeby w pełni zrozumieć, gdzie jestem. Siedziałem na niewygodnej pryczy więziennej celi i patrzyłem na korytarz przez kraty, czując jak poczucie winy oraz lęk spływały na mnie nieubłaganie. Impulsywnie wstałem, żeby podejść do krat, dotknąć ich i sprawdzić, czy to na pewno nie sen, jednak szybko tego pożałowałem, czując jak świat wokół mnie zaczyna wirować, a wizja znów się pogarsza. Czym prędzej usiadłem, żeby uniknąć upadku. Po chwili odpoczynku poczułem się na siłach, żeby ponownie wstać, więc tym razem ostrożnie podparłem się na pryczy i dźwignąłem się na nogach, wstając powoli ze swojego miejsca. Kilka kroków później znalazłem się przy drzwiach celi i przyciskając twarz do prętów, wyjrzałem na korytarz. Długi hol wydawał się ciągnąć w nieskończoność, jednak kiedy obróciłem głowę zauważyłem, że moja cela jest ostatnią po tej stronie budynku. Nie widząc nikogo na korytarzu, poczułem się bardzo samotny i zagubiony, bo nawet nie miałem kogo zapytać o swoją dokładną lokację, ani o to, co stało się z Benem i Smile'm po moim aresztowaniu. Wszystko stało się tak nagle, że nie mogłem sobie przypomnieć zbyt wielu szczegółów. Głównymi elementami, które zapamiętałem był ogólny hałas i emocje, które się wtedy we mnie pojawiły, a teraz powoli powracały, chcąc zamęczać mnie dalej podczas mojej prawdopodobnie dożywotniej odsiadki. Westchnąłem, odwróciłem się na pięcie i wolnym krokiem podszedłem do okna. Widok nie przypominał żadnego miejsca, w którym wcześniej byłem, więc poczułem, jak zalewa mnie kolejna fala beznadziei. Byłem sam, odizolowany od świata, w miejscu, którego nie znałem, zamknięty tam prawdopodobnie do końca życia, jak nie dłużej. Poczułem, jak do oczy spływają mi łzy, jednak to tylko dodatkowo mnie zirytowało. Chciałem krzyczeć, płakać, wściekać się i kląć, ale zamiast tego po prostu wróciłem na pryczę i zwiesiłem głowę. Nie miałem siły. Nie mogłem znaleźć w sobie żadnego zaczepienia do tego, żeby w jakiś sposób uporządkować swoje myśli. Obrazy zapisane w mojej pamięci łączyły się teraz, tańczyły i wirowały mi pod zamkniętymi powiekami, a ja obserwowałem je i wczuwałem się w każde wspomnienie, które na chwilę pojawiało się, aby po milisekundach zniknąć i zostać zastąpionym innym elementem pochodzącym z głębi mojej podświadomości. Myślałem o Smile'u. Co mogło się stać z moją kochaną psiną, kiedy mnie zabierano do radiowozu? Czy wszystko w porządku? Na początku wiernie mnie bronił, ale nie miałem skąd wiedzieć, co wydarzyło się później. Może uciekł, widząc, że nic już nie może zrobić? Może policja zabrała go do schroniska i teraz skomlał głośno, tęskniąc za ciepłem swojego legowiska? A może Ben zabrał go w jakieś bezpieczne miejsce i zajmował się nim teraz najlepiej, jak potrafił? W tym momencie moje myśli skupiły się głównie na niskim blondynie. Nagle poczułem, jak emocje kłębią się we mnie jeszcze intensywniej. Co z Benem?! Musiałem natychmiastowo się dowiedzieć, jednak nawet nie miałem komu zadać tego pytania, na które prawdopodobnie i tak nie znałby odpowiedzi. Moja uwaga w całości przeszła z mojej sytuacji, na możliwe opcje dotyczące losów elfa. Miałem ogromną nadzieję, że udało mu się uciec, bądź nie został rozpoznany przez policję i nawet nie był wzięty pod uwagę podczas mojego aresztowania. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby Ben przeze mnie trafił za kratki. To było najgorsze, co mogłem sobie wyobrazić. Moja samotność mogła być okropna, jednak wizja Bena przechodzącego przez to wszystko, to było dla mnie zbyt wiele. Nagle poczułem, że po mojej twarzy ściekały gorące łzy, prędko skapujące na posadzkę i zostawiające po sobie niewielkie, mokre ślady. Patrzyłem tępo na ziemię, obserwując formowanie się łez, a także ich szybką podróż w stronę kafelków pokrywających podłogę. Prawie bezgłośny szloch wypełnił niewielką celę, a także ukradkiem wymykał się między kratami, uciekając na pusty korytarz. Nie wiedziałem już co myśleć. Czułem, że wszystko co działo się wewnątrz mnie było zbyt przytłaczające, żeby od tak po prostu zniknąć i zostawić mnie w spokoju, więc płakałem. Tak jak każdy inny człowiek, dałem się po prostu ponieść emocjom, bo nie mogłem ich już w sobie utrzymać. Z każdym nierównym oddechem część moich zmartwień powoli topiła się, odpływając później wraz z potokiem łez. Nie wiedziałem co mnie czeka. Nie wiedziałem co czeka moich najbliższych. Cała ta okrutna niewiedza trzymała mnie w garści, mocno ściskając moje gardło, nie pozwalając oddychać ani wykrztusić z siebie ani słowa. Byłem zagubiony. Byłem sam.

Mój błąd... | Ben x Jeff | CreppypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz