Rozdział 19: Tysiąc galeonów

90 11 108
                                    



W tym roku Wielkiej Sali nie przyozdobiły odświętne dekoracje.

Zwykle podczas uczty pożegnalnej Wielką Salę dekorowano barwami tego domu, który zwyciężył Puchar Domów. Tym razem jednak ściana za stołem prezydialnym pokryta była czarnym kirem. Dla uczczenia pamięci Diggory'ego, zrozumiała natychmiast Rozella, przełykając gulę w gardle.

Złote promienie słońca ślizgały się po ciemnym materiale i całej reszcie sali, biegając od ucznia do ucznia i usilnie próbując ogrzać ich zziębnięte serca. Bez skutku. Ale słońce nie wycofało się, nie osłabło: trochę nieśmiało i niepewnie, jak niezapowiedziany gość, zasiadło między uczniami i, tak jak inni, czekało cierpliwie na mowę pożegnalną.

W końcu Dumbledore wstał, by przemówić. W Wielkiej Sali było dziś mniej gwarno niż zwykle podczas uczty pożegnalnej, a teraz zapanowała kompletna cisza.

— Dobiegł końca — rzekł Dumbledore, rozglądając się po sali — jeszcze jeden rok.

Zamilkł, a jego spojrzenie padło na stół Hufflepuffu. Tam było najspokojniej, zanim wstał, i tam twarze były najsmutniejsze i najbardziej blade.

— Wiele bym chciał wam powiedzieć tego wieczoru, ale muszę najpierw wspomnieć o stracie wspaniałej osoby, która powinna tu siedzieć — wskazał na stół Puchonów — i razem z nami świętować zakończenie roku. Chciałbym wszystkich poprosić, by wstali i wznieśli puchary za Cedrika Diggory'ego.

Wszyscy powstali, wznieśli puchary, a przez salę przetoczył się pomruk:

— Cedrik Diggory...

Rozella dostrzegła pośród innych Puchonów Leę Murphy i Cordelię Mullen. Zmęczenie malowało się pod ich oczami sinymi cieniami; pewno nie przespały ostatnio zbyt wielu nocy. Rozella chciała odszukać w tłumie Emmę Harris, ale jej wzrok zatrzymał się na Cho Chang. Łzy spływały rzewnie po policzkach Krukonki.

Gdybyś wtedy w grudniu nie przeszkodziła Harry'emu w zaproszeniu jej na bal, może Cedrik nie zdążyłby zrobić tego pierwszy. Cho nie zakochałaby się w nim i nie cierpiałaby teraz. Zabawne, jak nasze małe decyzje wpływają na innych, co?

Kiedy wszyscy usiedli, Rozella wbiła wzrok w stół.

— Cedrik był człowiekiem, który miał w sobie wiele cech wyróżniających dom Hufflepufu — ciągnął Dumbledore. — Był dobrym i wiernym przyjacielem, był pracowitym uczniem i zawsze cenił sobie czystą grę. Jego śmierć dotknęła was wszystkich, bez względu na to, czy byliście jego bliskimi przyjaciółmi, czy nie. Myślę więc, że macie prawo wiedzieć dokładnie, jak do tego doszło. Cedrik Diggory został zamordowany przez Lorda Voldemorta.

Przerażone szepty przebiegły po Wielkiej Sali. Promienie słońca mignęły spłoszone, skrywając się na chwilę za chmurami, skąd, razem z uczniami w dole, popatrywało na Dumbledore'a z niedowierzaniem i strachem. Lecz on stał spokojnie, obserwując ich w milczeniu.

— Ministerstwo Magii — powiedział w końcu — nie życzyło sobie, bym wam to oznajmił. Być może niektórzy z waszych rodziców będą przerażeni, kiedy się dowiedzą, że to zrobiłem, bo albo sami nie uwierzą w powrót Lorda Voldemorta, albo pomyślą, że nie powinienem wam tego mówić, bo jesteście za młodzi. Ja jednak wierzę, że prawda jest lepsza od kłamstwa. Każda próba udawania, że Cedrik zginął na skutek nieszczęśliwego wypadku, albo na skutek własnego błędu, byłaby obrazą jego pamięci.

Teraz wszystkie twarze — oszołomione i przerażone — były zwrócone ku dyrektorowi.

— Jest jeszcze ktoś, o kim muszę wspomnieć w związku ze śmiercią Cedrika — ciągnął Dumbledore. — Mówię, rzecz jasna, o Harrym Potterze.

Sztorm w butelce: Opowieść Szaradzisty • HP FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz