Rozdział 5 - Ta Omega jest piękna

859 63 20
                                    

       Usiadł z trudem na poduszce pokoju tradycyjnej kawiarni. Było to malutkie pomieszczenie z niegłębokim otworem po środku, w którym stał czarny stolik. Uważał to za wygodne rozwiązanie, bo gdy już zdjął buty i wsunął stopy pod niego, mógł niemal wyprostować nogi. Alfa obserwował go uważnie i Chuuya wysunął wachlarzyk zza pasa, owiewając twarz lekkim podmuchem. Dazai jednak nie przestał, nie zwiódł go ten gest damy w opałach, jak go uczono. Palce zacisnęły się więc mocniej na drewnianej rączce i przymknął powieki, nie chcąc dostrzegać jak ten brązowy wzrok wwierca się w jego skórę, lecz wciąż czuł jego intensywność.

- Nie możemy zmieniać planów, tylko dlatego, że Omega źle się poczuł - warknął ich towarzysz, siadając obok księcia. Nawet nie rozważył opcji, by zrobić to obok rudzielca. 

- Plan zakładał odbiór przed spotkaniem, a więc możemy to przełożyć - mruknął Osamu, nieco oschle, podając kartę z menu chłopcu. - Mają tu nie tylko japońskie herbaty, Chuuya - powiedział z lekkim uśmiechem, opierając się na dłoniach za sobą, krzyżując nogi, na co pozwalał mu zagraniczny ubiór. Był mniej restrykcyjny, a więc książę mógł zachowywać się nieco swobodniej, podobnie do ich towarzysza.

- To bez sensu - prychnął rozbawiony, obserwując jak niebieskie spojrzenie przesuwa się po znakach nazw. - Omegi nie czytają. - Brew szatyna uniosła się w zaskoczeniu, a usta rozciągnęły w drwiący uśmiech.

- Mówisz to po tym, jak kazałeś Omedze przeczytać książkę? - zapytał ochryple. Był naprawdę wściekły, z trudem powstrzymywał warkot głęboko w gardle, ale gdyby mógł, gdyby nie był księciem i nie miał teraz pod opieką słabszy gatunek, rozszarpałby tej Becie gardło. Może dziczał pod wpływem Omegi, może jedynie ma dosyć wywyższania się tego mężczyzny, ale Chuuya nie zasłużył na takie traktowanie. Starał się z całych sił, uczył nawet nocami, gdy nie mógł zasnąć. Kilka razy przyłapywał rudzielca jak ćwiczył ruch nadgarstka przy jedzeniu do tańca z wachlarzem lub pisma. Był wściekły, bo gdy ktoś, ktokolwiek, wywrócił się, nazywano to nieszczęśliwym wypadkiem, lecz gdy to była Omega, automatycznie klasyfikowano jako niemożność życia bez opieki. Gdyby tylko dać im odrobinę bezpieczeństwa i miłości, prędko okazałoby się, że ten niepozorny podgatunek był silniejszy od samych Alf. Chuuya był silniejszy znosząc ten dzień z pokorą. - Dobrze się składa - powiedział w końcu, chrząkając by oczyścić gardło i przywołał na usta najmilszy uśmiech jaki potrafił pomimo uczuć jakie w nim wirowały. - Omówmy co nas dzisiaj czeka. Chuuya nie miał wiele okazji, by się dowiedzieć - mruknął, czując jak złość znika, gdy tylko te wspaniałe oczy uniosły się z karty na niego. Nie mógł dziczeć przez tę istotę, która jednym spojrzeniem sprowadzała go na ziemię.

- Chcę czerwoną z jaśminem - mruknął niepewnie, odkładając kartę, by móc dać całą uwagę szatynowi, której wyraźnie potrzebował bardziej. Z satysfakcją znosił też zaskoczone spojrzenie Bety.

- Skoro takie życzenie - zaśmiał się Osamu, zsuwając nogi pod stolik i nachylił się nieco w stronę Nakahary - a teraz - mruknął z uśmiechem wyciągając dłoń w stronę rudzielca, by ten położył na niej swoją, co zrobił dość prędko. - Potrzebujesz rękawiczek, a skoro ojciec nakazał ci ujawnienie się, pomyślałem, że zamówimy je bezpośrednio w sklepie.

- Rękawiczki? - zapytał zaciekawiony, bo brzmiało to dosyć śmiesznie. Jaki byłby sens dbania o paznokcie skoro musi je teraz ukrywać?

- Tak, bo widzisz - kaszlnął z wysiłku, bo cokolwiek chciał przez to osiągnąć, właśnie to niszczył - wiele Alf oznacza partnera zapachem. Mówi, że Omega należy do niego. Często to działa jeśli Alfa jest wystarczająco silny.

- Co to znaczy? - mruknął, bo chyba nie rozumiał. Oprócz Dazaia, żadna inna Alfa nie dotykała go, a on zwykle nosił bandaże i blokował własny zapach. Spuścił wzrok na ich złączone dłonie i zarumienił się tak mocno, że pod pudrem widoczne były plamy czerwieni. Od rana książę go prowadził, dotykał, poprawiał włosy i kimono, nawet teraz muskał palcami gruczoł zapachowy, wysyłając po kręgosłupie przyjemną falę, gorąc rozlewający się po całym ciele. Dazai oznaczył go zapachem. Myśl o tym wystarczyła, by całe, zgromadzone w nim ciepło, uciekło niżej. Przez moment czuł jakby miał upaść w gorączce, choć był dopiero w połowie swojego cyklu i na ruję miał czekać jeszcze przynajmniej z miesiąc. Zapach mówił, że należał do niego. Tego chciał, pragnął należeć do Osamu, a potem to chwilowe szczęście zastąpił chłód. Nie należał do piątego księcia, ten robił to, by dotrwał do zaślubin, a rękawiczki miały ograniczyć to, by zapach najmłodszego ulotnił się nim zostanie zabrany przez któregoś z braci. Wyrwał więc dłoń z gorących palców szatyna, posyłając mu tak zbolałe spojrzenie, że Alfa na moment znieruchomiał. - Rękawiczki to dobry pomysł - wymamrotał, wycierając dłonie w kimono.

[BSD] Ostatnia Omega - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz