/4/

709 48 45
                                    

Remus:

Odkąd tylko zacząłem się spotykać z Syriuszem, to byłem pewien, że pewnego dnia zamieszkamy razem. Zawsze wyobrażałem sobie, jak po skończeniu studiów wynajmujemy wspólnie jakąś niewielką kawalerkę w środku miasta i jak cieszymy się z tego, że mamy własny kawałek podłogi. W rzeczywistości jednak wszystko potoczyło się inaczej. On i jego brat musieli z dnia na dzień wyprowadzić się z rodzinnego domu, przy czym Syriusz zatrzymał się u mnie, a Regulus u Jamesa. Początkowo nie wiedzieliśmy we czwórkę, co mamy zrobić w tej sytuacji. Ani ja, ani James nie mieszkaliśmy sami, dopiero co skończyliśmy szkołę, a nasi rodzice byli raczej średnio zadowoleni z takiego przebiegu spraw, choć oczywiście znając sytuację braci Black, nic nie mówili.

Musieliśmy podjąć radykalne kroki i znaleźliśmy miejsce, w którym zamieszkamy we czwórkę. Kosztowało nas to jednak dość sporo. Plany o studiach poszły się jebać, bo wszystkie pieniądze wpakowaliśmy w willę na przedmieściach, do której właśnie mieliśmy się razem wprowadzić, mając zaledwie dziewiętnaście lat, a w przypadku Regulusa, osiemnaście.

— Remus, pospiesz się, bo jak mi passat zgaśnie, to nigdzie nie pojedziemy! — Krzyknął do mnie Syriusz, który jako jedyny dysponował wśród nas środkiem transportu. Jego stary samochód nadal działał, ale wciąż potrafił odmówić posłuszeństwa w najmniej odpowiednim momencie, a dzisiejszego dnia chodził na pełnych obrotach przez naszą przeprowadzkę. Prawo jazdy miał jeszcze James, ale ze względu na inwestycję w willę, mógł na daną chwilę pożegnać się z perspektywą zakupu własnego auta.

— Już, już. To ostatnie torby. — Powiedziałem do niego i wepchnąłem bagaże do bagażnika, po czym zatrzasnąłem go, mając nadzieję, że się zamknął.

— Ej, delikatnie tam! Bo jak ja cię trzasnę w bagażnik to zobaczysz! — Black wychylił się z okna i posłał mi zalotny uśmieszek.

— Grozisz mi? — Poruszyłem brwiami i po chwili wpakowałem się na siedzenie pasażera z przodu. Tylne miejsca były upakowane naszymi rzeczami.

— No dobra, jedziemy skarbie. To już ostatni kurs, obiecuję. — Powiedział do samochodu, choć początkowo myślałem, że to do mnie kieruje to "skarbie", jednak czego ja się spodziewałem. Wyjechaliśmy spod mojego rodzinnego domu, wyruszając w ostatnią prostą do willi na przedmieściach.

Willa była nieopodal mojego rodzinnego domu, dosłownie dziesięć minut drogi samochodem Syriusza, czyli około piętnastu minut biegiem. To, jakim cudem ten samochód wciąż w ogóle jeździł, było dla mnie zagadką. Na szczęście, na dzień dzisiejszy to była ostatnia podróż, jaką nim pokonujemy. Syriusz wcześniej zajął się tym, aby przewieźć rzeczy Jamesa i Regulusa, a teraz jechaliśmy we dwójkę z naszymi.

Po drodze on śpiewał razem z radiem, które trzymało się w jednym miejscu tylko dzięki wciśniętej w wyrobioną szparę monecie, co Black określał jako "zapłatę za radio". Ja z nostalgią obserwowałem, jak wyjeżdżamy z osiedla, aby zacząć nowy etap w życiu. Nigdy bym nie pomyślał, że zaraz po szkole będę mieszkać gdzieś indziej. Myślałem, że przede mną jest jeszcze collage, ale niestety, sytuacja w jakiej się wszyscy znaleźliśmy wymagała pewnych poświęceń. Starałem się być dobrej myśli i mówiłem sobie, że na studiowanie jeszcze przyjdzie czas.

— No i jesteśmy. — Syriusz zaparkował auto na podjeździe pod naszą jednopiętrową willą. Wysiedliśmy z samochodu, a James i Regulus do nas wyszli, aby pomóc nam z bagażami.

— Słychać was było już trzy minuty temu. — Powiedział James. — Ściany są dość cienkie chyba.

— Albo samochód bardzo zmęczony życiem. — Dodał Regulus. Syriusz spiorunował go spojrzeniem.

Willa Na Przedmieściach [WOLFSTAR/JEGULUS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz