Hwang Hyunjin był młodym impresjonistą, którego kunsztu zazdrościło mu wielu. Jednak pod maską wybitnego artysty krył się zagubiony w świecie chłopiec, tracący wiarę w szczęście i we własne możliwości.
Był przekonany, że nikt nie zmieni jego nastawi...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
──────────
CHAPTER ONE : JUST PERFECTION
[ 1,2k words ]
⠀⠀⠀⠀⠀ZANURZYŁ pędzel w szklanej buteleczce i lekko otarł włosie o jej brzegi, chcąc usunąć nadmiar farby. Przyłożył ukochane narzędzie do białego, czystego płótna i powolnym ruchem, starając się zachować jak największą staranność oraz precyzję, przejechał po podobraziu.
Uśmiechnął się zadowolony z efektu, nadal przypatrując się swojej pracy. Zaraz jednak zmarszczył brwi i przymrużył ślepia, powoli wodząc wzrokiem po kolorowych liniach.
Nerwowo westchnął i przysiadł przed płótnem, podciągając kolana pod samą brodę. Po chwili ukrył twarz w dłoniach i zaszlochał głośno, pociągając nosem. Czuł się fatalnie, beznadziejnie.
— Co za potężne gówno — parsknął. — Odrażające, szpetne, nieestetyczne, ohydne, koszmarne, odpychające — Wiązanka niepochlebnych epitetów jakby sama opuściła jego usta.
Hyunjin był prawdziwie załamany. Studia na Paryskiej Akademii Sztuk Pięknych od dawna były jego marzeniem. A kiedy te w końcu się ziściło, młody mężczyzna niejako stracił część swojej twórczej duszy. Stracił ten jeden ułamek odpowiedzialny za powstanie jego wszystkich wcześniejszych prac.
Od pewnego czasu codziennie przysiadywał przy sztaludze, tępo wpatrując się w puste, białe niczym śnieg, płótno. Odkąd tylko pamiętał, malarstwo było w jego życiu niemalże najważniejsze. To był jego świat, jego żywioł. Kochał tę władzę nad kreowaną przez niego historią. Był przekonany, że obrazy niekiedy przekazują więcej niż słowa. Uwielbiał tę dowolność interpretacji — to, że każdy odczytywał jego prace na swój własny, niepowtarzalny sposób. Niektórzy nie dostrzegali najważniejszych szczegółów, a inni widzieli nawet te prawie nieistotne, najmniejsze.
Pędzel zazwyczaj niósł go sam. Przed rozpoczęciem pracy, Hyunjin nigdy do końca nie był pewien, co ostatecznie będzie przedstawiać. Dopiero na samym końcu wszystkie elementy zaczynały łączyć się w jedną całość. Tak niezwykle spójną, dopasowaną — ciężko było uwierzyć, że chwilę wcześniej były to osobne kształty, postacie i niepowiązane ze sobą historie.
Spróbował otrzeć łzy, faktycznie rozmazując je na swojej zaczerwienionej i opuchniętej twarzy. Po raz kolejny umoczył pędzel w farbie, a następnie zdecydowanym ruchem przejechał włosiem po płótnie, tworząc czarną, skośną linię, przecinającą pejzaż. Hyunjin po raz enty w zniszczył swój obraz. Usiadł przed sztalugą, przyglądając się swojej pracy. Podniósł pędzel na wysokość swoich oczu, a następnie w przypływie chwili przełamał go na pół, następnie z całej siły rzucając go w kąt swojej pracowni.
Wstał do pionu i udał się do łazienki. Przemył twarz zimną wodą i pochylił się nad umywalką, bacznie obserwując swoje lustrzane odbicie. Wyglądał paskudnie, i tak też się czuł. Był zmęczony, zniechęcony i zdołowany. Miał ochotę rzucić studia i zaprzepaścić to wszystko, na co od dzieciństwa pracował.