Rozdział 7 - Szaleję za tym

846 64 43
                                    

      Myślał, że pierwsze pół roku będzie najgorsze, jak bardzo się mylił, dowiedział się w momencie pierwszej rutyny po odejściu rudzielca. Pragnął jego ust i dotyku, a samodzielna praca nad orgazmem nigdy nie przynosiła ulgi. Ostatniego dnia był tak bardzo zmęczony i spragniony, że zaczął majaczyć. Śnił o Omedze, leżącej obok niego, nagiej i bezbronnej. Chuuya ufał mu wystarczająco, by nie martwić się zranieniem, a on pragnął go zbyt mocno, by skrzywdzić. Przesuwał palcami w powietrzu, niby dotykał jego skóry, szeptał imię Omegi, gdy osiągał upragnione spełnienie. Nawet świat stał się ospały i ponury kiedy śnieg pokrył ogrody. Wszystko stało się tak nudnie białe. Znów nastała wiosna, po niej lato i wrócił na uczelnię. Mógł zająć myśli, które wciąż uciekały w stronę Chuuyi, do niebieskich oczu i rumianych, słodkich ust. Skupił się więc na swoim doktoracie i pracy. Jesień przypomniała mu kolor włosów Omegi. Pomarańczowe liście opadały pod jego nogi, a jego stęskniony umysł podsuwał mu obraz rudych kosmyków rozsypanych na jego czarnej pościeli. Wtedy pierwszy raz użył perfum, by ożywić wspomnienie zapachu Nakahary. Ponowna zima, nieco łaskawsza w swej ciszy, lecz wpadł w pewną nostalgię. Odwiedzał pokój Chuuyi i jakby czekał, aż ten wejdzie ze swoim uśmiechem, znów pozwoli zająć włosami jak dawniej. Na toaletce wciąż leżały jego drewniane grzebienie, które czyścił ze starannością, by rudzielec mógł ponownie ich użyć, gdy tylko wróci. Między materiałami kimona, tuż przy sercu, trzymał pałeczkę ozdobną z nieco startym już imieniem Omegi, gdy gładził je palcami w zamyśleniu. W dniu jego osiemnastej wiosny przybył pierwszy książę. Kolejnego dnia reszta braci i znów stał się ponury.

- Nasz mały inteligencik w końcu stał się dorosły - zawołał najstarszy, mierzwiąc włosy szatyna z brutalną siłą. Osamu jęknął słabo i był pewien, że gest ten wyrwał mu sporo cebulek, choć miał uchodzić za braterski. - Wspaniałe uczucie, prawda? Gdy dysponujesz tą siłą - zaśmiał się drwiąco, jednak Dazai wiedział, że jego moc tkwi w umyśle, czego nigdy reszta książąt nie zrozumie.

- Przyjemne, bo twoje szczenięta będą uczyć się o mnie w szkole - prychnął. Teorie, które przytoczył w swojej pracy naukowej, może nie były do końca zrozumiałe przez profesorów ale wystarczająco kontrowersyjne, by przysporzyły mu odrobinę sławy. Najgorszą myślą w jego wypowiedzi była świadomość, że mogły to być również szczenięta Chuuyi i to sprawiało, że nie potrafił się cieszyć z ukończenia studiów na najwyższym wyróżnieniu.

- W szkole wojskowej nie uczą bzdur - zaśmiał się ponownie, chwytając młodszego za ramię, by pociągnąć go do jadalni, gdzie biesiadowali wszyscy książęta. Świętowali ponowne spotkanie. Nie chciał do nich dołączać, ponieważ ci nie szczędzili kąśliwych uwag w jego stronę, na temat jego wybuchy sprzed półtorej roku, ani na temat Omegi, spekulując jak dobry może okazać się w łóżku. Nie mógł tego słuchać, nie potrafił tego robić ze spokojem. Jednak zasiadł wśród braci, nie mogąc nawet znieść zapachu sake i jedzenia. Wszystko cuchnęło samotnością, gdy po odejściu Chuuyi jadał całkiem sam, a właściwie udawał, bo z trudem mógł przełknąć choćby kęs. Gdy shoji rozsunęło się, nawet nie uniósł spojrzenia, sądząc, że to służba donosi sake wojownikom. - Matko - zawołał radośnie, unosząc czarkę z alkoholem, by oddać pierwszy i ostatni hołd starszej Omedze. Uniósł wzrok na kobietę, z wyrzutem obserwując jak ta posuwa się w głąb sali, ciągnąc za sobą dół złotego haori, jednej z dwunastu warstw uroczystego kimona. - Czy nasza Omega warta jest kłótni pomiędzy braćmi?

- Oh, na pewno - mruknęła, rozwijając gruby wachlarz, by owiać twarz ze smrodu spitych samców. Jej ciemny wzrok padł w końcu na Osamu, siedzącego wśród rodzeństwa, a jednak tak bardzo samotnego, że nawet pomimo ich skomplikowanych relacji poczuła silne ukłucie w sercu, bo młody Alfa nie zapomniał. Czuł do niej ogromny żal i tęsknotę za Nakaharą. Przesunęła się lekko, by u jej boku mógł stanąć młodszy Omega i jak się spodziewała nastała wspaniała cisza. Żaden z braci nie potrafił przy pierwszym kontakcie złapać tchu, ponieważ czas jaki Chuuya spędził u jej boku był niezwykle łaskawy. Jego skóra naturalnie zrobiła się jasna, a usta przybrały odcień ciemnego różu. W drodze wyjątku pozwoliła, by rude kosmyki opadały na odsłonięte ramiona, wystarczająco, by pokazać więcej mlecznej skóry w obietnicy, a mimo to, na tyle mało, by Omega nie uchodził za rozwiązłego. Kilka pasm związano w luźny warkocz i zwinięto  z tyłu jego głowy, by przypominał pąk róży. Była pewna, że jeśli jej najmłodszy syn żywił urazę, teraz musiał ją nienawidzić. Osamu jednak przybrał potwornie zbolały wyraz, jakby walczył z silnym atakiem paniki, a gdy przełknął ślinę, wystarczająco głośno, by najbliższy z braci wyswobodził się z czaru Omegi, czas wokół ponownie ruszył.

[BSD] Ostatnia Omega - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz