9

4.7K 130 52
                                    

Kolejnego dnia nie poszłam na zajęcia. Nie czułam się wystarczająco dobrze psychicznie, a jeden dzień nieobecności mnie przecież nie zbawi. Dostałam wczoraj masę wiadomości od Diany, Janusza czy nawet Borysa. Nie dostałam jednak nic od sprawcy mojego złego samopoczucia. Czy ja naprawdę czegoś oczekiwałam? 

Bardzo dawno nie miałam złamanego serca. Właściwie minęły już ponad dwa lata. Zdążyłam zapomnieć jak kurewsko mocno to boli. 

Z drugiej strony nie powinnam płakać, bo sama jestem sobie winna. Odrzuciłam go, kiedy mnie chciał, a teraz mam mu za złe, że ruszył dalej. 

Zastanawiający był jednak fakt, dlaczego znalazł sobie kogoś nowego tak szybko i dlaczego nic o tym nie słyszałam. Nie wierzę też, że Janusz o tym wiedział. Nie wysłałby mnie wtedy do tego pokoju.

Miałam milion pytań w głowie, a nie znałam odpowiedzi na żadne z nich. Od wczoraj miałam wyciszony telefon i nie planowałam tego szybko zmieniać. Diana dobijała się też wieczorem do drzwi, jednak chyba zdała sobie sprawę, że chce być sama. Od tamtej pory nikt nie przyszedł i miałam nadzieję, że tak będzie jak najdłużej. 

Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze nie wiedziałam sama czy mam ochotę się zaśmiać czy popłakać. Na to drugie nie miałam już poniekąd siły, bo czułam, że moje łzy się skończyły. Zrezygnowana zaczęłam nalewać gorącej wody do wanny. Dolałam też specjalnego płynu dla stworzenia piany. Następnie zapaliłam jeszcze kilka świeczek i poszłam do kuchni, aby po chwili wrócić do łazienki z winem. Czy miałam zamiar upijać się w wannie? Tak, dokładnie. 

Nie chciałam zbytnio odpisywać swoim przyjaciołom, dlatego zrobiłam szybko zdjęcie, które wstawiłam na Instagrama. Cóż, to powinno im na razie wystarczyć.

k_szafranskaa

Lubią to bedoes2115, diana

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Lubią to bedoes2115, diana.piasecka, xpelkapaulina i 23 492 innych.

k_szafranskaa: wszystko ok.

Możliwość komentowania posta została wyłączona.

Odłożyłam telefon i wygodniej ułożyłam się w wannie. Nie byłam przyzwyczajona do większego okazywania emocji, dlatego uczucia, które mną teraz szargały były nie do zniesienia. Miałam ochotę jednocześnie krzyczeć i płakać. Chciałam pojechać do Wiktora i powiedzieć mu wszystko w twarz, ale nie miałam siły. Już na nic nie miałam siły. Jak to w ogóle możliwe, że odczuwam takie emocje względem chłopaka, którego praktycznie nie znam. Było to okropnie szczeniackie z mojej strony. 

Leżałam w wannie do momentu, w którym woda z gorącej zmieniła się w letnią. Zdążyłam za ten czas wypić ponad połowę butelki wina. Świetne rozpoczęcie dnia, nie ma co. Nie planowałam jednak nigdzie się dziś ruszać. Po wytarciu się ręcznikiem ubrałam dresy, za dużą koszulkę i po związaniu włosów zabrałam pusty kieliszek i butelkę do kuchni. Zrezygnowana wyciągnęłam z zamrażalnika pudełko lodów. Z szuflady wyjęłam jeszcze łyżkę i z takim asortymentem usiadłam na kanapie w salonie. Starałam skupić się na ciszy, która panowała wokół mnie. Chciałam uciszyć wszystkie moje myśli, które wręcz wrzeszczały w mojej głowie.

Nie miałam zbytnio poczucia czasu, jednak miałam wrażenie, że to moje jedzenie lodów przeciągnęło się w wieczność. Przy okazji zdążyłam też zużyć kolejną paczkę chusteczek. Mój nos przypominał teraz jakiegoś pomidora, a moje zatoki wręcz umierały. Teraz po prostu leżałam i gapiłam się w sufit. Ciszę przerywało jedynie tykanie zegara. Po chwili dołączyło do niego pikanie mojego telefonu. Pewnie to znowu Diana. 

Nagle ktoś zaczął pukać w moje drzwi. Z początku było to kulturalne, jednak po chwili przerodziło się w jakieś walenie. Co za idiota tak wali? Moi sąsiedzi mnie zabiją! Cała poddenerwowana ruszyłam do przedpokoju i z rozmachem otworzyłam drzwi, za którymi stała osoba, której najmniej się spodziewałam.

- Co ty tu robisz, do cholery? - spytałam wkurzona, a on nie mówiąc nic przecisnął się obok mnie i znalazł się w moim mieszkaniu. - Nie pozwoliłam Ci wejść.

- Nie potrzebuję Twojego pozwolenia. - odparł i spojrzał na mnie - Porozmawiaj ze mną, proszę.

- O czym chcesz rozmawiać? - zaśmiałam się ironicznie - O tym, jak na moich oczach przelizałeś się z jakąś szmatą? Czy może...

- Nie mieszaj w to Kingi. - urwał krótko, a ja pokręciłam głową.

- No tak, ty sam zdążyłeś ją w to wkręcić. - odparłam, na co on jedynie przewrócił oczami. - Powiedz mi chociaż, dała Ci się? Wyglądała na taką, co robi to na codziennie.

- O co Ci tak właściwie chodzi? - warknął nagle na mnie, co zbiło mnie z tropu - Nie jesteśmy razem więc nawet nie masz prawa komentować tego z kim się całuję, a z kim nie!

- No właśnie, nie jesteśmy razem! - krzyknęłam nagle - Dlaczego więc zachowałeś się jakbym co najmniej zabiła Ci połowę rodziny! Byłeś smutny i obrażony, a nie powinieneś, bo tak jak wspomniałeś nie jesteśmy razem! - ruszyłam do salonu, a on oczywiście musiał pójść za moim przykładem.

- Ty nic nie rozumiesz!

- Bo Ciebie nie da się zrozumieć! - podeszłam do niego i spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy, które teraz wręcz ciskały we mnie piorunami - Najpierw chcesz być moim przyjacielem, potem okazuje się, że jesteś we mnie zakochany, a teraz robisz mi ogromną aferę o jakąś dziwkę! Zastanów się lepiej o co tak naprawdę Ci chodzi i przestań mi mieszać w głowie!

- Nie chciałaś mnie. - odparł po chwili ciszy, a ja tylko parsknęłam śmiechem.

- Nawet jakbym teraz Cię chciała to i tak za dużo to nie zmieni. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę okna.

- A chciałabyś? - spytał i mogłam poczuć jak wręcz stoi za mną - Chciałabyś mnie mieć?

- Nie zadawaj mi pytań, na które aktualnie nie znam odpowiedzi. - mruknęłam i odwróciłam się do niego - Myślałam o Tobie. Chyba nawet chciałam dać Ci szansę, ale zjebałeś to, Wiktor. Zjebałeś to całując tamtą laskę. - powiedziałam patrząc mu w oczy. Teraz widziałam w nich jedynie ból. Nie wiedziałam czy boli go jego własna postawa, czy moje słowa.

- Nie chciałem jej pocałować. Sama to zrobiła.

- Oh tak, a ja jestem wróżką. - rzuciłam sarkastycznie i wróciłam do przedpokoju. Blondyn oczywiście ruszył za mną. - Nie obchodzi mnie już co chciałeś, a czego nie. Wiem co widziałam, a Twoje tłumaczenia raczej tego nie zmieniają. - jedną ręką otworzyłam drzwi i wskazałam mu korytarz. - Miło, że chciałeś to ze mną wyjaśnić, ale wątpię, że w najbliższym czasie Ci się to uda. Żegnam.

Chłopak patrzył na mnie załzawionymi oczami, a ja jedyne co mogłam w tej chwili pokazać to obojętność. Nic już nie mówiąc opuścił moje mieszkanie, a ja zatrzasnęłam za nim drzwi, po których zjechałam w dół. Serce mówiło mi, że mam za nim biec, przeprosić i wyjaśnić wszystko na spokojnie, jednak rozum i duma mi na to nie pozwalały. Nie wiedziałam co będzie dalej. Wiedziałam jednak, że mocno go uraziłam i szybko się do mnie nie odezwie. Z mojej strony wyglądało to tak samo - nie miałam zamiaru go przepraszać. Według mnie postąpiłam dobrze i powiedziałam mu wszystko, co powinien usłyszeć.

Dlaczego więc czułam przez to jakieś cholerne poczucie winy w sercu?

***

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz