Rozdział 10 - Zrobię wszystko co będę musiał

805 67 55
                                    

       Dzień był rzeczywiście ciężki i nie wiedział jak bardzo jest zmęczony dopóki nie upadł. Przez chwilę miał wrażenie, że jego gorączka wróciła, ale Osamu był przy nim by go podtrzymać. Wciąż słyszał kondolencje, nie rozumiejąc dlaczego, ponieważ nikt nie raczył mu nawet powiedzieć co się stało.  Usiadł w końcu na łóżku, masując stopy, naznaczone już pęcherzami od drewnianych podeszw wysokich geta. Chodzenie w nich na dłuższe dystanse było najgorszą torturą. Książę wszedł do sypialni i na moment miał czelność wyglądać na zaskoczonego obecnością Omegi na swoim łóżku, ale skoro byli małżeństwem, to również jego łóżko, prawda?

- Jak się czujesz? - zapytał, przechodząc przez pokój, jakby omijał go specjalnie.

- Dobrze - mruknął, bo nie było to jakieś ogromne kłamstwo. Bolały go jedynie nogi i brzuch, bo niewiele zjadł z nerwów. Wszystko było jak sen, z którego chciał i nie chciał się wybudzić. Miał wrażenie, że Alfa stał mu się bardziej obcy, niż był, jakby małżeństwo nie było czymś do czego został stworzony. Krótki romans więc mu odpowiadał? Uniósł spojrzenie ze swych dłoni i dostrzegł jak szatyn ucieka gwałtownie wzrokiem. Nie, to nie była kwestia romansu, on bał się go dotknąć, choć wcześniej to robił, ale to były jedynie muśnięcia łagodzące ból czy drżenie. - Boisz się mnie? - jęknął cicho, a Alfa zaczął równie niezrozumiale mamrotać. - Osamu, czy teraz mi wszystko powiesz? - Skinął głową bez słowa i zacisnął wargi. - Co się stało jak straciłem przytomność? Jakim cudem jesteśmy małżeństwem skoro ci nie wolno.

- Mamy pozwolenie sądu - mruknął niepewnie. - Znaczy - jęknął zaraz, masując kark w zakłopotaniu - wymusiłem na nich to pozwolenie.

- Jak? - warknął, bo miał dosyć, że wszyscy traktują go od rana tak delikatnie. Oczywiście był Omegą, z fizjologicznego punktu widzenia, jego drugą płcią była kobieta, skoro mógł urodzić potomstwo, ale z pierwszą płcią był przede wszystkim mężczyzną i nie był słaby. - Osamu - krzyknął, gdy szatyn spuścił wzrok, ponownie unikając spojrzenia na niego.

- Ugryzłem cię - jęknął. - Chuuya, ja wiem, że nie rozumiesz. Ja też, ale mamy pozwolenie, aby świat nie dowiedział się za szybko, że inteligentna Alfa i cesarski syn złamał prawo. Mój ojciec zniknął, po tym jak wpadł w szał i zaatakował mnie, a później mojego brata - powiedział, drżąc na całym ciele. - Będę teraz pilnowany. Cały mój dorobek zostanie przekazany do analizy, skupiając się na tym co robiłem od początku naszej znajomości.

- Od początku? - mruknął, bo wiedział, że przez co najmniej pół roku książę nie wykonywał żadnych cesarskich obowiązków, z wyjątkiem tych, mających na celu wychowanie go na księżniczkę, a więc nie posiadał naukowego dorobku.

- To tylko mała komplikacja, kochanie - sapnął, cóż, kłamał. Nie był to mały problem jak starał się wmówić wszystkim wokół. Owszem, już wcześniej interesował się problemami gatunków, ale roczna przerwa od akademii, zmiana tematu naukowego, budowanie papierowych modeli, to nie było coś czego oczekiwał sąd. Chciał uchronić Omegę od całej biurokracji. - Tak długo jak nie dziczeję nasze małżeństwo jest bezpieczne.

- Chodź do mnie - burknął w końcu, wyciągając dłonie w stronę księcia. Chciał w końcu poczuć coś więcej niż muśnięcie, które jedynie budowało w nim zniecierpliwienie, nie bezpieczeństwo. Tak powinien się przecież czuć, bezpiecznie, przy swojej Alfie, jak tamtego dnia, ich pierwszego pocałunku. Chciał być otoczony zapachem szatyna, jego ciałem.

- Nie mogę Chuuya - sapnął, mierząc wzrokiem postać na łóżku. Spojrzenie było ponure i spragnione. - Nie jestem teraz zbyt stabilny emocjonalnie. - Tak, widział to, jak drżał, jak patrzył, jak wyglądał bezbronnie we wszystkim co robił. Alfa był przerażony i zestresowany, co starał się ukryć, ale nie mógł zrobić tego przy kimś, kto znał jego myśli i czyny.

[BSD] Ostatnia Omega - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz