Capela x Erwin

2.5K 45 16
                                    

Pov. Capela
Jakaś ekipa znowu robiła bank i uciekała przed policją. Ścigaliśmy ich dopóki im sie silnik nie zepsuł. Wysiedli z auta i zaczeli do mnie celować z broni, oraz kazali mi wyjść z pojazdu i oddać im klucze. Wysiadłem z radiowozu zostawiając klucze w statyjce a wtedy tylko trójka z czwurki wsiadła.

-Wsiadajcie szybko! - Krzykną ten który wciąż do mnie celował

-A co z tobą? - Zapytał sie kierowca

-Jedzicie póki nie są wkurwieni i nas nie rozstrzelali! - odrzykną ten co został

- Kochamy cie stary! - krzykną kierowca odjerzdzając z piskiem opon

I nagle słysze strzały. Spojrzałem w strone gdzie padł ostrzał i zobaczyłem dużo krwi, oraz leżącego napastnika.

-Czy was powaliło on miał mnie na muszce! - krzyknąłem

Podeszłem do rannego kucnąłem przy nim i ściągnąłem mu maske. Zauwarzyłem Erwina z zamykającymi sie oczami.

-LSPD do EMS mamy postrzelonego potrzeba karetki na moje 20 - zgłosiłem na radiu i zaraz potem je wyłączyłem

-Spokojnie Erwin niezamykaj oczu - powiedziałem do niego

-B-b-boli - powiedział z łzami w oczach było mi go szkoda. Nie chciałem by umarł w sumie nie wiem czemu.

-Hej Erwin spójrz na mnie nie zamykaj oczu - Chciałem żeby nie przestawał na mnie patrzeć. Bałem sie o niego.

Bałem sie że strace kumpla lub kogoś więcej niż przyjaciela. Nagle usłyszałem karetke. Medycy z niej wyszli i do nas podbiegli.

-Co sie stało? Gdzie oberwał? - spytał sie jeden medyk który zaczoł opatrywać Erwina.

-Został postrzelony przez policjantów. Sądze że dostał w brzuch ramię i nogi. -Odpowiedziałem medykowi

Medycy zabrali go do karetki i pojechali do szpitala a ja za nimi. Reszta policjantów brała udział w pościgu za moim pojazdem który chyba zgulibi. Kiedy dojechaliśmy pod szpital ratownycy wzieli go na sale operacyjną. Ja usiadłem przed salą i czekałem na koniec operacji.

*troche później*

Operacja trwała już godzine cały czas siedziałem pod salą czekając na koniec operacji. Nagle wyszedł lekaż wyszedł z sali podeszłem do niego.

-Pzepraszam czy wiadomo co z stanem Erwina - Spytałem

- Panu Erwinowi nic nie grozi. Jego stan jest stabilny. Stracił troche krwi. Niestety pacjent jest wciąż nieprzytomny. - Oznajmił lekaż

- Czy moge go zobaczyć - Spytałem lekaża

- Oczywiście. Pacjent jest w tej sali - Wskazał na sale obok mnie - Jeśli sie wybudzi prosze go nie męczyć i mnie poinformować

Kiwnąłem głową w ramach podziękowania. Weszłem do sali oraz usiadłem koło łóżka i złapałem Erwina za ręke.

-Mam nadzieje że sie niedługo obudzisz - Powiedziałem pochylając sie nad nim i go pocałowałem w policzek. Po chwili znowu usiadłem na krzesło i patrzyłem sie w niego. Był taki słodki kiedy spał. Szkoda że był nieprzytomny.

-C-c-capela? - Spytał mnie Erwin który dopiero sie obudził po operacji.

-Erwin ty żyjesz! - powiedziałem przytulając sie do niego z ulgą.

-No tak czemu miał bym nie żyć? - spytał się mnie po czym próbował usiąść - Agh! - krzykną cicho z bólu

-Spokojnie połóż sie zostałeś postrzelony więc będzie boleć - powiedziałem uspokajając go bo nie chciałem żeby wstał bo może sobie zrobić krzywde

-No..... dobrze - powiedział kłqdąc sie spowrotemna łóżku

- Pójde po lekarza i zaraz wrócę - powiedziałem wstając i wychodząc z sali koło której stał lekarz

-Dzień dobry pan Erwin sie obudził - powiedziałem to do lekarza

-Oh-powiedział zaskoczony medyk - To świetnie - powiedział zachwycony

Po czym wraz z medykiem poszliśmy do sali.

-Prosił bym pana o opuszczenie sali - zwrucił sie lekarz w moją strone.

-Dobrze - powiedziałem i wyszedłem na korytarz oraz usiadłem na krześle

*20 min później*

-Dobrze może pan wejść - powiedział to lekarz w moją strone

-dziękuje - powiedziałem wchodząc do sali

Podeszłem do lużka na którym leżał Erwin. Usiadłem tam gdzie wcześniej.

-Ile mi grozi? - spytał sie mnie pastor

-Nie wiem - odpowiedziałem - Narazie sie tym nie przejmuj

Nagle wstałem i usiadłem koło niego. Złapałem go za biodra orz przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem w usta namiętnie. Całowaliśmy sie tak jeszcze przez kilka minut dopóki nie zabrakło nam powietrza. Później sie od siebie oderwaliśmy.

Słowa:636

5 city shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz