~Max~
Była już 22:34. Ciągle miałem wyrzuty sumienia, że sprzedałem własną żonę a wcześniej byłem dla niej takim skurwielem.
Wziąłem laptopa i zacząłem coś przeglądać. Wtedy usłyszałem skrzypienie drzwi i zobaczyłem małą postać w drzwiach. To był Harry. Znowu tęsknił za matką. Z mojej winy!
- Co się stało? - zapytałem.
- Tęsknię za mamą. - odpowiedział Harry choć spodziewałem się tej odpowiedzi.
Wziąłem go na kolana i mocno przytuliłem. Chyba jeszcze nigdy nie tuliłem własnego syna. Zawsze Stacy przy nim była, ja byłem dla niego jak obcy.
Harry zasnął przytulony do mnie, wziąłem go ma ręce zaniosłem do jego łóżka i przykryłem.
Wyszedłem z pokoju młodego i poszedłem do salonu. Spojrzałem na komodę, było tam zdjęcie Stacy z Harrym. Byli wtedy w wesołym miasteczku. Wziąłem zdjęcie do ręki i się rozryczałem. Pierwszy raz odkąd ją znam tak bardzo się nią przejąłem. W chuj się bałem co się z nią dzieje tym bardziej że Richard nie dał mi jej nawet do telefonu.
Ubrałem się i poszedłem do sąsiadki spod 3.
Zapukałem
- O, dobry wieczór Max! - przywitała się wesoło staruszka.
- Dobry wieczór pani. - odpowiedziałem.
- Co Cię do mnie sprowadza o tej godzinie? - zapytała chichocząc staruszka.
- Mam prośbę, czy została by pani z Harrym? - zapytałem. - Wiem że już późno i nie chciałbym robić problemu...
- To nie problem! - szybko przerwała. - Zabiorę swoje rzeczy i już do pana idę! - szybko odparła.
- Naprawdę nie wiem jak mam Pani dziękować...- powiedziałem.
- Och, nie masz za co. - odpowiedziała szeptem wchodząc do mojego mieszkania.
Szybko zbiegłem po schodach, odpaliłem samochód i pojechałem. Pojechałem odzyskać moją żonę i dziecko. Nie powiadamiałem Richarda, bo wiedziałem, że wtedy nie mam szans. Nie byłem tam mile widziany.
---------------------
Po 30 minutach drogi dojechałem. Zostawiłem samochód w okolicznym lasku, żeby nikt mnie nie zobaczył poszedłem pieszo. Już było widać "dom" Richarda. Miałem nadzieję, że nie ma go na miejscu i uda mi się zabrać Stacy.
Ubrałem okulary przeciwsłoneczne i zapukałem do wielkich drewnianych drzwi.
Otworzyła mi Mary, wspólniczka Richarda.
Nie poznała mnie. I dobrze.- Witam, ja do Richarda. - przywitałem się z blondynką.
- Szefa nie ma. - odpowiedziała.
- Zaczekam. - powiedziałem stanowczo i wszedłem do środka wymijając Mary.
Usiadłem na kanapie a gdy tylko Mary wyszła zaczepiłem pierwszą lepszą dziwkę.