45. Serce. (III)

65 15 0
                                    

   — Jak to... To dlaczego nie jesteście...
   — Nie wszystko jest takie proste jak się wydaje Jioh. Gdyby było to możliwe, tak by właśnie było.
   Jungkook sprawił, że w głowie Jioha powstały kolejne pytania. Tym bardziej, że wciąż kocha...? Nie powiedział przecież, że kochał. Jioh dobrze zakodował te słowa, a to oznaczało, że jego tata żył.
   — On ciebie nie kocha? — spytał zbyt bezpośrednio.
   Jungkook twardo oznajmił, że limit pytań się skończył. Młodszy natomiast skierował głowę w dół. Dowiedział się dość dużo, ale wciąż za mało. Powrócił ponownie do tematu Seogyuma mówiąc, że się starał, że chciał spełnić chociaż dobrze tą wolę, skoro w innych nie jest najlepszy.

   ***

   Kolejne dwa dni Jioh źle się czuł. Spędzał czas w łóżku i usprawiedliwiał się, że to na pewno przez tą głupią wspinaczkę i wylądowanie tyłkiem w fontannie. Nie chciał, żeby ponownie była zapisana jego wizyta w skrzydle szpitalnym, więc lekarz przyszedł do niego stwierdzając, że to zwykła grypa i zalecił branie podstawowych leków, oraz tych poprzednich. Pobrał tylko krew do badań i tyle.
   Po kolejnych trzech dniach stan jego zdrowia znacznie się pogorszył. Ledwo był w stanie dojść do toalety, więc chcąc czy nie chcąc trafił na salę w szpitalu. Odwiedziła go tam Hinea, która rozmawiała tylko z lekarzem, a nie nim. Podchodząc do niego i spoglądając nie zapytała nawet o to jak się czuje, ale jemu na tym nie zależało. Było mu strasznie gorąco, a wewnątrz miał wrażenie, jakby wszystko go swędziało.
   — Czy Królowa mogłaby zapytać ojca w moim imieniu, że jak najdzie czas to czy mógłby mnie odwiedzić?
   — Oczywiście.
    Otępiały podniósł dłoń bliżej twarzy, chciał spojrzeć na to na co patrzyła ona. Dostrzegając rękę i widoczne czarne kreski, które były niczym innym jak kolorem jego żył. Przeraził się.
   Szybko odwrócił się na drugi bok nie chcąc, żeby ona na to patrzyła, bo odczuwał to tak jakby była zadowolona. Jioh nie wiedział co się dzieje, a lekarze nie mówili niczego szczegółowego. Gdy wyszła anioł ciężko spojrzał na swojego lekarza pytając co mu jest i kiedy wyzdrowieje.
   — Gakra? — zapytał Jioh nie znając choroby.
   — Zakażenie krwi. — wyjaśnił dość krótko zakładając nową kroplówkę.
   Jioh przełknął ślinę zdenerwowany i przymknął oczy. Pobierali mu krew już jakiś czas temu, więc wiedzieli wcześniej. Nie zorientował się, żeby podawali mu jakieś inne lekarstwa na taką chorobę.
   — To coś groźnego? — zapytał.
   — Twój organizm musi sam zwalczyć chorobę.
   Hinea nie przekazała Królowi żadnej wiadomości. Jungkook nie pojawił się w skrzydle szpitalnym przez kolejny dzień. Stan Jioha znacznie się pogorszył. Widoczne wtedy przez skórę czarne żyły przeniosły się na całe jego cialo. On sam nie wiedział, czy mógł spać gdy ktoś go odwiedził, więc ciężko było mu cokolwiek stwierdzić. Większość czasu przesypiał będąc całkowicie bez sił, a swędzenie w skórze przeobraziło się w pieczenie. Bywały momenty, że nie mógł wytrzymywać bólu i najzwyczajniej  płakał.
   Dużo też myślał, nawet wtedy gdy jego głowa nie chciała współpracować i okropnie ciążyła. Obmyślał plan jak będzie uczyć się latać samodzielnie obmyślając bezpieczne miejsca i skarpy. Myślał o tym co powiedział mu Król i często śnił o domku z niebieskim dachem, że miał wrażenie, jakby wcale z niego wtedy nie wychodził. To też musiało kiedyś zostać zastąpione koszmarem, a na dodatek budząc się dostrzegł Hineę.
   Jego oddech nie był stabilny. Stał się świszczący i ciężko było mu łapać wdechy.
   — Przyjdzie...?
   Ciężko mu się mówiło, a i te słowa wypowiedział szeptem. Nie wiedział czy ona nawet to usłyszała, ale nie odpowiedziała. Może powiedział zbyt niewyraźnie? Albo był już, gdy spał i nie chce go oglądać? Jioh przypomniał sobie jak kilka dni temu został przytulony. Jungkook nie zrobił tego sam z siebie, tylko coś musiało się stać, żeby to zrobił. Jioh poznał już jego chwilowe udawane zainteresowanie. Jej krótka wizyta sprawiła, że to co wtedy powiedział do niego Jungkook mogło być zwykłym kłamstwem, żeby głupi dzieciak się odczepił. Wszystko i tak musiałby zachować dla siebie, więc mógł nawet powiedzieć, że jego rodzic był zwykłym kucharzem.
   Jioh by uwierzył w te słowa, dlatego stwierdził jednoznacznie, że jest naiwny. Mógł chorować już wcześniej i oni mogli o tym wiedzieć. Wokół wszystko wydaje się takie spokojne, jakby każdy o wszystkim wiedział, jakby tak właśnie miało być.
   Może stąd to wszystko wokół niego jak daleki pokój, ignorowanie go, kłamstwa i brak zainteresowania. Może wiedzieli, że jest tylko przez krótki okres czasu i zniknie. Może dlatego Jungkook tak lekko przyjął jego słowa odnośnie tego, że mógł zginąć. Nikt nigdy nie interesował się tym, czy będzie kiedyś latał, czy nie. Naobin miał wszystko dookoła, kiedy Jioh nie posiadał nawet skrawka, tego co on. Wydawało mu się, że zawsze oczekuje zbyt wiele od swojego ojca, dlatego rzadko się wychylał nie chcąc mu przeszkadzać i zabierać czasu. Tłumaczył to sobie, że Naobin potrzebuje go bardziej, bo przecież jest następcą tronu.
   Jioh poczuł ucisk w klatce piersiowej. Wymuszając w jej kierunku uśmiech szepnął kłamiąc, że może ojciec jutro przyjdzie chociaż wiedział, że tak się nie stanie i ona też wiedziała. Nie odpowiedziała mu ponownie, a Jioh odczuwał to tak, jakby zachowywała się, jakby go już nie było.
   Od zawsze wiedział, że coś jest nie tak. Od zawsze był chory i w dodatku przeklęty, bo jaki anioł posiada parę małych rogów i czarne pióra? W jego głowie wszystko łączyło się w całość. Przypomniał sobie nawet o tym, że ojciec nie zapytał go o to, gdy zatrzymał wtedy kilka razy czas, a był strasznie na to uczulony. Zakasłał dość przerażająco, a Hinea wyszła szybko, jakby miała się czymś zarazić.
   Został sam. Patrząc w sufit widział dach niebieskiego domku i oczko wodne. Myślami wciąż tam był, a chociaż czas powinien mu się dłużyc, to dla niego mijał bardzo szybko. Zastanawiał się nad obrączką, którą zabrał mu wtedy Jungkook i nad tym, że nie zdążył jeszcze nikogo pocałować. Nie wiedział jakby miało to wyglądać, dlatego w myślach tworzył sobie tą scenę z kimś kto nie istnieje.
   Atak kaszlu zaatakował go ponownie i obudził w nocy. Miał wrażenie, jakby ułamki sekundy dzieliły go od duszenia się, a gdy trochę wszystko odpuściło nie mógł się uspokoić, bojąc się że zaraz będzie powtórka.
   ~ Będzie dobrze...
   ~ Będzie lepiej...
   Ale bał się, bo nie mógł nikomu tutaj ufać. Mimo wszystko przypomniał sobie ojca Jiae, gdy uczył go wtedy latać. Jioh tracąc kontrolę został wtedy przez niego złapany, żeby nie spadł w dół. Uśmiechnął się na to wspomnienie zasypiając.
   Jioh mi wrażenie że kiedyś, w którymś momencie ktoś chwyta jego dłoń i mocno ściska. Czuł potrząsanie, jednak sen był silniejszy od tego żeby wrócić do rzeczywistości i spojrzeć na świat, który nigdy do niego nie należał. Coś działo się, jednak nie wiedział do końca co. Czuł zimno, ale nie czuł już łóżka ani kołdry.
  Czy tak to wszystko wygląda?

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz