Bill w końcu wyszedł z samolotu po chyba najgorszym locie w jego życiu, jakieś dziecko nie mogło przestać ryczeć i przez co rudzielec nie mógł skupić na książce. Ulżyło mu więc gdy wyszedł w końcu na świeże powietrze a chwilę później był w drodze do domu. Już czuł zapach ciasta. Jeśli czegoś brakowało mu w Egipcie to zdecydowanie gotowania jego mamy. On sam potrafił ugotować, ale jego umiejętności były dość ograniczone.
Aportował się pod Norę, a jego mama już wyszła z Nory i wręcz rzuciła się mu na szyję. Czasami zapominał, że jego rodzeństwo już jest starsze i oczekiwał, że też będą stali w drzwiach czekając na niego.
— Fred ma dziewczynę! — wrzasnęła Molly.
— Wiem, Ginny pisała. — powiedział Bill odkładając bagaż obok stołu — Zapomniałem w ogóle, że Fred i George są pełnoletni. George też ma dziewczynę...
— Nie, ale Ginny pisała, że ona i Ron bardzo lubią dziewczynę Freda. — powiedziała Molly — Charlie dzwonił. Nie dostał wolnego, Jo też nie. A szkoda. Miałam nadzieję, że znów nas odwiedzą. Tak ładnie razem wyglądają. — dodała — A ty masz jakąś dziewczynę?
— Nie mam, mamo. — powiedział Bill kręcąc głową.
Pomyślał o Scarlett, oczywiście, ale byli tylko na dwóch randkach, nie byli w związku bo żadne z nich tego nie zasugerowało. Nie chciał robić jego mamie nadziei, samemu sobie też, ja związek z nią. Poza tym doskonale wiedział jaka czasem potrafi być jego mama i wiedział, że dzwoniła do Charliego po kilka razy dziennie, gdy w końcu się wszyscy zorientowali, że on się w niej zakochał.
— A szkoda. — powiedziała Molly — Już dzieckiem nie jesteś...
— Mamo, gdy przyjdzie pora i pojawi się odpowiednia dziewczyna to się ożenię. — powiedział, gdy położyła przed nim kawałek ciasta.
— Wiesz coś więcej o dziewczynie Freda? — zapytała Molly — Nie patrz tak na mnie Bill, wiem, że tobie mówią o wiele więcej niż mnie.
– Ginny napisała, że jego dziewczyna jest wspaniała, bardzo miła i mądra. — odparł — Ale nie wiem nic więcej. Już nie mają ośmiu lat, nie piszą do mnie z najdurniejszą rzeczą! Fred ostatnio do mnie pisał to odpowiedź na jego życzenia urodzinowe.
Miło było zobaczyć ponownie Hogwart. Miał z tego miejsca bardzo dużo fantastycznych wspomnień. Nauczyciele, a już w szczególności profesor Flitwick, bardzo ucieszył się na jego widok. Bill poznał dziewczynę swojego młodsza brata i mimo, że przez chwilę miał wrażenie, że za bardzo się od siebie różnią, to zorientował się, że są fantastyczną parą.
— Co myślisz? — zapytała go mama szarpiąc go za koszulę.
— Myślę, że jest świetna a co? — zapytał Bill.
— Tak się od siebie różnią. — odparła
— Mówisz to tak jakbyś ty się nie różniła od taty. — powiedział Bill.
— Chodzi mi o to...
— Wiem o co ci chodzi. Shey jest pedantyczna i bardzo ułożona a Fred... Fred to definicja słowa chaosu. — powiedział Bill.
— Podoba mi się sposób w jaki na niego patrzy. — powiedziała Molly — Lubię ją. Jest taka miła.
Rozpoczęło się ostatnie zadanie turnieju. Bill usiadł ze swoim rodzeństwem i próbował wyciągnąć od nich coś czego by nie powiedzieli rodzicom. Z Ronem interakcja była utrudniona bo był zestresowany tym, że jego najlepszy przyjaciel zniknął w potężnym labiryncie.
Czasami miał ochotę wrócić na stałe do Anglii. Poprosić o przeniesienie w pracy, ale odkąd poznał Scarlett rzadko o tym myślał. Było mu dobrze tak gdzie mieszkał. Chciał poznać bliżej Scarlett, dowiedzieć się więcej o niej i dopiero wtedy powiedzieć o tym swoim rodzicom i rodzeństwu, ale oni i tak mu się dziwnie przyglądali. Nie tak dziwnie jak na Freda, który bez przerwy gapił się na Shey Nelson. Swoją dziewczynę.
— Gapisz się na nią od dwudziestu minut. Zaraz się zaczniesz ślinić. — powiedział rozbawiony Bill.
— Aha...
— Czy ty w ogóle wiesz, że do ciebie mówię? — zapytał szturchając go.
— Tak. — mruknął.
— Nie przejmuj się. — powiedział George — Ma tak odkąd zakochał się w Shey. — odparł po czym mocno potrząsnął, Fred przeklnął głośno.
— Nie przeklinaj. — zawołała Molly.
— Co ty robisz George? — zapytał Fred.
— Nie wiem... przywracam do żywych? — powiedział George wzruszając ramionami.
— Bill, on mnie znowu szturcha. — powiedział niezadowolony Fred.
— Nie masz pięciu lat byś skarżył. — powiedział Bill — Ginny mogłaby skarżyć...
— Ale ja mam trzynaście...
— Co? — zapytał Bill — Od kiedy?
— Od sierpnia, idioto. — warknęła Ginny.
— A nie jedenaście? — zapytał Ron.
— A nie dziesięć? — zapytał George.
— Chyba wiem lepiej ile mam lat. — powiedziała Ginny — Naprawdę myślałeś, że mam pięć?
— Nie... myślałem, że masz siedem.
— Ty wiesz w ogóle ile ty masz lat? — zapytał Fred.
— Zabawne. — powiedział Bill — W listopadzie będę miał dwadzieścia pięć lat.
— Serio, aż tak stary jesteś? — zapytała Ginny.
— Czemu myślałem, że masz już z trzydzieści? — zapytał George.
— Nie przesadzaj. — powiedział Bill.
Zanim się obejrzeli trzecie zadanie dobiegło końca. Harry wylądował na trawie z martwym ciałem Cedrika Diggory'ego. Bill rozszerzył oczy ze zdziwenia i przyciągnął do siebie Ginny zasłaniając jej oczy. Dziewczyna jednak odwróciła się przytulając do starszego brata.
— Co się stało? — szepnął.
— Harry... — mruknął Ron próbując się zerwać z miejsca wraz z Hermioną ale mama go przytrzymała.
— Bill, co się stało? — zapytała Ginny zaciskając oczy.
— Nie wiem. — mruknął Bill — Nie martw się, zaraz opanują sytuację.
— On wrócił! — powiedziała Harry — Voldemort wrócił.
Billowi aż serce prawie stanęło w klatce piersiowej. Nie za bardzo wiedział co powinien teraz zrobić i jak się zachować. Czy w ogóle powinien coś zrobić. Chciał ochronić swoją rodzinę i na chwilę zapomniał o wszystkim i myślał tylko o tym, że rodzina jest dla niego najważniejsza. Nie przeżyłby straty rodziców, albo straty swojego młodszego rodzeństwa. Był najstarszy. Chciał ich chronić przed wszystkim, nawet gdy mieli po pięć lat i bali się potworów z szafy czy spod łóżka. Nie chciał aby cokolwiek im się coś stało.
CZYTASZ
The Night We Met | Bill Weasley
FanfictionScarlett wiedziała co to znaczy strata swojego ukochanego, dlatego od tej pory uważała i bardzo się zmieniła. Po czasie jednak dochodziła do wniosków, że ona i jej były były narzeczony są bardzo się spieszyli a jej ona pokochała długowłosego rudziel...