Rozdział 6

326 19 4
                                    

Rosie

Od tego cholernego pocałunku minął tydzień, a ja nadal nie mogę o nim zapomnieć. Wciąż czuję jego ciepło i zapach. Wciąż widzę przed sobą jego zdenerwowaną twarz. Jego pełne pożądania oczy. Niebo powoli ciemnieje, słońce kryje się za horyzontem, a ja jak głupia stoję przed lustrem i wpatruję się w swoje odbicie. Nie wiem jak mogłam dopuścić do tego, że moje życie skomplikowało się do tego stopnia. Wzdrygam się gdy w kieszeni spodenek czuję wibracje telefonu. Wzdycham zirytowana gdy po raz enty tego tygodnia widzę na wyświetlaczu imię Michael'a. Wydzwania do mnie codzienne, non-stop. Tak jakby nie miał co zrobić ze swoim życiem. 

Jakie to głupie. 

On dzwoni i wysyła sms'y co chwilę, natomiast Grey kompletnie ucichł. Od tamtego pocałunku nie odezwał się do mnie ani razu, nie pojawia się w moich drzwiach. Zniknął tak jakby nigdy nie istniał. Zirytowana odbieram telefon.
- Michael, już ci mówiłam wcześniej żebyś przestał do mnie wydzwaniać. Mam cię dosyć – dupek myśli, że jak będzie dzwonił do mnie jak szalony to wybaczę mu. Owszem, mogłabym to zrobić, ale taka decyzja byłaby wtedy kierowana nie tyle samą miłością co zwykłą irytacją.
- Kochanie, naprawdę chciałbym się pogodzić. Tyle mam ci do powiedzenia. Zresztą poczekaj do jutra. Jutro się zobaczymy – gdy kończy zdanie, moja prawa brew momentalnie unosi się ku górze.
- Jutro? O co ci chodzi?
- Zobaczysz jutro – i tak po prostu rozłącza się. Nie wiem o co chodzi, ale to zaczyna robić się coraz dziwniejsze.

*****

W piękny sobotni poranek dowiedziałam się o co tak właściwie chodziło mojemu byłemu już chłopakowi. Ręce bezsilnie opadają mi w dół gdy rano jak zwykle wychodzę pobiegać, a przed moimi oczami pojawia się ON. W dodatku ma na sobie strój do biegania. 

Kuźwa.

Tak właściwie to od kiedy ten koleś biega? Przecież zawsze śmiał się ze mnie, że tak wcześnie rano zwijam się z łóżka po to by bezsensownie poruszać nogami. Teraz jednak jak nigdy nic stoi przed moim domem i rozciąga się machając rękami na prawo i lewo. Widać, że cokolwiek związane ze sportem jest mu obce, bo jego rozciąganie wygląda komicznie.
- Możesz mi szanownie powiedzieć co robisz tutaj tak wcześnie rano? – zatrzymuje się na chwilę, że niby był tak zajęty rzucaniem się w przód i w tył, że nawet nie zorientował się, że stoję tuż obok. Podnosi głowę, po czym uśmiecha się do mnie szeroko.
- Mieszkam tutaj – chwilę zajmuje mi pojęcie tego, o czym do mnie mówi. Mieszka tutaj? Jak? Kiedy? Gdzie?
- Jak to mieszkasz tutaj? – wskazuje na dwa domy dalej.
- Tam. Dwa dni temu dowiedziałem się, że ten dom jest pusty przez kilka miesięcy, więc pogadałem z właścicielami i pozwolili mi go wynająć na ten czas. Mówiłem, że jeszcze cię odzyskam i zrobię NAPRAWDĘ wszystko by tak się stało – nie mogę uwierzyć własnym oczom i uszom. 

To jest jakiś ponury żart. Bardzo ponury żart przez który bardziej nie wiadomo czy mam się zacząć śmiać czy płakać. 

Minął cholerny miesiąc, ja zaczęłam podnosić się po wszystkim co mi zrobił, a on jak gdyby nigdy nic zamieszkuje tuż obok mówiąc, że chce mnie odzyskać.
Jak mogłaby w takiej sytuacji zareagować normalna dziewczyna?
Otóż nie wiem, bo nią nie jestem. Nigdy nie uważałam się za w pełni normalną. 

Zresztą zdrada dla mnie jest niedopuszczalna. Nie ma opcji. Zero szans. Tak bardzo chciałabym mieć teraz przy sobie Rachel. Ona na pewno pomogłaby mi go pogonić.
- To są jakieś żarty? Ukryta kamera, czy coś? – demonstracyjnie rozglądam się po okolicy szukając kamer. Michael w odpowiedzi jednak tylko jakby od niechcenia wzrusza ramionami.

Super, jesteśmy sąsiadami.
Juhu! 

Opieram dłonie o uda i nachylam się by uspokoić targające mną nerwy. Biorę kilka głębszych wdechów i wydechów. W momencie gdy moje oczy podnoszą się i trafiają na dom Greyson'a, do głowy wpada mi tak głupi pomysł, że aż sama jestem zdziwioną swoją głupotą.
- Przykro mi, za późno. Już się z kimś spotykam – wypalam bez zastanowienia. Tak, bez totalnego zastanowienia. Działam jak typowy facet. Najpierw coś powiem, a później przemyślę i dojdę do wniosku, że jestem jednak idiotką.
Boże.
Czy istnieje coś takiego jak limit ludzkiej głupoty?
No cóż, dla mnie najwidoczniej coś takiego nie istnieje. Słysząc to co powiedziałam, twarz Michael'a tężeje. Zaciska szczękę próbując przetrawić to czego dowiedział się przed chwilą. 

1# Pragnienie serca [+18] {ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz