Tego ranka obudziła mnie moja sowa stukająca dziobem o okno, więc wstałam tak szybko, że zakręciło mi się w głowie. To mógł być pierwszy list od ojca od pięciu lat. Kiedy dowiedział się, że trafiłam do Slytherinu przestał się do mnie odzywać i widywałam się z nim tylko w święta, gdyż w lato zawsze wysyłał mnie na mugolskie obozy. Po prostu nie chciał mnie znać. Przy wigilijnym stole też nie był zbyt rozmowny. Nie patrzył na mnie, a jedyne słowa jakie wydobywały się z jego ust to "cześć", "mhm" i "aha". Tylko Mama mnie rozumiała. Nie obchodziło ją w jakim domu byłam. Może to po części dlatego, że uczyła się w Beauxbatons, a Hogwart nie był dla niej niczym szczególnym. Dla mojego taty był on niegdyś drugim domem.
Sowa ponownie zastukała w szybę wygłaszając tym samym niemą prośbę o otworzenie okna. Nieco się zdziwiłam, że nie przyleciała w porze śniadaniowej jak wszystkie inne sowy. Nie przejmowałam się tym zbytnio tylko w pośpiechu obejrzałam list. Nie był od rodziców. Z resztą, skąd oni mogli wiedzieć, że dzisiaj nocowałam w dormitorium mojej przyjaciółki, Gryfonki - Hermiony Granger.
List był zaadresowany właśnie na ten pokój, ale był do mnie. Chwilę się nad tym zastanawiałam, ale w końcu ciekawość zwyciężyła i otworzyłam list:
Hey, Jas!
Spotkajmy się tam gdzie zawsze, pół godziny przed śniadaniem.
Bądź na czas.
~ Draco
Pokój życzeń! Uwielbialiśmy się spotykać przy kominku, siadać na wielkiej sofie i po prostu rozmawiać. Dzisiaj wybrał jednak dziwną porę na rozmowy, ale nie przeszkadzało mi to. Kiedyś wezwałam go o pierwszej w nocy tylko po to, żeby popatrzeć na gwiazdy. To było tuż po zerwaniu z Deanem Thomasem, uczniem Gryffindoru. Zerwał ze mną przez sowę. Żałosne. Ja i Malfoy byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi, ale nie moglibyśmy być nikim więcej. On co rusz przyprowadza kolejną dziewczynę do swojego dormitorium i Merlin wie co tam robią. Nie obchodzi mnie to. A może tak? Nie, jednak nie. Jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi, a te dziewczyny często ledwo zna. Nie pochwalam jego zachowania, ale dla mnie jest inny niż dla nich. Ciągle taki sam odkąd pierwszego dnia uspokajał mnie przed ceremonią przydziału. Tylko przede mną umiał się otworzyć.
Umyłam się, ubrałam, pożegnałam Hermionę i ruszyłam do pokoju życzeń, po drodze starając się nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Kiedy doszłam do celu, do śniadania zostało równo 30 minut. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go siedzącego w czarnym garniturze, który ostatnio stał się jego ulubionym sposobem ubioru. Siedział na naszej ulubionej, wspomnianej wcześniej, błękitnej sofie wyłożonej białymi poduszkami.
- Hej Jas.
- Cześć. Co tam? - zapytałam głupio.
- Hmm.. nic. Słuchaj. Muszę ci coś powiedzieć. Obiecaj, że nie ważne co ci teraz powiem, nie odwrócisz się ode mnie - złapał mnie za rękę i pociągnął ją delikatnie tak, żebym usiadła obok niego.
- Obiecuję - przyrzekłam.
- Przed rozpoczęciem roku szkolnego byłem w sklepie Borgina i Burke'a na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Poprosiłem, żeby coś dla mnie naprawili - kontynuował. - To coś. To Szafka Zniknięć.
- Dlaczego? - zaczęłam już podejrzewać o co w tym wszystkim chodzi, ale wolałam to usłyszeć z jego ust.
- Muszę pomóc... pomóc Czarnemu Panu - oznajmił. - Teraz już nie ma odwrotu.
- Ale... co musisz zrobić? - zapytałam ze strachem w głosie.
- Więc, przez szafkę zniknięć mam sprowadzić tu innych śmierciożerców, a potem mam zabić... zabić Dumbledora. - wyszeptał ostatnie słowa.
- Draco... ?- złapałam go za lewą rękę, i podciągnęłam materiał jego garnituru do góry. Mroczny Znak, tak jak myślałam odkąd powiedział "innych śmierciożerców". Zakryłam usta ręką.
- Spokojnie. Wykonam zadanie samemu. Tak, jak o to prosił Czarny Pan. Zaufał mi. Nie mogę go zawieść - mówił dumnie - ale ty się nie przejmuj. Chciałem wyjawić ci prawdę, zamiast co rusz wymyślać wymówki. To nic wielkiego. Dam sobie radę - powtórzył się.
- Obiecaj mi tylko, że wszystko będzie dobrze.
- Obiecuję.
Nie byłam taka głupia, żeby w to wierzyć, ale chciałam to usłyszeć. Draco przyciągnął moją rękę do siebie i przytulił mocno, jak to przyjaciel. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o naszych planach lekcji w tym roku i wyszliśmy z pokoju życzeń. Po drodze na stołówkę, Malfoy opowiedział mi dowcip o Heldze Hufflepuff, który rozśmieszył mnie do łez. Szliśmy przez korytarz śmiejąc się, kiedy na swojej drodze spotkaliśmy jego nową dziewczynę - Pansy Parkinson. Kiedy mnie zobaczyła spojrzała na mnie z nienawiścią, po czym podeszła do nas i przytuliła się do Dracona. Po chwili uścisk przemienił się w namiętny pocałunek. Pansy wpiła mu się w usta i poprowadziła go do ściany, gdzie założyła mu nogę na biodro i całowała go coraz namiętniej. Między pocałunkami z czarnowłosą , Draco spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem.
- Poczekaj na mnie w Wielkiej Sali, dobrze Jas?
- Okej - rzuciłam jak zawsze w takiej sytuacji. Przykre.
***
Prawie wszyscy zdążyli już wyjść po śniadaniu, a Draco nawet nie przyszedł. Miałam już dosyć czekania. Wstałam z miejsca i ruszyłam w kierunku pokoju wspólnego ślizgonów, zabrać książki na pierwszą lekcje. Po drodze minęłam łazienkę, z której wyszedł rozczochrany Draco i Pansy zapinająca guziki od koszuli. Z Malfoy'em byliśmy tylko przyjaciółmi. Nie obchodziło mnie co z nią robił. A przynajmniej nie powinno mnie obchodzić.
CZYTASZ
I'll be with you
Fanfiction- Draco, zrobię to dla ciebie. Przecież to nic wielkiego. Czego się nie robi dla przyj... - nie dał mi dokończyć złączając nasze usta w delikatnym pocałunku, który od razu odwzajemniłam. Nie mogłam się dalej okłamywać. Każda jego kolejna dziewczyna...