Rozdział 18

16.6K 448 9
                                    

Dzisiaj nastał dzień w którym, musiałam kupić sukienkę, zana ślub Libi i na jej wieczór panieński. Uwaga, trochę to potrwa.

Zaczęłam przebierać w milionach egzemplarzy na wieszakach. Dzisiaj na zakupy, udałam się z Libi i Panią Evans. Tak, tak wiem. Co ja robię z jego mamą na zakupach? Sama zaproponowała, żeby z nami iść, po za tym Libi musi wybrać suknię ślubną. Kto tak nie pomoże jak matka. Chciałabym mieć już swoją przy sobie albo chociażby z nią porozmawiać. Jak wrócę do domu, to koniecznie musze do niej zadzwonić. Strasznie za nimi tęskniłam.

Wyciągnęłam jedną z sukienek, a może bardziej materiał, który ją przypominał. Była czarna z milionem kryształków, na cienkich ramiączkach. Już chciałam ją odłożyć, ale przyjaciółka mnie uprzedziła.

- Przymierz ją. - spojrzałam na nią i pokiwałam głową. - Uciekaj powiedziałam. Co Ci szkodzi?

- Za dużo odkryte.

- Nie zmienia to faktu, że możesz ją przymierzyć. Zrób to dla mnie. Proszę. – franca wiedziała, że jak zrobi słodkie oczka, to ulegnę. Tak się stało.

- Dobra. – ruszyłam do przymierzalni. Ściągnęłam wszystko i założyłam to cudo.

Boże, wyglądałam pięknie. Miała głęboki dekolt z dodatkowym materiałem, tworząc coś na kształt falbany. Sięgała mi do połowy ud i miała odkryte plecy. Musiałam ściągnąć do niej stanik, przez co miałam widoczny po bokach zarys piersi. Idealnie podkreślała moją talię, jak i biust. Wyszłam z przymierzalni i na mój widok kobiety zaniemówiły.

- Ja pierdole. Mój brat padnie na zawał każdego organu w swoim ciele. - odezwała się Lib i zaczęła śmiać jak wariatka. - Wyglądasz cholernie seksownie. Jakie ty masz cycki. Dziewczyno. Nie dziwię się, że mój brat stracił dla Ciebie głowę. Mając takie ciało. - oznajmiła pokazując dłonią od góry do dołu.

- Przestań gadać głupoty. - czułam, jak się rumienię. - Ty musisz tak wyglądać, a nie ja. Wybiorę coś innego.

- Nie ma takiej opcji. Ja już wybrałam. - oznajmiła i pokazała mi sukienkę. Była beżowa i tak samo jak moja mieniła się milionem kryształków. Jej miała poświatę złota i długie prześwitujące rękawy. Kończyła się przed kolanem, w pasie była zwężona i następnie puszczona. Libi w drugiej ręce trzymała beżowe buty na bardzo cienkiej szpilce.

- Cudowna.

- Mówiłam, że będę się odznaczać. - zaśmiałyśmy się.

Kobieta poszła przymierzyć, a ja ruszyłam w poszukiwaniu butów i od razu je znalazłam. Czarne sandałki na bardzo cienkiej szpilce i platformie z paseczkiem na kostce. Założyłam je szybko, uprzednio szukając swojego rozmiaru i ustałam przed lustrem. Zaniemówiłam.

- Mój syn, zawsze miał dobry gust. - usłyszałam głos Pani Evans. Odwróciłam się i zobaczyłam, że stała oparta o ścianę kawałek dalej i uważnie mi się przyglądała.

- Nie jesteśmy razem i nigdy nie będziemy. Doskonale Pani o tym wie. - powiedziałam uprzejmie. Miałam dość tych insynuacji, chociaż każdy wiedział, jak wygląda nasza sytuacja.
Dołączyła do nas chwilę później Libi i patrzyłyśmy na siebie w lustrze.

- Będzie to nasza noc. - oznajmiła przyjaciółka i poszłyśmy się przebrać.
Został nam jeszcze wybór sukni ślubnej i sukienki dla mnie. Wiedziałam, że z tym drugim będzie problem. Właśnie byłyśmy w salonie sukien ślubnych i patrzyłam jak panna młoda biega od jednej do drugiej i krzycząc jakie to są piękne i że jest w raju. Śmiałyśmy się w najlepsze. Dołączyły do nas jeszcze dwie dziewczyny z jej klubu, w którym jest właścicielką i siostra Ethana.

Zaniemówiłam po raz kolejny tego dnia, gdy Libi wyszła z przymierzalni. Miała na sobie białą suknię z zabudowanym, koronkowym dekoltem, na grubych ramiączkach. Zwężona w pasie, żeby została puszczona i wyglądała jak księżniczka z bajki. Pełno tiulu. Wszystkie płakałyśmy, wyglądała obłędnie. Mama podeszła do niej i ucałowała, szeptając coś na ucho, co wywołało u niej uśmiech. Podeszłam do niej i przytuliłam.

- Wyglądasz przepięknie. Ethan to dopiero szczęściarz. – uśmiechnęła się na moje słowa.

- Zobaczysz. Ty też będziesz szczęśliwa.

- Wątpię. Nie ważne.

- Mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę. – spojrzała na mnie błagalnie. Znowu coś wymyśliła. – Zostaniesz moją świadkową? – otworzyłam szeroko oczy.

- Serio?

- Tak. – pokiwała ochoczo głową. – To jak zgadzasz się?

- Jezu, tak wariatko. – przytuliliśmy się, a dziewczyny zaczęły klaskać i piszczeć. Teraz byłam szczęśliwa.

Późnym wieczorem, dopiero pojawiłam się w domu. Odczytałam smsa od taty, że musimy porozmawiać i mam się odezwać jak wrócę. Tak też zrobiłam. Wybrałam odpowiedni numer i czekałam. Jeden sygnał. Drugi.

- Co ty robiłaś cały dzień?. – usłyszałam w słuchawce, spokojny głos taty.

- Pomagałam Liberty wybrać suknie ślubną

- No tak. Ślub. – nagle jego głos spoważniał.

- Co się stało tato?

- Pierwsza rzecz. Znaleźliśmy ciała twoich ochroniarzy. – zakryłam usta dłonią, na jego słowa.

- Jak to? Gdzie?

- Zostały nam przysłane pocztą pod dom.

- Jezu święty.

- Szukamy, kto to zrobił, ale zapadli się pod ziemię.

- Niekoniecznie. Raczej w powietrzu.

- Co masz na myśli?

- Lucas ich torturował, następnie spalił żywcem na stosie.

- Lubię tego chłopaka. – zaśmiał się.

- Ta. Wiesz co powiedział po wszystkim?

- Co?

- Ethan do niego, że jest pojebany, a on, że woli określenie człowieka z wyobraźnią.

Teraz to już śmiał się głośno. Nie powiem śmiałam się z nim. Może i byliśmy psychicznie, ale było nam z tym dobrze.

- Cieszę się, że sprawa załatwiona.

- Również tatusiu.

- Layla. – przerwał na chwilę, a ja z jego tonu odczytałam, że cokolwiek powie, nie spodoba mi się. – Chciałbym, żebyś po weselu wróciła ze mną do Włoch.

- Co? Dlaczego?

- Czas, żebyś poznała swojego męża.

- Tato.. – mój głos drżał.

- Córeczko. Wiedziałaś, że czas ten nadejdzie.

- Ale nie tak szybko.

- Wszystko się skomplikowało i musimy Cię w końcu pokazać. – łzy ciekły mi po twarzy. Koniec mojej wolności.

- Dobrze.

Rozmawialiśmy jeszcze trochę i poprosiłam, żeby zawołał mamę. Pomogła mi trochę, zrozumieć wszystko. Zawsze mi powtarzała, że jestem silna. Sama została wydana za nieznajomego, a teraz kochają się ponad wszystko. Miałam nadzieję, że mi też się trafi taka miłość. Odłożyłam telefon i nalałam sobie wina, a później tak wypiłam całą butelkę. Jutro czyli we wtorek panieński Libi, a w sobotę ślub. Niestety w naszym świecie wszystko działo się za szybko. Chociaż Lib dobrze trafiła i byłam o nią spokojna. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.

Miałam na sobie suknie ślubną, pięknie wyglądałam. Właśnie szłam do ołtarza, wszyscy się cieszyli. Byłam już prawie na końcu, gdy pan młody się odwrócił. Zamarłam. Stał tam stary i obleśny dziad. Cały umazany krwią. Kawałek dalej zobaczyłam Lucasa podpierającego ścianę, a prosto w serce miał wbity nóż. Był blady, ledwo trzymał się na nogach. Chciałam już biec mu na pomoc, ale mój przyszły mąż złapał mnie za nadgarstek.

- Jesteś moja, on nam więcej nie przeszkodzi. Kochanie. Teraz mnie pocałuj.

Zbliżył swoje obślizgłe usta do moich. Myślałam, że mnie pocałuje. Walczyłam ile miałam sił. Uwolniłam się w końcu i podbiegłam do Lucasa. Leżał w kałuży krwi i patrzył zamglonymi oczami na mnie. Złapałam go za rękę, a drugą położyłam na policzku.

- Wszystko będzie dobrze zobaczysz. – uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił ten gest, ale widziałam, że mu ciężko.

- Bądź szczęśliwa. Pamiętaj, że Cię kocham Skarbie i zawsze będę. Żegnaj. – po tych słowach zamknął oczy i już się nie ruszał, a ja wydałam z siebie przeraźliwy krzyk.

Usiadłam gwałtownie i obejrzałam wokół. Byłam w swoim pokoju, a to był tylko sen, a raczej koszmar. Lucas żyje, a tato nie wyda mnie za starucha. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Resztę nocy przesiedziałam na kanapie w salonie. Usnęłam dopiero około piątej.

Bound by promise.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz