72. Amelia cz. 1

104 8 45
                                    

Milczałem. Amelia patrzyła się na mnie, a ja na nią. Z moich ust nie płynęły żadne słowa, nie byłem w stanie powiedzieć, ani jednego zdania.
-Coś nie tak z moim nazwiskiem? - zapytała wpatrując się w moje oczy, zdziwiona. Obudziłem się z osłupienia i w końcu zebrałem się na jakąkolwiek odpowiedź.
-Nie skądże. Chciałbym porozmawiać z twoimi rodzicami. - boże jak to musiało głupio brzmieć.
-Moment po co? Po za tym ja idę teraz do przyjaciółki, nie rozumiem skąd to stwierdzenie.
-Jeśli szłaś do swojej przyjaciółki, to napisz teraz do niej, że spotkałaś swojego idola i idziesz z nim na kawę. - dziewczyna chyba nie wiedziała co odpowiedzieć. Wyciągnęła telefon z kieszeni swojej bluzy. Na jej policzkach znowu pojawił się śliczny czerwony kolor.
-I co załatwione? Pójdziesz ze swoim idolem na kawę? - spojrzała na mnie na jej ustach malował się chytry uśmieszek.
-Nie jesteś moim idolem, a osobą którą bardzo lubię. - że co...
-To kto w takim razie jest twoim idolem? - zapytałem zdziwiony.
-W sumie to....- podrapała się po karku. - Queen of death. - parsknąłem śmiechem.
-Przepraszam...... Ty wiesz, że to królowa mafii?
-Wiem, ale ona jest taka idealna. Jej życie jest takie perfekcyjne. Jestem pewna, że każdy chłopak chciałby wylądować z nią w łóżku.
-Z tego co wiem to spała na razie z nieliczną grupą.
-A ty skąd to wiesz?
-Jesteś fanką Queen of death i nie wiesz z kim się zadaje.
-Dobrze wiesz, że to są osoby, które kręcą się wokół niej nie są podawane od tak do wiadomości. - zaczęła iść w kierunku tylko jej znanym.
-No prawda, chociaż jedna stoi właśnie obok ciebie. - pokazałem na siebie i wyszczerzyłem swoje białe zęby.
-Nie wierzę ci.- prychnęła. Założyła ręce na piersi i uniosła dumnie głowę do góry. Wyglądała bardzo....uroczo.
-Dokąd idziemy ? - zapytałem.
-Nie zmieniaj tematu, ale idziemy na kawę. Jak mi udowodnisz, że jest ona twoją znajomą?
-Ehem nazywam się Liam, mnie znają prawie wszyscy. Oprócz tego, Queen jest moją wspólniczką. Tyle ci wystarczy ?
- Nie, masz do niej numer ?
- Mam, ale nie podam ci go. - Mari kupiła dzisiaj nowy telefon oraz miała nowy numer. Luis wysłał mi wiadomość z tą informacją jak byłem w samolocie.
- Dlaczego?
-Powiem ci tak, jeśli po tej kawie poznasz mnie z twoimi rodzicami, to załatwię ci z nią spotkanie. - spojrzałem na nią, a ona się zatrzymała. Jeśli to o czym myślę jest prawda to Amelia, pozna Mari i zobaczy ją jeszcze setki razy, tak samo jak ja.
-Żartujesz? - zapytała na co pokręciłem przecząco głową. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję !!! - słysząc tą radość objąłem ją w tali i okręciłem nas wokół mojej osi.
-Nie masz za co.
-Jak to nie, spełniasz moje marzenie.
-Aż tak ją lubisz?
-Bardzo. - odsunęła się ode mnie
-Wiesz co jak chcesz mogę przy tobie zadzwonić do niej. - w jej oczach pojawiła się mała iskierka.
- To może przy kawie do niej zadzwonisz? - zapytała wskazując kawiarnię obok nas. Uśmiechnąłem się ona zrobiła to samo. Jej uśmiech sprawiał, że moje kolana się uginają. Zwala mnie z nóg. Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje. Amelia weszła do środka, a ja zaraz za nią. Usiedliśmy przy stoliku znajdującym się w rogu Sali. Jak na złość podeszła do nas kelnerka, nie kelner, tylko kobieta.
-Dzień dobry co podać? - już to widzę niby normalna dziewczyna, ale ten głos.
-Dzień dobry, ja poproszę espresso, dla Liama będzie...- nie skończyła bo ta dziewczyna się odezwała.
-Liama, jesteś tym Liamem. - Spojrzałem na nią.
-Tak, Liam we własnej osobie.
-Ale ten znany na całym świecie Liam siebie tu, przy tym stoliku. O boże.
-Eh moje życie. - jęknąłem do Amelii, a ona delikatnie zachichotała. - Dla mnie będzie mała czarna. - powiedziałem, a kelnerka ulotniła się.
-Nie wiem jak z tym wytrzymujesz.
-Twoja reakcja była identyczna.
-Też wyglądałam tak głupio? - zapytała na co skinąłem głową. Oblała się rumieńcem, co świadczyło tylko o tym, że musiała czuć się głupio.
-Już uwielbiam cię zawstydzać. Robisz się słodko czerwona. - powiedziałem z przebiegłym uśmieszkiem.
-Że ja robię się czerwona, chyba ty. - oj słodka jest jak nie umie przegrywać.
-No już nie dąsaj się. Dzwonię. - wziąłem do ręki swój telefon. Ona automatycznie przeniosła na mnie wzrok, a następnie spojrzała na telefon.
- Nie ciesz się tak jak głupi do sera, tylko dzwoń - nacisnąłem zieloną słuchawkę i wiedziałem, że już wygrałem życie.
-Halo? Dlaczego dzwonisz? - usłyszeliśmy głos Mari, która była na głośno mówiącym.
-Hej myszko, jak mijają ci godziny beze mnie? - spojrzałem na Amelię, która była w nie małym szoku.
-Dobrze, bez ciebie wszystko jest lepsze.
-Tak, tak. Siedzę teraz z jedną z twoich fanek, powiesz jej parę słów.
-Tak, czemu nie.
-Cześć, jestem Amelia i nie wiesz jak bardzo cieszę się, że mogę z tobą porozmawiać. Jesteś Queen of death tak?
-Cześć Amelia, tak rozmawiasz właśnie z osobą, która mogła by cię zabić nawet teraz.
-Phy, jak ?
-Liam. - uśmiechnąłem się do Amelii.
-Okej dobra już wiem jak. - zachichotała.
-Przepraszam cię, ale muszę porozmawiać z Liamem.
-Dobrze, a czy możesz mi powiedzieć, czy ty i Liam się znacie tak dobrze?
-Tak, znamy się bardzo dobrze.
-Dziękuję, i może do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
-Wyłączyłem tryb głośno mówiący i odszedłem od stołu, aby porozmawiać z Mari. Widziałem kątem oka jak kelnerka przynosi nasze zamówienie.
-Liam, dlaczego rozmawiałam z tą dziewczyną?
-To jest skomplikowane.
-Co jest skomplikowane?
-Wyjaśnię ci jak wrócę, ta dziewczyna jest......
-Liam, czy ty się nie.....zakochałeś?
-Mari, błagam przecież wiesz, że....
-Że Liam się zakochał, tak wiem.
-No....możliwe, że się zauroczyłem, nie czułem nic takiego do nikogo.
-Oj Liam. Ile ona ma w ogóle lat ?
-Wygląda na 17.
-Dobra, popieram twoje decyzje i wiem, że ta też będzie dobra, ja już kończę. Do zobaczenia niedługo.
-Do zobaczenia. - rozłączyłem się i powróciłem na moje poprzednie miejsce.
-Dziękuję ci za tą rozmowę. - powiedziała, gdy tylko usiadłem do stolika.
-Nie ma za co.
Nasza rozmowa zaczęła się. Głównie mówiliśmy o niej. Dowiedziałem się, że ma ona siedemnaście lat. Mieszka niedaleko tej kawiarni. Gdy wpadliśmy na siebie szła do przyjaciółki Clary. W przeciągu tych trzydziestu minut zdążyliśmy wypić swoje napoje.
-To teraz gdy wiesz mniej więcej kim jestem możemy iść do mojej mamy. - powiedziała. Wstała i chciała wyciągnąć portfel, aby zapłacić, za swoje zamówienie.
-To ja cię zaprosiłem na kawę to ja płacę.- spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Położyłem pieniądze na stoliku i udaliśmy się do wyjścia. Przepuściłem ją w drzwiach i wyszliśmy z kawiarni. Ruszyliśmy chodnikiem w stronę jej domu. Rozmowa przebiegała nam bardzo miło. Amelia była dziewczyną, która zdawała się zamknięta w sobie, jednak gdy przebywało się z nią dłużej pokazywała prawdziwą siebie. Jej energia, charyzma, sprawiały, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Byla po prostu moim ideałem.
Weszliśmy na ulicę pełną domów, które nie były tanie. Doszliśmy do jednej z furtek i wtedy jej głos stał się poważniejszy.
-Jesteśmy.- spojrzałem na dom przed którym staliśmy. Był bardzo stylowy i widać było, że jej mama nie była z tych biedniejszych osób. Wszystko się zgadzało.
Weszliśmy na posesję, a następnie staneliśmy przed drewnianymi drzwiami. Dziewczyna otworzyła je wpuszczając mnie do środka.
-Mamo jestem już! - krzyknęła na cały dom. Weszliśmy do przedpokoju. Amelia zaprowadziła mnie do salonu połączonego z kuchnią.
-Usiądź mama powinna zaraz zejść. - Usiadłem na kanapie w salonie, a dziewczyna na fotelu obok. Za moim plecami znajdowały się schody prowadzące prosto na pierwsze piętro.
-Już jesteś?- doszedł do mnie dźwięk jej głosu, a następnie stukot jej obcasów.
-Tak, mamo mamy gościa. - dźwięk stał się bardziej wyraźny, a postać kobiety była już za mną. Wstałem i odkręciłem się, aby ujrzeć jej twarz. Blondynka z zielonymi oczami. Stała i wpatrywała się w moje oczy. Obeszła kanapę i podeszła do mnie.
-Witam, Pani Agrest - wyciągnąłem o niej dłoń.
-Witaj Liam, co cię sprowadza do mojego domu? Usiądź proszę.- usiadłem na kanapie, a ona zajęła miejsce na drugim fotelu.
-Zna mnie pewnie Pani z mediów społecznościowych.
-Tak, jednak nie wiem co cię sprowadza tutaj. - Miała na sobie jasny kobiecy garnitur, a na jej twarzy widniało zdziwienie.
-Nie jestem tu w sprawach służbowych, czy tym bardziej w interesach. Jednak mam do Pani kilka prywatnych pytań. Nie wiem czy chce Pani, aby Amelia to słyszała.
-Mamo o co chodzi?
-Amelio możesz nas zostawić samych. Chcę z Liamem porozmawiać w cztery oczy.- zwróciła się do córki. Amelia nie chętnie wyszła z pomieszczenia. - Słucham?
-W ostatnim czasie poznałem pewnego chłopaka, był on bardzo związany z moją przyjaciółką. Jego wygląd był nie typowy. Jednak jak widać działał on na płeć przeciwną....
-Do czego dążysz?- zapytała przerywając mi.
-Proszę dać mi dokończyć.
-Gdy zobaczyłem Amelię dzisiaj jak wpadliśmy na siebie. Jestem pewien, że dawno nie widziałem tak bardzo podobnych do siebie osób. Są oni jak dwie krople wody. Jedyne co chciałem usłyszeć to nazwisko Amelii i gdy tylko Pani córka zdradziła mi je, nie mogłem w to uwierzyć. Proszę mi teraz wytłumaczyć jak to jest możliwe, że Amelia ma tylko mamę, a ten chłopak ma tylko ojca. Są do siebie bardzo podobni, a nazwisko mają identyczne. Nie wydaje mi się, aby był to przypadek.- Jej wzrok zdradzał wszystko. To nie była pomyłka.
-To nie jest przypadkiem. - spuściła głowę. - Ten chłopak to pewnie Adrien Agrest mój......syn.

////
Hej, zapraszam na część drugą. <3

Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz