Harry
Serce mi zamarło, kiedy zobaczyłem ją na szpitalnym łóżku. Jak najszybciej podbiegłem do dziewczyny i chwyciłem ją za dłoń. Spojrzałem na jej twarz. Jej powieki powoli opadały.:
- Nie, Lily, proszę nie zostawiaj mnie, słyszysz!? Kochanie, otwórz oczy... Proszę, nie rób mi tego, bądź silna, wiem, że dasz radę, zrób to dla mnie, dla Liam''a, dla twoich rodziców, proszę... LILY, KURWA NIE WAŹ SIĘ ZAMYKAĆ OCZU, SŁYSZYSZ!?
Mówiłem, krzyczałem, ale to na nic. Zamknęła oczy. Odsunęli mnie od niej i nieprzytomną zabrali ją na sale operacyjną. Patrzyłem w drzwi, za którymi zniknęła razem z lekarzami. Nie wiem co mam robić.Podszedł do mnie Louis, a ja oparłem się o ścianę. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zjechałem po ścianie na podłogę ukrywając twarz w dłoniach.:
- Lou.. nie mogę Jej stracić...
Pozwoliłem łzom spływać po moich policzkach.:
- D..dlaczego Ona..? Boże, jeśli Jej się coś stanie.. T..to nigdy sobie nie wybaczę!
- Harry, wszystko dobrze. Lily wyjdzie z tego. - zapewniał Zayn, spoglądając na drzwi sali.:
- Powinieneś odpocząć, Stary tam jest...
- Nigdzie nie idę! Nie, dopóki moja Lils jest w szpitalu..!?
- Że co!? Harry, przyjacielu jesteś zmęczony i powi....
- Przestań pieprzyć, Louis! - wtrąciłem, wstając z podłogi. Nie potrafiłem usiedzieć w jednym miejscu. Chodziłem po korytarzu kiedy pojawiła się Gemma.:
- Co z nią? - zapyła.:
- O..on postrzelił Lily i.. Operują ją..- zacząłem, kiedy na korytarzu dostrzegłem Liam'a. Byłem tak wściekły, że nie zważając na innych, rzuciłem się na niego pięściami.
Na jego szczęście chłopaki szybko mnie od niego odciągnęli.:
- I co kurwa!? Tak ją pilnowałeś!? Ona tam walczy o życie i to cholera twoja wina! - krzyknąłem prosto w twarz Payne.:
- Ty śmiesz nazywać się Jej bratem?! Kurwa! No co tak na mnie patrzysz.?! Nienawidzę cię! To wszystko twoja wina.. Ty...
- Harry, uspokój się! - odezwała się Gemma.:
- To nie czas, ani miejsce na krzyki.
Gdyby nie Zayn i Louis dawno bym Go zabił. Znów usiadłem na ziemi próbując się uspokoić. Kątem oka zauważyłem, jak wywożą Lily z sali operacyjnej i ją gdzieś zabierają. Lekarz poprosił mnie i Payne do gabinetu.:
-I co z nią!? - zapytałem od razu.:
- Jesteś jej...
- To jej... narzeczony, a ja jestem bratem. - odezwał się Liam.:
- Dobrze... Nie jest najlepiej. Zrobiliśmy co w naszej mocy. Liczne siniaki na ciele. Dużym problemem było zlokalizowanie kuli w klatce piersiowej. Straciła dużo krwi i niestety dziecko..
- Dziecko!? - przerwałem mu.:
- Lily by..była w c..ciąży!? - wyszeptałem.:
- Tak, był to pierwszy miesiąc. Przykro mi z powodu tak wielkiej straty, ale jest coś jeszcze. - poprawił swoje okulary.:
- Proszę kontynuować.
- Dziewczyna zapadła w śpiączkę.
W tym momencie czas się zatrzymał. Moja Lily zapadła w śpiączkę. Straciliśmy nasze dzieciątko... To moja wina, gdybym Ją zatrzymał..
- Ale.. Kiedy się obudzi? - odezwał się Liam.:
- Tego nikt nie wie. Może jutro, a może w ogóle..
Zamarłem. W ogóle..!? Ona musi się obudzić, musi... Przecież nie może nas zostawić, nie może zostawić mnie.
- Muszę ją zobaczyć!
- To oczywiste, ale za chwilę. Zawołam Cię. I mów do niej, jak najwięcej, rozumiesz? Możliwe, że to usłyszy.
- Dziękuję.
Wyszedłem z tego gabinetu bardziej przybity niż byłem na początku. Wszyscy nas otoczyli. No tak, jeszcze Payne.. Opadłem na krzesło i właśnie wtedy zaczęły się pytania.:
- Jest w cholernej śpiączce. Czy ktoś w ogóle zadzwonił do jej rodziców!?
- Ojciec jest w szpitalu, a matka.. - zaczął Liam, ale zamilkł.:
- A matka..?
- Nie ważne.. Jak śmiałeś zrobić jej dziecko!?
No i się zaczęło. "Jakie dziecko?" , "Lily jest w ciąży!?" , "Czy śpiączka nie zagraża życiu jej i maleństwu!?", "Jak to straciła!?"
Nie słuchałem ich. Zatonąłem we własnych myślach.
Przecież ja bez niej umrę. To bez sensu, Ona musi do mnie wrócić... Ona i... Boże, byłbym ojcem.
Nie wiem ile tak siedziałem. Zapewne do tego czasu, aż lekarz pozwolił mi do niej wejść. Zobaczyłem jej delikatne ciało całe poobijane i blade. Była podłączona do jakichś urządzeń. Miała mnóstwo zadrapań. Usiadłem na krześle obok łóżka. Złapałem ją za rękę. Była taka zimna. Łza po raz kolejny spłynęła po moim policzku.:
- Lily?
Obserwowałem cały czas jej puls i płakałem. Przez kolejne minuty nie mogłem się zebrać, żeby coś powiedzieć.:
- Skarbie, przepraszam, tak bardzo przepraszam. Wiem, że to moja wina. Wybacz mi, proszę. Powinienem cię chronić, jeszcze dzisiaj obiecałem sobie, że zamieszkasz ze mną. Zawiodłem Cię, ale proszę, walcz. Zrób to dla swojej rodziny, Gemmy i nasze.... Kochanie, ja bez ciebie nie mogę żyć, proszę, proszę walcz , dla mnie, dla nas.. - Siedziałem obok niej.
Proszę, nie zabieraj mi jej...
Poczułem dłoń na moim ramieniu.:
- Harry. - odwrócilem się i zauważyłem Liam'a. Przytulił mnie. Nikt tego nie zrobił, odkąd tu wszyscy jesteśmy. Płakał.:
- Powiedziałem im wszystko. Harry, posłuchaj... Ja.. tak bardzo przepraszam.. N..nie nadaje się na jej brata... Uwierz, że to ja chciałbym tu teraz leżeć... J..ja..
- Jedź do domu, ja zostanę przy niej, aż się nie obudzi.
- Ale...
- Jedź, jest już prawie północ. Zadzwonię do ciebie.
- Wybaczysz mi?
- Zayn pewnie na ciebie czeka. - powiedziałem wracając wzrokiem na dziewczynę przede mną. Podszedł do Lily, pocałował ją w policzek i wyszedł z pokoju.:
- Harry, odpocznij. - do pokoju weszła Gemma.
Gemma/ 2 miesiące póżniej.
- Kochana, Harry coraz trudniej sobie radzi. Nie chodzi mi o to, że śpisz, ale... Na własną rękę chce znaleźć i zabić Jace i Niall'a. - powiedziałam, spoglądając na jej spokojną twarz. Nawet teraz, gdy śpi jest taka piękna i niewinna. Wykręciłam numer brata, trzymając Lily za rękę i z chwilą przyłożenia komórki do ucha, poczułam lekki uścisk. Zszokowana spojrzałam na twarz dziewczynę.
O Boże!?
- Gems, co jest? - usłyszałam zachrypnięty głos Harry'ego.:
- Otwiera oczy! Budzi się...! - odezwałam się, a raczej krzyknęłam wybiegając z sali.
Lily
Po dwó-miesięcznym okresie śpiączki, zbudziłam się. Otworzyłam najpierw jedno oko, potem drugie. Biel? Jestem w niebie!?
Pomyślałam, jednak po chwili oczy przyzwyczaiły się do koloru. Byłam w szpitalu. Chciałam usiąść, ale nic z tego nie wyszło, gdyż ciężar na moim brzuchu na to nie pozwalał.:
- Leż, Lily. - usłyszała ciepły, lekko zachrypnięty głos oraz poczułam dotyk gładkiej dłoni na swojej.
Harry.
Spojrzałam na chłopaka. Nie wyglądał najlepiej, włosy, chodź nadal roztrzepane straciły ten szarmancki połysk, oczy, chodź te same straciły blask, tylko głęboko się w nie wpatrując można było dostrzec iskierkę szczęścia.:
- Nie wiń Liam'a.. To moja wina. Mogłam z nim iś.. - zaczęłam, ale Harry uciszył mnie przykładając do moich ust swój palec.:
- Jeżeli Twoja, to tym większa moja. -pocałował mnie w czoło.
- Ile spałam?
- Długo.-odparł.
- Harry...-spojrzałam na niego wymownie.:
- 2 miesiące.-sprostował.:
- A co z...? - zaczęłam, wiedząc, że dziecka już nie ma. Powoli spojrzałam na swój brzuch.:
- Kochanie, to nie twoja wina...- zaczął Styles mocno mnie do siebie przytulając.:
- Będziemy mieli jeszcze dziecko, obiecuję Ci to.
Zaczęłam niekontrolowanie płakać.:
- Żadnego innego, ja chcę to dziecko..- wydusiłam jedno zdanie między szlochem. Nikt nie zwracał na nas uwagi. Byliśmy tylko my dwoje. Złączeni w ciasnym uścisku, pogrążeni w rozpaczy.:
- Postaramy się o kolejne, Kochanie. I również będziemy go kochać tak mocno, jak pierwsze. - wyszeptał mi do ucha Harry.:
- Chcę naszą Darcy, Harry. - odpowiedziałam.____________________
Sprawa 1. Lily żyje, ale dziecko nie. Ale spokojnie (prawdopodobnie) zabieram się za drugą część. Nowy epilog dał mi do myślenia :)
Sprawa 2. Zdecydowałam zawiesić
" What is love?".
Sprawa 3. Co do rozdziałów do "Promises" i " Ghost". Będą pojawiać się niespodziewanie, ponieważ pisane są na bieżąco!Ok, to wszystko, KOCHAM WAS!!!
***