Słodki Zapach Cynamonu.

128 15 9
                                    

Cisza, ciemność, pustka... Leżałem na trawie, spoglądając w rozgwieżdżone niebo. Odpoczywałem, a przynajmniej tak myślałem. Sam. Wiecznie sam. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz z kimś rozmawiałem. Od dnia, gdy moja rodzina zginęła, spędzałem czas głównie w samotności. Ile to już lat upłynęło? Rok? Dwa? Przestałem już liczyć. Ze stratą pogodziłem się już dawno, jedynie wciąż coraz bardziej odsuwałem się od ludzi. Owszem, wciąż chodziłem na misje ANBU, wciąż byłem Shinobi. Ale odzywałem się jedynie wtedy, gdy już musiałem. Moja drużyna zdążyła przyzwyczaić się do tego i oni również milczeli. Cienie, przemierzające świat, wykonujące kolejne zlecenia – dokładnie tym byliśmy i będziemy. Dopóki coś się nie zmieni, na co się nie zanosiło.

Ciemność... Leżałem ubrany w ciemno granatową koszulkę ze znakiem mojego klanu na plecach i luźne spodnie, tego samego koloru. Długie, czarne włosy pozostawały spięte w kucyk. Nie lubiłem ich rozpuszczać, przeszkadzały mi wtedy za mocno. Temu też, zwykle ułożone w taki sposób, niekiedy kończyły też w warkoczu lub koku. Tak, abym ja mógł wykonywać wszystkie czynności, bez nich, wchodzących mu do oczu.

W pewnym momencie usłyszałem cichy szelest, a chwilę później mój spokój został zakłócony przez czyjeś przybycie. Czarne, kręcone włosy, onyksowe oczy, blada skóra... Nie znałem tego mężczyzny. Albo chłopaka? Nie potrafiłem określić jego wieku, gdyż z jednej strony wyglądał młodo, mniej więcej w moim wieku, lecz równocześnie czułem, że może być znacznie starszy. Dwadzieścia lat? Siedemnaście? Tyle mniej więcej dawałem mu na oko. W każdym razie, może i początkowo mnie nie zauważył, choć chwile później jego wzrok spoczął na mnie, a na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie. Zdecydowanie musiałem wyróżniać się od ciemnozielonej trawy. Granat i jasne plamy mej skóry musiały być widoczne nawet w nocy. Tym bardziej tak jasnej, jak ta.

- Przeszkadzam? – nieznajomy spytał się, drapiąc się po karku. Na te słowa, podnosząc się do siadu, pokręciłem przecząco głową. Jednak domyślałem się, że to nie wystarczy. Temu też, wkrótce upewniłem go, że jest tak, jak chciałem mu przekazać niewerbalnie.

- Nie – odparłem krótko, a nieznajomy, ku memu niezadowoleniu, natychmiast opadł na trawę koło mnie. W tym samym momencie dotarł do mnie słodki zapach cynamonu, jaki niezwykle mi się spodobał. Przypominał mi przeszłość, od której z jednej strony się uwolniłem, a z drugiej wciąż tęskniłem. Jednak nie mogłem zbytnio nad tym rozważać, gdyż zaraz kolejne słowa dotarły do mych uszu.

- Shisui Uchiha – przedstawił się, z szerokim uśmiechem, wyciągając rękę w moją stronę. Nie mając wyboru, uchwyciłem ją nieco niepewnie, odwracając równocześnie wzrok. Nagle źdźbła trawy okazały się być niezwykle ciekawe, pochłaniające w pełni moją uwagę.

- Uchiha Itachi – powiedziałem cicho, a me słowa równocześnie mogły zostać porwane przez lekki wiatr, muskający naszą skórę. Zabierając swoją rękę, wsłuchiwałem się w monolog, jaki wypłynął z ust mego nowego znajomego. Najpewniej jedynie chwilowego, gdyż nie chciałem zawierać nowych przyjaźni. Jakbym jakiekolwiek miał...

- Miło mi cię poznać, Itachi. Nie spodziewałem się, że będziemy z tego samego klanu... Ale jestem pewien, że nie widziałem cię do tej pory w dzielnicy klanowej. Kryjesz się w niej aż tak dobrze? Czy mieszkasz może gdzie indziej? Czy w ogóle to możliwe, skoro Uchiha mają wyznaczone miejsce zamieszkania? Oczywiście jak nie chcesz, to nie mów, choć jestem ciekaw. Więc w razie czego wiedz, że masz pilnego słuchacza tutaj – zasypał mnie pytaniami i słowami, na końcu wybuchając śmiechem. A ja, nieprzyzwyczajony do czegoś takiego, przytłoczony tym wszystkim miałem po prostu ochotę uciec. Czułem się zbyt niepewnie, lecz wiedziałem, że oddalenie się w takim momencie będzie niegrzeczne.

Słodki Zapach Cynamonu - ShiIta story.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz