Kocham Cię. Na zawsze

1.1K 76 17
                                    

Magnus patrzył na kalendarz jakby ten zrobił mu jakąś krzywdę. I poniekąd tak właśnie było. Paskudny przedmiot, bez przerwy, przypominał mu o zbliżających się Walentynkach. Walentynkach, na które Czarownik nie miał absolutnie żadnego pomysłu. A które musiały być wyjątkowe. W końcu im się to należało. On i Alec nie byli na samotnej randce od ponad roku, czyli od momentu adopcji Rafaela. Magnus kochał syna nad życie i nigdy nie żałował posiadania go, jednak chłopiec okazał się dość problematycznym i wymagającym dzieckiem, posiadającym całą masę traum oraz lęków, z którymi musieli sobie poradzić. Najgorszy był paraliżujący wręcz strach przed porzuceniem. Przez pierwszych kilka tygodni nie mogli zostawić chłopca samego nawet w drugim pokoju; bez przerwy musiał być z którymś z ojców. Co samo w sobie było dość problematyczne biorąc pod uwagę ich zobowiązania zawodowe. Do tego dochodził jeszcze Max. Który co prawda marzył o rodzeństwie, a kiedy wreszcie je otrzymał niemal oszalał z radości, ale przez pierwsze lata życia był wychowywany jak jedynak i przyzwyczaił się do tego, że uwaga wszystkich skierowana była tylko na niego. Pojawienie się Rafa odebrało mu to i zmusiło do odreagowania nowej sytuacji. Głównie poprzez krzyki płacz i bycie istnym demonicznym pomiotem. Oczywiście tego określenia używał tylko Magnus; Alexander zdawał się mieć anielską wręcz cierpliwość, jeśli chodzi o dzieci. Ale nawet on wyraźnie tęsknił za czasami sam na sam z mężem. Tym bardziej, że ostatnio intymność między nimi w ogóle nie istniała, bowiem chłopcy upodobali sobie spanie z rodzicami w jednym łóżku. A oni nie potrafili im tego odmówić. Nie było to zjawiskiem ciągłym, lecz powtarzającym się na tyle często by nawet nie próbowali czegoś więcej. Na rozmowy o ptaszkach i pszczółkach ich synowie mieli jeszcze czas. Zdaniem Magnusa – dużo czasu.

W ciągu dnia zaś nie bardzo mieli, jak nadrobić stracony w nocy czas. Zawody Konsula i Wysokiego Czarownika utrudniały dłuższe spotkania. Przekonali się o tym na własnej skórze. Magnus czuł się jak napalony nastolatek, gdy brał własnego męża w ciemnym kącie archiwum.

Takie sytuacje mogły dodawać pikanterii ich pożyciu seksualnemu a nie stanowić jego główną oś. Tym bardziej, że zarówno on jak i Alec uwielbiali długi namiętny seks. Z satysfakcjonującą grą wstępną.

Samo myślenie o tym podnieciło Magnusa co było najlepszym dowodem jego frustracji seksualnej.

No, ale przynajmniej wiedział czym skończy się walentynkowa randka. Tylko jak miało wyglądać wszystko wcześniej?

W zeszłym roku, gdy Rafael nie pozwalał się zostawić choćby na godzinę, Magnus spróbował urządzić romantyczną kolację na balkonie. Było wszystko co potrzeba. Biały obrus, dziesiątki czerwonych róż, wykwintne jedzenie (oraz takie mniej; wciąż nie potrafił pojąć miłości Aleca do hamburgerów z East Village), nastrojowa muzyka, migoczące nad głowami gwiazdy (znalezienie zaklęcia, które to umożliwiło zajęło mu miesiąc). I co najważniejsze – oni. Ubrani w swoje najlepsze garnitury (w przypadku Aleca w nowy garnitur, kupiony przez Magnusa na te właśnie okazję).

Zaczęli świętować zaraz po położeniu chłopców spać. I wszystko szło doskonale. Aż do deseru. Wtedy właśnie usłyszeli płacz Rafaela. Chłopcu przyśnił się koszmar a po przebudzeniu nie mógł znaleźć żadnego z rodziców przez co niemal wpadł w panikę. Długo nie mogli go uspokoić. W międzyczasie obudził się też Max i oczywiście on też zaczął płakać. Chyba dla towarzystwa.

Skończyło się na tym, że obaj chłopcy wylądowali z nimi w łóżku wczepieni w ojców niczym małe małpki.

Magnus z rozrzewnieniem wspominał uczucie jakie napełniło go wraz z ciepłem bijącym od syna, ale żałował też przerwanej randki.



W tym roku sytuacja nie powinna się powtórzyć. Rafael już bez oporów rozstawał się z ojcami, pod warunkiem, że zawsze mógł do nich zadzwonić i prosić o szybki powrót. Jeszcze ani razu go nie zawiedli i chłopiec, w końcu, przestał testować telefon alarmowy. Ponadto Magnusowi udało się znaleźć opiekunkę na ten specjalny wieczór. Do tej pory nie mógł uwierzyć, że jego synowie zapałali taką miłością do tego starego zrzędy – Ragnora. A co dziwniejsze – była to miłość odwzajemniona. Choć oczywiście Czarownik nigdy by się do tego nie przyznał. Nawet na torturach. Utrzymywał, że zajmuje się chłopcami tylko i wyłącznie po to by mieli choć jeden dobry wzór do naśladowania. Ale to on nauczył Maxa jego pierwszego samodzielnego zaklęcia. Mini fajerwerków, których dziewiczy pokaz miał miejsce podczas urodzin Rafaela. Chłopiec był zachwycony. Max zaś o mało nie pękł z dumy.

Kocham cię. Na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz