Rozdział 21

237 14 1
                                    


Rosie

Dzisiaj jest sobota.
 Za miesiąc jest rocznica śmierci taty.
Rano obudziłam się z przemożną chęcią udania się na jego grób. Sama nie wiem dlaczego. Może dlatego, że czuję się tak mega szczęśliwa. Tak bardzo chciałabym przedstawić tacie Greysona. Powiedzieć mu, żeby już nie martwił się o mnie. Powiedzieć, że Grey jest wspaniałym mężczyzną. Przez ostatnie dwa dni padał deszcz, ale dzisiaj jest pięknie i słonecznie. Kolejny pretekst do tego by pojechać do Santa Barbara. Po drodze odwiedzimy mamę i w końcu przedstawię swojego faceta tak jak należy. Gdy wchodzę bez pukania do jego domu, on bierze prysznic, bo słyszę dźwięk szumiącej wody. Moje serce przyśpiesza gdy chwilę później wychodzi z łazienki. Jego biodra otula biały ręcznik.
Wygląda tak seksownie.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że ten mężczyzna jest mój. Zagryzam dolną wargę zadziornie zerkając na niego. Zakładam ręce za plecy. Jednak z moich ust schodzi wcześniejszy uśmiech gdy widzę, że jego prawa dłoń owinięta jest w bandaż. Sam wygląda tak jakby nie spał przez całą noc. Oczy ma zaczerwienione i podkrążone. Podbiegam do niego, łapię go za dłoń i unoszę do góry, z zatroskaniem oglądając jej wierzch.

- Grey, co ci się stało z dłonią? – jest dziwnie milczący. Za każdym razem gdy mnie widział, posyłał mi ten uroczy firmowy uśmieszek. Jego oczy lśniły. Widać było w nich miłość. Teraz jego wzrok jest beznamiętny. No i jeszcze dodając ten bandaż na dłoni. Zaczyna robić się dziwniej gdy wyrywa swoja dłoń z mojego uścisku i zaczyna bardzo starannie omijać mój wzrok.

- Nic takiego. Zbiłem wczoraj kieliszek i gdy go sprzątałem to pociąłem się trochę szkłem. To tyle.
Kłamstwo.

- Grey.

- To nic, naprawdę. Nie martw się – daje mi szybkiego buziaka w czoło, tak jak to zawsze robi na przywitanie. Coś jednak w tej prostej czynności nie daje mi spokoju, bo ten pocałunek wydaje się taki automatyczny. Jak robot. Odchodzi ode mnie kilka metrów – Poczekaj chwilę, ubiorę się – i tak po prostu wychodzi z pomieszczenia. Żadnych sprośnych komentarzy, żadnego flirtowania, żadnych dwuznacznych zdań. Dziwne. Nie wiem co o tym myśleć.

Może ma zły dzień?
Może jest chory?
Gdy pięć minut później wychodzi z sypialni, siadam na stołku tuż przy wyspie kuchennej.

- Chciałabym cię o coś prosić.

- Słucham? – siada obok mnie.

- Tak sobie rano pomyślałam. Może mógłbyś pojechać ze mną dzisiaj na grób mojego ojca? – wzdryga się tak jakbym powiedziała, że jego ulubiony zwierzak nie żyje. W jego oczach pojawia się niepokój. O co chodzi? Przecież on nigdy nie reaguje w ten sposób.

- A możemy kiedy indziej? Dzisiaj mam dużo pracy.
Wymówki.
Przysuwam się do niego, rękami obejmuję w talii i przyciągam do siebie, machając zalotnie rzęsami.

- Proszę. To dla mnie dużo znaczy – wzdycha, ale w końcu kiwa głową zgadzając się. Choć robi to niechętnie.

Greyson

Sam nie wiem dlaczego zgodziłem się z nią tutaj przyjechać, ale gdy zobaczyłem jej proszące, pełne nadziei oczy, nie potrafiłem odmówić. Teraz stoję tuż obok niej przy grobie człowieka, którego zabił mój ojciec, i żałuję, że tu jestem. Z całego serca.

Żałuję, że twoja córka mnie poznała.

- Tato, zobacz kogo przyprowadziłam – kładzie kwiaty na jego grobie i siada na ławeczce naprzeciwko.

- To Greyson – odchyla delikatnie głowę i spogląda na niebo - Widzisz go prawda? Jest wspaniały, co nie? – na jej ustach pojawia się niewielki uśmiech - Zawsze chciałeś widzieć mnie szczęśliwą i taka teraz jestem. Czuję się tak jakbym śniła – z jej ust wydobywa się cichy śmiech – Ale wiesz co, nigdy nie chcę się z tego snu wybudzić – gdy pochyla się nad grobem i dłonią odgarnia z nagrobka liście, zaciskam dłonie w pięści. Dobrze, że siedzi odwrócona do mnie plecami i nie widzi mojego wyrazu twarzy, bo od razu domyśliłaby się, że coś jest na rzeczy. Z każdym jej wypowiedzianym słowem moje serce pęka na coraz to drobniejsze kawałeczki.

- Zawsze chciałeś widzieć mnie na ślubnym kobiercu. Bawić się z wnukami. Nie wiem tylko dlaczego Bóg musiał wziąć cię do siebie tak szybko – jej głos łamie się, zupełnie jak ja w środku.

Ja wiem dlaczego. Mój ojciec stał się. Mój cholerny, pierdolony, zadufany w sobie ojciec.

Przechyla głowę na bok. Z jej oczu płyną łzy. Cholera – Tato, tak bardzo cię kocham. Chciałabym żebyś na własne oczy zobaczył jak wspaniałe mam teraz życie – mówi o mnie z taką miłością, z takim zaangażowaniem. Gdyby znała całą prawdę, czy nadal patrzyłaby na mnie tak jak robi to teraz?

Czy może byłbym w jej oczach potworem?
Czy zniosłaby moją obecność?

Nie wiem czy dałbym radę dzień w dzień patrzyć na jej piękną twarz i nie czuć do siebie i do ojca żalu i nienawiści. To wszystko jest tak bardzo popieprzone. Po moich plecach przechodzą nieprzyjemne dreszcze gdy do moich uszu dochodzi jej cichy szloch. Płacze.
Ona naprawdę płacze. Poniekąd przeze mnie. Pieprzone wyrzuty sumienia.

Chwytam delikatnie jej ramiona i przytulam jej głowę do brzucha. Wiem, że powstrzymuje płacz, ale gdy czuje mój dotyk na swojej skórze, tama w końcu pęka. Mój wzrok pada na jej trzęsące się z płaczu ciało. Nie dam rady. Nie jestem już w stanie trzymać tego wszystkiego w sobie i przebywać w jej towarzystwie jak gdyby nigdy nic. To zżera mnie w środku. Pieprzone poczucie winy. Miałem dać sobie kilka dni, ale to zdaje się być trudniejsze niż myślałem. Gładzę jej plecy, by pocieszyć ją, ale kto pocieszy mnie? Zaciskam wargi w wąską linię, a z moich oczu mimowolnie zaczynają płynąć łzy. Kurwa. Już nawet w jej towarzystwie nie mogę powstrzymać się od płaczu, więc jak mam udawać, że wszystko jest okay? Odchylam głowę do tyłu. Niebo dzisiaj jest błękitne, bez żadnej chmury. Jest takie ładne i pogodne. Wprost proporcjonalnie do mojego serca.

Gdy wracamy do samochodu, ona nagle chwyta mnie za dłoń. Jej twarz wydaje się już być pogodniejsza niż jakieś piętnaście minut temu.

- Może odwiedzimy moją mamę? Przedstawię cię w końcu tak jak należy – uśmiecha się w moją stronę, a ja umieram w środku. Kiwam przecząco głową.

- Przepraszam Rosie, ale dzisiaj chyba nie dam rady. Źle się czuję. Może następnym razem – posyłam jej wymuszony uśmiech. Następnego razu niestety nie będzie.

1# Pragnienie serca [+18] {ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz