Rozdział 7

1.4K 51 0
                                    

Wstałam dosyć wcześnie, ponieważ chciałam się z Nickiem spotkać w kawiarni, w której bywa przed pracą.

Chociaż określenie kawiarnia nijak nie pasuje mi do tego obskurnego miejsca ze strasznie wredną obsługą. Bardziej adekwatne jest słowo speluna. Zwłaszcza, że jestem prawie pewna, że w menu widziałam nawet grzańca. Co muszę przyznać, że mnie zaskoczyło. Zwłaszcza, że gorącej czekolady jakoś nie było, w końcu to "kawiarnia".

Lubię go pić po morsowaniu. Najlepszy jest jednak ten osobiście robiony przez pewnego morsa. Na myśl o grzańcu z wkładką, aż musiałam się oblizać. Jednak no cóż nie ma morsowaniu nie ma magicznego napoju. Może jednak jeśli nikt nie będzie nic ode mnie chciał to pójdę się pokąpać? To nie jest taki zły pomysł zwłaszcza, że za mało uczęszczane miejsce, gdzie płynie rzeka. 

Niestety zapewne ten plan jak każdy inny spali na panewce. W końcu w tym świecie trzeba być gotowym na wszystko w każdej chwili. Nie zliczę ile razy musiałam odwołać swoje wyjście na koncert albo wyjazd na wakacje, kiedy okazywało się, że muszę coś załatwić. Jak we wszystkim coś za coś. W świecie gdzie nie ma pewnego jutra, nie robi się planów na przyszłość. Po prostu nie mają prawa bycia. 

Obróciłam się, gdy usłyszałam dźwięk zagotowanej wody, dlatego od razu zrobiłam sobie herbatę. Jak zwykle wypiłam trzy czubate łyżeczki cukru,  ignorując przy tym ostrzeżenia lekarzy przeciwko cukrzycy. W końcu równie dobrze mogę stracić kończynę w wypadku samochodowym. Choć brzmi to strasznie, to jak zresztą większość społeczeństwa, to zignoruje.

Kiedy moja jajecznica była już również gotowa, zabrałam się do pałaszowania. Jak zwykle do posiłku włączyłam telewizor. Na moje nieszczęście cały czas gdy zmieniałam kanał, to trafiłam na reklamy. Już zaczynam się czuć chora, od tylu reklam leków. Tak to jest jak ma się polską telewizję, jakoś nie chciało mi się tego zmieniać. Tak jak podłączyli mi kablówkę, już zostało.

Przynajmniej podłapałam trochę języka. Może niewiele w końcu włączyłam sobie angielskie napisy. Chociaż po jej oglądaniu dowiedziałam się, że Polacy poza oczywiście lekami, najbardziej lubią jedzenie. W końcu ich reklamy są równie częste.

Szybciej zjadłam moje śniadanie niż znalazłam coś ciekawego w tym pudle. Chyba nigdy nie zrozumiem czemu najfajniejsze programy lecą wieczorem i w nocy.

Kiedy spojrzałam na zegar wiszący na ścianie dotarło do mnie, że muszę już wychodzić. W końcu pora na przedstawienie, a jak powszechnie wiadomo, gwieździe nie wypada się spóźnić. 

Już po kilku minutach byłam na miejscu, ku mojemu zaskoczeniu w środku było bardzo dużo ludzi. Najwyraźniej jest więcej tzw. Januszów biznesu niż mogłam się spodziewać. Jednak od razu wpadłam na świetny pomysł. Postanowiłam poczekać, gdyż według moich obliczeń mężczyzna powinien przyjść za dosłownie kilka minut. Kiedy tak się stało, dołączyłam do niego. 

- O rany strasznie długa kolejka. Nie uważa pan. - ten spojrzał na mnie zdziwiony, lecz kiedy się do niego miło uśmiechnęłam, momentalnie to odwzajemnił. Wpadł jak śliwka w kompot. 

- Ma pani rację, ale tak tu jest zawsze. Jest tu pani pierwszy raz? 

- Jaka tam ze mnie pani. Sylvia. - podałam mu rękę, co i on uczynił. 

- Nick. - pokiwałam głową. 

- Odpowiadając na twoje pytanie wczoraj tu byłam i kawa tak bardzo mi zasmakowała, że postanowiłam dziś też ją skosztować. - ale na pewno nie z mlekiem. Może rano będzie choć odrobinę lepsza od wczorajszej, pomyślałam. 

- Piję tu kawę od lat.  

- Jesteś tu codziennie?

- Tak to jest mój pewnego rodzaju rytuał przed pracą. 

Nie Przegrywam #1 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz