Rozdział 17

1.1K 41 0
                                    

Cała obolała jechałam na spotkanie z Luciem, który w końcu wrócił. Na nasze szczęście, udało mu się załatwić sprawę i dostaniemy tyle towaru na ile się umawialiśmy, a nawet więcej w końcu jakaś rekompensata się nam należy. Przez ich kombinowanie straciliśmy kilka tygodni, podczas których mogliśmy już sprzedawać towar.

Stanęłam na parkingu i z trudnością wysiadłam z auta. Gdybym wiedziała, że spędzimy praktycznie dwa dni na uprawianiu seksu, to bardziej przemyślałabym swoje słowa.

Mogłam go potrzymać w niepewności przynajmniej dzień, a nie raptem kilka minut. Przez to wszystko jestem obolał. Za pewne gdyby nie to, że musiał pilnie coś załatwić w Nowym Jorku to nadal byśmy to robili. Co za uparty dupek.

Bez pukania weszłam do biura i usiadłam na krześle. Luc dopiero po chwili oderwał oczy od monitora komputera i spojrzał na mnie.

- Dobrze się czujesz?

- Tak, Czemu pytasz? - spytałam marszcząc brwi. O co mu chodzi?

- Ostatni raz uśmiechałaś się tak, kiedy pierwszy raz zjadłaś czekoladę.

- Nie mam pojęcia o co ci chodzi. Możesz przejść do mówienia czemu chciałeś się spotkać? - ten tylko roześmiał się i pokręciła głową.

- Oczywiście, że mogę. Wiesz co jest za dwa tygodnie?

Jego pytanie zaskoczyło mnie na tyle, że nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Dlatego wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam datę.

- Kurwa. Balanga.

- Dokładnie, a jak na razie sprawa z policją jest nie rozwiązana. Co gorsza straciliśmy już kilku ludzi, co prawda niezbyt istotnych, ale to tylko kwestia czasu, aż dowiedzą się o nas.

- Wiem, załatwię to.

- Już to słyszałem. Kiedy dokładnie, masz zamiar to zrobić?

- Umowie się z Nickiem na spotkanie i wyciągnę z niego wszystkie potrzebne informacje. A jeśli to nie pomoże, to zrealizuje plan B.

- Jaki plan B?

- Zobaczysz.

Najpierw muszę na niego wpaść. Pomyślałam.

Luc przez moment patrzył na mnie, ale po chwili pokiwał głową.

- Bierz się w takim razie do pracy.

Miałam już wychodzić, gdy usłyszałam jego słowa.

- Uważaj na siebie. Z tego bagna nie jestem w stanie cię wyciągnąć, musisz poradzić sobie sama.

- Wiem. - szepnęłam i otworzyłam drzwi. 

Gdy byłam na zewnątrz, wzięłam głęboki wdech. Przez to całe zamieszanie z Dexem, zaniedbałam swoją pracę. Już nawet nie mam na myśli tej sprawy ze śledczymi, którą notabene już dawno powinnam była rozwiązać, a  moimi obowiązkami jako prawej ręki Luca. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio, zagłębiałam się w sprawy związane z handlem.

Przez co Lex musiał sam się wszystkim zająć. Tylko czy jest sens to teraz nadrabiać, skoro najprawdopodobniej Dante będzie chciał, żebym razem z nim pojechała do Nowego Jorku.

Wątpię, żeby z tego zrezygnował w końcu już pokazał mi jak bardzo potrafi być wytrwały w dążeniu do celu. Jedno dobre, że jest cierpliwy. Tylko co z tego, skoro i tak nie mam za wiele do powiedzenia.

Z westchnieniem wsiadłam do samochodu i próbowałam przekierować swoje myśli na właściwe tory. Na pewno muszę się dzisiaj spotkać z Nickiem i wyciągnąć z niego potrzebne nam informacje. Tylko jak mam to zrobić? Nagle wpadłam na pomysł. Szybko odpaliłam auto i ruszyłam w znane mi miejsce.

Godzinę później byłam już w pobliskiej miejscowości. Była to niepozorna wieś, jednak dla wtajemniczonych, było inaczej.

Zaparkowałam, przed niewielką drewnianą chatką, która była na uboczu. Sąsiednie domostwa były oddalone kilkaset kilometrów dalej, a wokół były tylko pola i las. Co ciekawe nie było tak z powodu małej ilości ludności, w końcu od kilku lat ludzie z miasta zaczęli budować sobie domy na wsie, żeby mieć gdzie odpocząć od tłocznego i hałaśliwego miasta. Ponoć niektórzy chcieli kupić działki za wysoką sumę pieniędzy, ale właściciel się na to nie zgodził. Nawet tzw. tubylcy nie zdają sobie sprawy, że wszystkie należą do staruszki i jej wnuka.

Zapukałam do drewnianych drzwi i już po chwili otworzyła mi kobieta w podeszłym wieku.

- Dzień dobry, ja do Risa.

Choć kobieta na początku wygląda jakby nie miała zamiaru mnie wpuścić, to już już po chwili przesunęła się, robiąc mi przy tym miejsce, abym weszła.

- Drugie drzwi po prawej.

- Dziękuję.

Oby tylko Maze miała rację o tym gościu, który ponoć umie zrobić takie specyfiki o jakich świat nie słyszał.

Otworzyłam drzwi i zeszłam na dół po schodach, po chwili poczułam oślepiające jasne światło.

- Kim jesteś? - obróciłam się w stronę z której usłyszałam nieprzyjemny dla ucha, głos mężczyzny.

- Jestem znajomą Maze. Ponoć można u pana dostać wszystko.

Mężczyzna zgasił jasne światło, dzięki czemu mogłam normalnie widzieć. Kto by pomyślał, pomieszczenie w piwnicy, nie różniło się jakoś bardzo od reszty od domu. Ściany tak jak cała chatka były z drewna, regał z książkami, jedynie biurko znajdujące się pośrodku było metalowe, a na nim stał komputer. Obok urządzenia znajdowała się popielniczka, w której było mnóstwo pozostałości po papierosach. Już wiadomo, dlaczego ma taki głos. No i zapomniałabym  wspomnieć o tym nieszczęsnym reflektorze, który na początku mnie oślepił, wisiał na suficie na wprost wejścia.

- Maze jest moją stałą klientką. Dlatego z chęcią ci pomogę. Co ci potrzeba?

Na moment zakręciło mi się w głowie, kiedy dotarł do mnie odór tytoniu. Odchrząknęła i zaczęłam.

- Czy miałbyś coś co zmusza ludzi do mówienia prawdy?

Ten tylko wybuchł głośnym śmiechem, choć bardziej był to rechot. Przez co zaczął się dusić. Świetnie zmarnowałam godzinę. Już miałam wychodzić, gdy ten przestał i odparł.

- Oczywiście, że mam. Nawet wojsko i wywiad ma prototyp tego specyfiku. Chociaż ja wymyśliłem go kilka dobrych lat temu. - trzeba przyznać, że skromności to on nie ma za grosz. - Choć za mną.

Z trudne powstrzymałam śmiech kiedy ten z trudem się poruszał. Najwyraźniej rzadko się z stąd rusza.

Zdziwiona zobaczyłam, jak wyciąga jedna książkę z regały, a ten się odsuwa. Po chwili moim oczom ukazało się wielkie jasne pomieszczenie, w którym było mnóstwo regałów z różnymi fiołkami oraz spora ilość narzędzi chemicznych. Nie znałam nazwy ani jednego z nich, a co dopiero mówić o ich zastosowaniu.

- Proszę bardzo. - mężczyzna podał mi szklane naczynie, które wyglądem przypominało krople do oczu. - Powinnaś dodać trzy krople do jakiegoś napoju. Uważaj tylko z mieszaniem tego z alkoholem. A i w weź pod uwagę mase ciała osoby, która to wypije. Im mniej waży tym szybciej zadziała.

- W porządku, a jeśli dodam to do alkoholu, to będzie miało wpływ na działanie czy muszę po prostu zwiększyć dawkę?

- Bardziej spowoduje efekt uboczny i dana osoba stanie się śpiąca albo nadmiernie pobudzona.

- Pobudzona?

- Tak, seksualnie. - spojrzałam na niego zdziwiona, ale po chwili pokiwałam głową.

- Masz może coś co działa na zasadzie tabletki gwałtu?

Już po kilku minutach byłam w drodze powrotnej. Oby tylko mój plan zadziałał. Na szczęście Nick zgodził się ze mną spotkać, w jego mieszkaniu, za dwie godziny. Akurat tyle wystarczy mi, żebym się przebrała i uszykowała wszystko co potrzebuje. Dobrze chociaż, że Dexa nie ma w mieście i nie będę musiała się z nim męczyć.

Chociaż jestem przekonana, że i tak się o wszystkim dowie. Jego pieski o wszystkim mu doniosą. Na szczęście do tego czasu zdążę wszystko załatwić. Przynajmniej mam taką nadzieję.

N.A.R.A

Nie Przegrywam #1 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz