~16~

50 5 0
                                    

~16~

- Ann. Zaraz będziemy- ze snu wyrwało mnie ciche wołanie- Ann- spałam. To wiem. Kto mnie woła ? No tak. Dylan. Ale dlaczego ? Gdzie dojeżdżamy ? Do domu ! Jak na zawołanie gwałtownie uniosłam się na fotelu. Siedziałam wyprostowana jakbym połknęła kija. Dojeżdżamy do domu. Tego momentu się obawiam. Co się będzie dziać gdy dojedziemy  do domu ? Wejdziemy sobie z Dylanem od tak do domu jakby nic się nie stało ? Z moich rozmyślań wyrwał mnie delikatny głos Dylana.

- Ann. Stało się coś ?

- N…nie- odpowiedziałam. Dylan zauważył mój humor i nie drążył tematu. Wiedział, że i tak mu nic nie powiem. No bo co miałabym mu powiedzieć ? Że to nigdy nie powinno się wydarzyć ? Że musimy o tym zapomnieć bo to się nie spodoba moim rodzicom i jego także może się to nie spodobać ? Że to co się wydarzyło przedtem  było chwilą zapomnienia ? Pomyłką ? Jak ja mogłam być taka głupia ?

Wjechaliśmy na drogę, którą znam na pamięć. Jeszcze dwie minuty i spotkam się z moimi rodzicami. Z moją mamą. Tego się obawiam. Brama. Droga. Podjazd. No to już po mnie. Po nas. Mama mnie zabije. Dylan zaparkował samochód na podjeździe. Wysiadamy. 40 kroków do drzwi. Idziemy. Odliczam. Jesteśmy coraz bliżej. 7… 6… 2… 1… 0. Koniec, oto mój koniec. No cóż. Wchodzimy. Cisza. Czyżby się nam upiekło ?  - Anabell Cecylia Lister !- jednak nie. Głos mojej mamy wskazuje, że jest ona coraz bliżej nas. No to Po nas.

- Jak mogłaś tak postąpić ! Nie tak Cię wychowaliśmy !- mama wpadła w szał. Suuper. Z natury opanowana teraz jest istnie wściekła. Drugi raz w życiu widzę ją tak zdenerwowaną.

_ Przepraszam. Jeżeli mo…- nie było dane mu skończyć, gdyż moja mama wcięła mu się w zdanie. Nie ładnie komuś przerywać.

- Dylanie. Twoi rodzice czekają na Ciebie w Twoim pokoju. Masz się tam udać natychmiast- jak powiedziała tak zrobił. Odchodząc popatrzył się na mnie z otuchą w oczach.

- Anabell. Jak mi się wytłumaczysz ze swojego zachowania ? Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna ? Za twoje zachowanie czeka Cię kara. Przeniesiesz się do pokoju w północnym skrzydle i pozostaniesz tam aż do zakończenia pobytu tutaj Państwa Millerów. A teraz chodź za mną.

Tak jak mama powiedziała tak też uczyniłam. Idę za nią. Idziemy korytarzem prowadzącym do Sali Balowej. Coś mi tu nie gra. Wchodzimy przez wielkie drzwi (można je też nazwać wrotami) do Sali. Sala ta może pomieścić około 300 osób. Na środku niej stoi mały stoliczek i krzesełko , a obok niego dwa kartony.  Idziemy w stronę stoliczka. Na nim leży sterta kartek i długopis.

- Siadaj Anabell. Twoją karą będzie otwieranie odpowiedzi na zaproszenia i spisywanie osób, które odpowiedziały na zaproszenie pozytywnie. Musisz zanotować wszystkie informacje dotyczące tych osób, które będą zawarte w odpowiedziach. Miłej pracy.

No super. Muszę otworzyć około 200 kopert. Zanotować około 300 imion i zapisać wszystkie informacje dotyczące tych osób ? Przecież to zajmie wieczność. Mama wyszła z Sali. Opadłam na krzesło i otworzyłam pierwszą kopertę. No tak. Długi list, który opisywał wszystko na temat przybycia i diety. Super. Otwieram kolejną i kolejną. Dobrze. Jeden karton skończony. Mała przerwa na rozprostowanie kości i zabieram się do dalszej roboty. Za oknami jest już bardzo ciemno. Ciekawe która jest godzina. Nagle drzwi się otwierają. Do Sali wchodzi Felicja z Nate. Ich widok mnie ucieszył.

- Hej- mówię do nich entuzjastycznie.

- Hej- odpowiadają chórkiem i przytulają się do mnie. Jestem taka szczęśliwa, że przyszły. Nagle Felicja podaje mi kartkę. – Była na drzwiach, które były zamknięte na klucz.

- Zamknęła mnie tutaj ?

- Tak. I przykleiła kartkę z napisem ,,Zakaz wstępu, a w szczególności Dylanowi Millerowi"- odpowiada mi Nate.

- Aha. A wie ktoś, która jest godzina ?

- Tak dokładniej to dochodzi właśnie druga.

- Druga ?- wstaję z krzesła jak poparzona.

- Tak. Możesz iść się przespać, a ja dokończę za Ciebie- zaproponowała Nate. Odmówiłam jej. W końcu to moja kara, a nie jej.  Pożegnałam się z nimi i zabrałam się do dalszej pracy. Otwieram. Piszę. Otwieram. Piszę. Otwieram. Na kartce widnieje napis ,, Urszula i Stanisław Zdrójkowscy”. Kochani dziadkowie od strony mamy. Są oni tak kochani. Mam z nimi wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa. Nie. Ann przywołuję Cię do porządku. Musisz to jak najszybciej skończyć. Kopert jest coraz mniej. Piszę i otwieram. Poznaję coraz to nowsze nazwiska. Zostały jeszcze 4 koperty. 3… 2… 1… i koniec. Skończone. Nie mam już na nic sił. Nawet nie mogę wstać. Kładę głowę na stole i zasypiam.

To nie tak mój koszmarze...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz