Rozdział 6

301 16 0
                                    

1.
Kiedy przenosi się do sypialni Pottera, Pyrrha przejmuje wolny pokój. W czasie dnia zapina szatę i unosi kołnierz koszuli pod samą szyję. Potter przestaje kupować tak wiele jedzenia na wynos, w zamian przygotowując na kolację kanapki z bekonem, kurczaka z ziemniakami lub wszelkie inne potrawy, na które składniki uda mu się dostać w sklepach. Przynosi do domu ciasto czekoladowe, którego połowę Draco zjada radośnie, kiedy Potter jest w ministerstwie.
Drugą jego połowę zjada razem z Potterem w łóżku.
Nie chce, żeby Potter go dotykał. Nie chce, żeby widział go nagiego, nie w ten sposób, czy żeby go pieprzył tak, jak mężczyzna posuwa kobietę lub nawet sporadycznie w odbyt. Kiedy są sami, dłonie Pottera wciąż po niego sięgają. Nieustannie rozpina mu szatę, koszulę i spodnie, jego język jest wszędzie, smakując, biorąc w posiadanie, dotykając i drażniąc.
Poddaje się Potterowi, bo chce. Pragnie tego. Siedząc czasami samotnie w domu, jedynie z Pyrrhą bawiącą się obok niego długopisem, wspominałby sobie te dłonie, zaciskające się wokół jego członka poprzedniej nocy, pieszczące go, póki nie doszedł z krzykiem. Czasami szczytuje z imieniem Pottera na ustach. Jęczy to imię, otaczając ustami jego członka, gorącego, grubego i gorzkiego w jego ustach, dławiąc się i płonąc, jednak kiedy Potter wymawia jego imię, drży i również dochodzi.
Draco przestał być zażenowany, choć wciąż czuje się dziwnie, kiedy ręce Pottera go odnajdują. Oglądają to okropne, gadające pudło po tym, jak kładą Pyrrhę do łóżeczka, a ciepłe dłonie Pottera wędrują w dół jego spodni. I Potter wie, że może mieć go wijącego się, jęczącego, wilgotnego i właściwie błagającego, by go przelecieć.
Gdy każdego ranka biorą wspólny prysznic, owija nogę wokół biodra Pottera, opierając się o ścianę, a jego kochanek wchodzi w jego posiadanie. Woda tłumi odgłosy, które wydają z siebie, kiedy Potter wsuwa się i wysuwa z niego, wyznaczając sobie właściwy rytm i ze stęknięciem zaciskając zęby na ramieniu Draco. Echo jęków wraz z dowodami ich namiętności ginie wirując w odpływie razem z wodą i błyszczącymi, mydlanymi bąbelkami.
Pyrrha obchodzi swoje pierwsze urodziny. Draco żałuje, że żadne z jego rodziców nie może jej zobaczyć, ich jedynej wnuczki i dziedziczki. Jej zależy mniej. Uśmiecha się szeroko, usmarowana na twarzy ciastem czekoladowym. Nazywa Draco tatusiem, a Pottera, cóż, Draco nie wie, jak go nazwać, ona jednak nazywa go papą. Draco nie ma nic przeciwko.
Rozczesuje jej miękkie włosy. Są ciemniejsze, niż kiedy była dzieckiem, wciąż jednak są jaśniutkie. Jej oczy zmieniły się powoli z mętnie błękitnych w zielone, jak u Pottera. Wpatruje się w nie czasami. Mała uśmiecha się do niego, śmieje i gaworzy o niczym, a on jest rad z tego, że odziedziczyła oczy po Potterze, ponieważ uważa, że są one ładniejsze od jego szarych.
Weasley, Granger i siostra Weasleya oraz kilku innych przyjaciół Pottera, a dokładnie Longbottom i dziewczyna o prostych blond włosach i wyłupiastych oczach, przyszli zobaczyć Pyrrhę i życzyć jej wszystkiego najlepszego. Draco jest zazdrosny, bo uśmiecha się do nich równie szeroko, jak do niego. Nie kłopocze się z ukryciem niechęci, patrząc gniewnie na Granger trzymającą dziecko.
— Po co oni wszyscy przyszli? — syczy na Pottera, który w kuchni nalewa ponczu do szklanek. — Dlaczego ich zaprosiłeś?
— Mam trzymać jej istnieje w tajemnicy? — pyta.
— Cóż, a co ze mną? — niepokoi się Draco. — Cholera, powiedziałeś im, a co, jeśli minister...
— Malfoy, oni nikomu nic nie powiedzą — mówi Potter, rzucając na rząd szklanek z ponczem zaklęcie, przenosząc je w powietrzu. — Poza tym Hermiona jest Strażnikiem Tajemnicy. Musieliby zapytać ją, nie Neville'a, Ginny czy Luny.
— Nie lubię twoich przyjaciół — burczy Draco. Rok temu dodałby, że jego samego również nie lubi, jednak Potter wie lepiej, jak jest, nawet jeśli sam Draco nie chce się do tego przyznać. Wzrusza ramionami. Doprowadza to Draco do szału i całą resztę wieczoru spędza obrażony w kuchni, dopóki ostatni goście, Granger i Weasley, idą na noc do domu, a dziecko zasypia na górze.
— Więc — mówi Potter podniesionym głosem. Stoi w drzwiach wejściowych do kuchni, ze skrzyżowanymi rękami, opierając się o framugę. Odpycha się od niej i podchodzi do Draco. — Masz zamiar uciekać do kuchni za każdym razem podczas ich wizyt, Malfoy?
Draco nie mówi nic. Wpatruje się w Pottera, prychając.
— Być może dla ciebie to nic nie znaczy — mówi Potter. — Ale cały wieczór myślałem o tobie, że mógłbym cię mieć tutaj, za zamkniętymi drzwiami, podczas gdy oni są w sąsiednim pokoju, a ty mi na to pozwalasz.
— Nie, ja... — chce powiedzieć Draco, ale palce Pottera drażniące czubek jego ucha powstrzymują go. Drży i czuje, jak jego członek nabrzmiewa na dźwięk słów szeptanych mu do przez Pottera, jego gorącego oddechu i jeszcze gorętszej sugestii.
— Mogę wziąć cię tu i teraz, i pokazać ci, że chcę, byś został. I że gówno mnie obchodzi, czy lubisz moich przyjaciół czy nie, ponieważ ja lubię kiedy wypowiadasz moje imię dochodząc. — Potter wzdycha, a Draco przygryza wargę, zanim męka zadawana mu przez Pottera wyrwie mu z ust jęk. — Draco....
Ochrypłe „Potter" wymyka mu się wraz z jękiem. Nago czuje się idiotycznie, jednak tylko przez pierwszą chwilę, ponieważ Potter całuje go, popychając na twardy blat stołu, z dłońmi szarpiącymi spodnie, nerwowo ciągnącymi za guziki nie przerywając chaotycznych, wilgotnych pocałunków, smakujących ciastem czekoladowym i sokiem owocowym.
Potter pieprzy go na podłodze, niemal równie gwałtownie, jak zdzierał z nich spodnie i szaty. Kończyny Draco zaplątane są w kłąb ich ubrań, a gdy dochodzi, rozlewając się na brzuchu Pottera, wczepiony w niego, stękając i wiercąc się pod jego głębokimi pchnięciami, szybkimi i mocnymi, zdaje mu się, że mogłoby być to niemal bolesne, gdyby nie było tak dobre, gdyby nie czuł się tak pełny, tak pożądany.

nic nie trwa wiecznieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz