decisions

608 57 104
                                    

Lecimy z inna narracja.

Czasami pomagamy innym, zbyt bezinteresownie. I nie mam tu na myśli tego, że zapominami przy tym o sobie. Po prostu czasem zapominami o skutkach. A to jest błąd, gdyż są one z nami wszędzie. Na każdym kroku naszego życia, śledzą nas, nie opuszczają. Trzymają się one każdej decyzji, jak i każdego słowa oraz czynu. Wszystko niesie za sobą skutki.

Mogą być drugotrwałe, jak i krótko.

No i właśnie tego dnia podjąłem cholernie złą decyzję.

Myśl, jak bardzo wpłynie na moje życie, poniekąd wypala mnie od środka.

Hałasy na szkolnym korytarzu zdawały się być bardziej nieznośne niż zazwyczaj. Moje oczy mierzyły randomowych ludzi, przejawiających się na szkolnym korytarzu. I to był chyba jeden z jednych dni, w którym czułem się normalnie? Brak bólu głowy, strachu, stresu i nacisku na uśmiech. Czułem się zwyczajnie lekki jak po pierwszym lepszym prochu.

I to był pierwszy dzień w moim życiu, w którym byłem w stanie to powiedzieć.

To dzień przed burzą.

Czyli finalnie wyszło słońce w moim pokręconym życiu, lecz najwidoczniej nie na długo. Moja intuicja wyraźnie mówiła mi, że coś jest nie tak. W sumie wszystko idzie nie tak.

Dzisiejszego dnia, a jest godzina jedenasta, zdążyłem wylać dwie kawy. Rozładowała mi się szczoteczka do zębów, spóźniłem się do szkoły, zgubiłem telefon i dostałem dwie F. I może to dziwne, lecz przeważnie wszystko szło naturalnie i dobrze. Moje życie to była jedna wielka rutyna, koło fortuny, które zawsze trafiało na to samo. Chociaż inne oferty nie wydawały się imponujące, zdawało się to nadmiernie denerwować.

Moją uwagę skupiła biegnąca w moją stronę Aurelia, westchnąłem delikatnie na myśl, że zostałem skazany na prowadzenie konwersacji.

"Hej." uśmiechnęła się szeroko, idąc krok w krok ze mną. "Chcesz dzisiaj iść na imprezę u Tommy'ego? Jednego blondyna z mojej klasy, jest sympatyczny i na pewno go polubisz." posłała mi pełen nadzieji wzrok, jej błękitne oczy z szarym przebłyskiem skanowały dokładnie każdą część mojej twarzy.

"Nie mam nic przeciwko." odpowiedziałem i po części było to racją. Imprezowanie w śród nowych ludzi nie było czymś, czego unikałem jak ognia. "Gdzie i o której?"

"Ah, no tak. Blok 12a-nr.7, na ulicy Shadow Cross. O dwudziestej pierwszej."

"Na pewno przyjdę." powiedziałem, a tuż po moich słowach rozległ się dzwonek. "Cholera, muszę iśc jeszcze do szawki."

"Do zobaczenia!" ruszyła w przeciwnym kierunku, odwróciłem się na pięcie w stronę jednego z korytarzy. Wszyscy wchodzili do swoich klas, co wiązało się z pustością. Po szybkim upływie drogi, wykręciłem kod 6905, a drzwiczki szawki automatycznie się uchyliły. Wyciągnąłem książkę od historii, po czym zatrzasnąłem je, a echo rozległo się po korytarzu, na którym znajdowały się już tylko dwie klasy.

Ruszyłem w stronę sali od historii, która znajdowała się pod numerem 9. Każdy krok zdawał się być głośniejszy niż zazwyczaj.

Droga nie trwała długo, gdyż płynnym ruchem stanąłem przed drzwiami, biorąc głęboki oddech. Stuknąłem w nie dwa razy, po czym położyłem swoją ręke na zimnej klamce, składając na nią delikatny nacisk. Drzwi się uchyliły, a jedyne co poczułem poza zimnem klamki, był paraliżujący wzrok nauczycielki.

"Przepraszam za spóźnienie." wymruczałem z lekką grypą w głosie, a ochota przewrócenia oczami była namacalna. Powstrzymując się, usiadłem do ławki, wyciągając książki na wyszlifowaną płytę drewna.

High enough • DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz