Wypadek?

47 7 2
                                    

Dała takiego nura, że w skali od jednego do dziesięciu na pokazach skoków do wody zdobyła by co najmniej osiem punktów. Kiedy ponad kawałkami mięsa do mielenia wystawały już tylko jej stopy z tymi przyklętymi szpilkami, zajrzałam do silosa, żeby mieć pewność że jędza zmieli się do końca. Byłam ostrożna, żeby nie zrobić skoku na główkę prosto w kiełbache jak moja szefowa. Otrzepałam ręce , poprawiłam ubranie i zeszłam w dół schodami jakby nigdy nic pełna wiary, że jej się to należało.

Schodząc z mostka nad silosem rozglądałam się uważnie, czy nikogo nie ma w pobliżu. Było pusto. Był tylko pan Rysio który obsługiwał na dole maszynę z mięsem żeby mieliło się na odpowiednią grubość. Kiedy już byłam na ostatnich stopniach zawołał.

-O Pani Gosiu! Jak zdrówko? Widziałem, że znowu ta jędza chodziła po mostku. Czy ona nie ma dość tych spacerów? Zawsze marzę , żeby spadła ze schodów i się połamała albo zajrzała do silosa, już ja bym się postarał, żeby...

-Panie Rysiu- przerwałam mu z uroczym uśmiechem- co też pan opowiada? Pani dyrektor jest taką miłą osobą- łgałam jak z nut.

-Pani ją lubi, bo musi, bo pani z nią pracuje a ja mogę sobie powiedzieć że to jędza,bo i tak nikt jej nie powtórzy. Za bardzo mnie tu lubią.- puścił mi oko.

To była czysta prawda. Pan Rysio pracował w fabryce trzydzieści lat i znali go wszyscy. Miał w tym roku odejść na emeryturę. Chciałam mieć pewność, że mnie nie widział z "dyrektor mielonką" właśnie przemianowałam ją w myślach co naprawdę mnie rozbawiło więc uśmiechnęła się szczerze do Rysia i poprosiłam.

-Panie Ryśku, jakby pani dyrektor tu była i pytała o mnie, to mnie pan nie widział. Chodzi dzisiaj po całym zakładzie i każe mi robić rzeczy które nie należą do moich obowiązków, rozumie pan?

-Jasne pani Gosiu ale pod jednym warunkiem? - puścił mi oko staruszek- umówi się pani z moim synem, tym najstarszym Jankiem.

Zrobiło mi się gorąco, bo Janek miał prawie czterdzieści lat i był oczkiem w głowie pana Rysia bo był prokuratorem w naszym mieście.

Jednak po chwili zastanowienia pomyślałam, że spotkanie z przedstawicielem prawa na randkę może być dobrym pomysłem, wszak najciemniej pod latarnią. Minusem było to, że nigdy nie widziałam osławionego syna pana Rysia , który podobno pracował kiedyś w Warszawie w prokuraturze, tylko miał dość patrzenia na trupów więc przeniósł się do nas.

W naszym mieście największym przestępstwem była kradzież popełniona przez pijaczków spod sklepu, bo im się nudziło i chcieli pić za darmo. Włamali się do monopolowego bez planu i Jan syn Rysia ich oskarżył oraz wsadził za kratki. Podobno był nawet z nim wywiad w lokalnej gazecie, niestety nie czytałam. Zaraz pomyślałam, że "mielonka" z dyrektorki zdecydowanie przebiła by te zbrodnie alkoholową i widząc siebie oczami wyobraźni z opalenizną w kratkę powiedziałam.

-Dobrze panie Rysiu,tylko czy on będzie chciał się umówić ze mną? - próbowałam zagrać kartą znaną i przeze mnie uwielbianą czyli "ja chcę ale czy on by chciał" ?

Pan Rysio odpowiedział bez wahania.

-Będzie, będzie. Piękniejszej i mądrzejszej od pani to nie ma w tym zakładzie, a nawet w tym mieście a kto wie czy w Polsce?

Rysiu był typem czlowieka, co w ogóle nie bywał w świecie. Najdalej gdzie pojechał to Warszawy, ponieważ miał tam syna i to tylko raz, więc jego komplement nie robił na nie wrażenia. Wiedziałam że były ładniejsze ode mnie.

-Panie Rysiu, proszę mi nie mydlić oczu, ale zgoda. Niech pan zapyta syna a jak się zgodzi to się z nim spotkam w sobotę, a teraz muszę już iść.

Rysiu przytaknął a ja oddaliłam się z miejsca podwójnej zbrodni, jedną było zmielienie mojej dyrektorki a drugą wykorzystanie okazji do randki ze stróżem prawa.

Po pracy weszłam do Żabki i zakupiłam butelkę jakiegoś ruskiego wina musującego. Postanowiłam uczcić swoją zmieloną zbrodnie doskonałą w "wielkim stylu". Oczywiście, że mogłam kupić lepszy alkohol, ale jaka szefowa taki szampan.Ona była pseudo dyrektorką to i szampan był pseudo prawdziwy.

Plastikowy korek wystrzelił niczym z procy a ja od razu wzięłam solidny łyk cieczy, która smakowała jak czyste gazowane siarczany.Ale co tam? Ważne żeby uczcić mój sukces.

Zmielona ZbrodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz