Rozdział 31.

119 9 8
                                    

  Prudencja sobotnie popołudnie spędzała w otoczeniu podręczników. Właśnie robiła notatki z historii, kiedy usłyszała głos swojego brata, Ringo.

-Yoko!

-Co jest? - odpowiedziała, krzycząc.

-Nudzisz się?

-Nie, a co?

-To może jednak byś się trochę ponudziła? Idę do Stana, ale mówił, żebyś ty też wpadła. Obejrzymy jakiś film. Lecisz ze mną?

  Prudencja zastanawiała się przez chwilę. Chciała choć na chwilę wyrwać się z domu i zalegających dookoła książek. Z drugiej jednak strony perspektywa spędzenia wieczoru w towarzystwie Stanleya odrobinę ją przerażała.

-Trochę mi się nie chce - odpowiedziała w końcu.

-No Yoko! Nie daj się prosić. Przecież wiem, że masz dosyć tych lekcji.

  Dziewczyna westchnęła, kręcąc głową.

-No dobrze, ale daj mi dziesięć minut.

-Okay, jest osiemnasta dwadzieścia trzy. Za dziesięć minut widzę cię na dole.

  Prudencji nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zerwała się z podłogi i w biegu zruciła dresy. Wygrzebała z szafy przetarte levisy, założyła koszulę w czarno-czerwoną kratę i szybko związała włosy w niedbałego koka. Zbiegając po schodach, wkładała czarne martensy.

-Masz dwie minuty! - krzyknął Ringo.

-Już jestem gotowa - odpowiedziała i weszła do kuchni, gdzie zastała czekającego brata, przecierającego okulary rąbkiem bluzki.

-Okay, idziemy.

  Założyli kurtki i wyszli z domu. Niedługo potem byli już pod wielkim domem Stanleya. Prudencja zauważyła w sąsiednim dworku sylwetkę Vincenta przemierzającego podwórek, lecz szybko odwróciła wzrok. Zadzwonili do drzwi. Otworzyła im mama Stana, pani Carlstone. Przywitała Ringo, a Yoko zmierzyła krytycznym wzrokiem. Nie lubiła tej dziewczyny, ale powstrzymała się od komentarzy.

-Chodźcie, Stanley na was czeka.

  Weszli do dużego hallu, gdzie po chwili pojawił się Stan. Jego rozpuszczone blond loki były w uroczym nieładzie. Był ubrany w ciemne jeansy i koszulkę Nirvany.

-Cześć - przywitał się.

-Czołem - odpowiedzieli równocześnie Ringo i Yoko.

-Chodźcie do mojego pokoju. Wybierzemy jakiś film.

  Weszli po szerokich schodach na piętro. Stanley prowadził ich do pokoju. Prudencja zdała sobie sprawę z tego, że nigdy tam nie była. Kiedy chłopak otworzył drzwi, ich oczom ukazało się duże pomieszczenie z wielkim łóżkiem, ponadpięćdziesięciocalowym telewizorem, dużą szafą, biurkiem i obrotowym fotelem. Dziewczyna zauważyła regał, gdzie stało mnóstwo książek, kolekcję płyt, i zdjęcie przedstawiające o kilka lat młodszego Stanleya z grupą kolegów. Na szafce nocnej stała grafitowa lampka, a obok niej stosik komiksów.

-Komiksy? - spytała lekko rozbawionym tonem. - Człowieku, ty masz prawie dwadzieścia lat.

-Co jest złego w komiksach? Nie chciałaś nigdy zostać Wonder Woman?

-Nie przypominam sobie - odpowiedziała szybko.

-Nie przypominasz sobie? - spytał Ringo. - Ja za to dobrze pamiętam cię w stroju Batmana.

-Skończ - jęknęła błagalnie Prudencja i usiadła na podłodze, opierając się o łóżko, naprzeciw telewizora.

-Mieliśmy wtedy po jakieś siedem lat. To był bal przebierańców - Ringo usiadł obok siostry i kontynuował opowieść. - Wszystkie dziewczynki miały stroje Barbie, wróżek, czy innych straszydeł, a moja siostra wystąpiła jako Batman.

loneliness in paradiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz