Way home

46 3 0
                                    


Szczerze? Byłem przekonany, że pominę to, o czym piszę, ale w nocy dzisiaj zdałem sobie sprawę, jak ważną kwestię mam do poruszenia. Dodatkowo to tak, jakbyś nie wiedział, piszę każdy ten list w różny dzień, więc nie dziw się brakiem zwięzłości, a przynajmniej czasami. Doskonale wiesz, że moja pamięć praktycznie nie istnieje.

W każdym razie muszę opowiedzieć o czymś, co działo się w ten sam dzień, a właściwie naszej drodze do domów. Miałem wtedy dalej okropne wyrzuty sumienia za to, że wpakowałem cię w robotę mojego pomocnika. W zasadzie to prawda, że mogłem wziąć jednego z tych idiotów, początkowo nawet miałem taki zamiar, żeby cię nie przeciążać obowiązkami. Później za to przypomniałem sobie jak bardzo oni są niekompetentni.

Teraz to sobie przypomniałem, wtedy przecież nie zdawałem sobie z tego nawet sprawy. Przerażające to trochę, że można żyć z takimi debilami i nie zdawać sobie z tego sprawy. Jeszcze bym ich dopuścił do czegoś ważnego i co by się stało, co? Przecież spartaczyliby całą robotę, a byłoby oczywiście na mnie, więc niech spadają z tym. Ja się absolutnie nie zgadzam na nic takiego.

W każdym razie dalej przeżywając mój okropny czyn, czyli spowodowanie, że masz więcej obowiązków, postanowiłem cię odprowadzić do domu. Po prostu chciałem z tobą więcej porozmawiać, tak będąc szczerym. Mimo wszystko uznałem to też z jakiegoś powodu za jakiś rodzaj zadośćuczynienia. Trochę to nie ma sensu, ale ustalmy, że ma, proszę.

Byłem wtedy niesamowicie zdziwiony tym, jak daleko od szkoły mieszkasz. Miałem wrażenie, jakbyśmy tam szli godzinami, ale powodem tego było moje samopoczucie. Wciąż wydawało mi się, że nie wybaczyłeś mi tego, co zrobiłem, chociaż wcześniej przecież dałeś mi to jasno do zrozumienia. Mimo wszystko ja tu nic nie poradzę. Czasami tak po prostu jest, a potem nie pozostaje nic innego oprócz martwienia się tym w kółko niepotrzebnie.

Czy w tym wypadku dokładnie to robiłem? Tak. Bałem się, że stracę cię jeszcze zanim zdążyliśmy się dobrze poznać, nie pytaj dlaczego. W zasadzie po co każę ci nie pytać? Po pierwsze nie masz nawet jak tego zrobić, a po drugie dosłownie w pierwszym liście napisałem o moim zauroczeniu się tobą. Na tym etapie to ja nie mam tu czego ukrywać w ogóle, a jednak dalej staram się zachowywać pozory.

Bez sensu to jest, ale no dobrze, jeśli mi tak lepiej to może być. W zasadzie to dobrze, że wtedy wymyśliłem to odprowadzanie cię. To był chyba pierwszy raz, kiedy rozmawialiśmy poza szkołą. Nie mam pojęcia, czy w innym przypadku by do tego doszło. Znaczy się, pewnie tak, ale znacznie później, a jak wiesz, nienawidzę takiego bezsensownego przedłużania, więc dobrze wyszło.

Co prawda wynikło to zupełnie przypadkowo. To już znacznie mniej istotne. Możemy przynajmniej cieszyć się tym przyspieszeniem rozwoju naszej relacji. To z całą pewnością wyszło nam na dobre, prawda? Nie musimy tego ukrywać, skoro oboje o tym i tak doskonale wiemy. W zasadzie w innym przypadku ukrywanie czegokolwiek też byłoby bez sensu. Związek opiera się przecież na zaufaniu. Teraz dochodzę do wniosku, że albo zawsze taki byłem, albo nasza klasa zaraziła mnie skrajnym debilizmem.

Z jakiegoś powodu mam nadzieję, że to drugie. Mimo wszystko to podziwiam, że ze mną wytrzymujesz, jeśli o to chodzi. Takie mam złote myśli przecież, po prostu powinniśmy to zapisać i sprzedawać jako hasła motywacyjne. Czekaj, czy ja ci proponuje znowu sprzedawanie czegoś na przestrzeni tych dopiero kilku listów? Jeszcze robię się monotonny, nie no, tego to już sobie nie mogę wybaczyć. Jak mogę się zrobić chociaż trochę ciekawszy, Tae?

W zasadzie to chyba naprawdę tego potrzebuję, bo od bardzo dawna nie zrobiłem niczego zabawnego ani tym bardziej oryginalnego. Pomyślę nad tym, kiedy skończę to pisać. Muszę być bardziej spersonalizowanym dla ciebie chłopakiem. Przecież nie wierzymy w platońską ideę miłości, więc jesteśmy zmuszeni sobie radzić.

You seemed to be fine || TaegyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz