2

71 3 0
                                    

Obudziła się zmęczona bardziej, niż wczorajszego wieczoru. Wyjście na imprezę nie było dobrym pomysłem. Czuła, że jej głowa zaraz eksploduje, było jej słabo. Sięgnęła po szlafrok, owinęła się nim i poszła do kuchni. Wyciągnęła z praktycznie pustej lodówki mały jogurt i nastawiła wodę na kawę - czarną, bez cukru tak, jak codziennie. Zerknęła na krzesło, na którym wisiała męska marynarka, będzie ją musiała zwrócić, chociaż nie miała pojęcia, gdzie mieszka właściciel. Usiadła przy stole, spojrzała na swój "posiłek" i odłożyła jogurt do lodówki, jak codziennie... Hermiona Granger była niezwykle ambitną i zdolną czarownicą, szefową Departamentu Przestrzegania Prawa i... chorowała na anoreksję, której po czasie zaczęły towarzyszyć epizody depresyjne. Nie umiała odpuścić kontroli w swoim życiu. Traciła ją w momencie, gdy pojawiały się obrazy z przeszłości, a odzyskiwała dzięki dokładnemu obliczaniu utraconych kilogramów, przebiegniętych kilometrów, czy dni, w których nie zjadła prawie nic. O jej chorobie wiedzieli tylko przyjaciele - Harry, Ron i Ginny. O ile chłopcy nie do końca wiedzieli, jak jej pomóc, a ich próby przynosiły więcej złego, niż dobrego, tak rudowłosa dziewczyna nie raz ratowała ją z sytuacji, w której nie powinna się znaleźć. Aktualnie dziewczyna była na przymusowym miesięcznym urlopie. Jej stan nie był stabilny, a nie mogła całe życie szukać ucieczki przed terapią w pracy, tak, nie miała zamiaru uczestniczyć w spotkaniach z magopsychologami i zwierzać się z intymnych rzeczy ("nie jestem stuknięta - mówiła"). 

Udała się do łazienki, włożyła strój sportowy i napełniła bidon z wodą. Było bardzo wcześnie, dochodziła 6:00, ale wiedziała, że musi dziś załatwić sporo rzeczy, które skrupulatnie planowała, kiedy nie miała pracy w biurze. Spojrzała na marynarkę po raz kolejny i uświadomiła sobie, że Malfoy przecież trenuje na pobliskim stadionie, idealna okazja na połączenie przyjemnego z pożytecznym. Użyła zaklęcia zmniejszającego i zapakowała okrycie do niewielkiej nerki, którą mocno zacisnęła na biodrach - była za duża, ale kilka przeróbek sprawiło, że pasowała idealnie. Wybiegła z domu i energicznym tempem udała się w kierunku boiska.

Pół godziny intensywnego wysiłku bez śniadania dawało jej się we znaki, ale nie zwracała na to uwagi - robiła to przecież codziennie. Niepewnym krokiem weszła na teren obiektu, wszędzie kręcili się ludzie, jedni w szatach do gry, inni w zwykłych mugolskich ubraniach, a jeszcze inni w eleganckich szatach wyjściowych. Bez problemu rozpoznała w tłumie platynowe włosy - Malfoy właśnie wchodził do szatni po pierwszej części treningu. Ruszyła w jego kierunku niepewnie przeciskając się przez drużynę, która właśnie wchodziła na murawę.

- Tu nie wolno wchodzić! - usłyszała nad sobą głos ochroniarza. Był postawnym starszym mężczyzną i zdecydowanie nie chciała wchodzić mu w drogę.

- Jest ze mną - powiedział ktoś za jego plecami. Dostrzegła blondyna bez koszulki, stojącego i uśmiechającego się zadziornie na widok jej speszonej twarzy. Ochroniarz przepuścił szatynkę i przyjął swoją wcześniejszą pozycję.

- Przyszłam, żeby oddać ci marynarkę, nie wiedziałam, gdzie mieszkasz i... - zaczęła niepewnie i drżącymi rękami podała mu okrycie. Czuła, że nie powinno jej tu być i chciała jak najszybciej wyjść niezauważona, powrócić do porannej rutyny i swojego zaplanowanego życia.

- Chyba nie przyszłaś, tylko przybiegłaś - odpowiedział widząc zakłopotanie dziewczyny. - Dzięki, tak czułem, że będziesz chciała się szybko ze mną zobaczyć. - Próbował rozluźnić atmosferę widząc, jak bardzo się stresuje. - Idę właśnie na śniadanie, dołączysz? - zapytał nakładając na siebie koszulkę z logo klubu. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Czuła, że nie przyjmie odmowy, a z drugiej strony jedzenie i to w towarzystwie było czymś, co budziło i niej lęk. Zauważył to, strach w jej oczach, widział wiele razy podobny obraz, nie rozumiał tylko, dlaczego się go boi.

- Ja... - zaczęła. - Nie wiem, czy powinnam...

- Ja też nie wiem, ale wiem, że przyda ci się pyszna kawa - uśmiechnął się i wskazał ręką drzwi. Szła przodem, weszli do pomieszczenia, które chyba było czymś na kształt apartamentu gracza. Jasny salon, przestronna kuchnia, styl bardzo niepodobny do Malfoya, pomyślała. Chłopak wszedł do kuchni i sprawnie zaczął przygotowywać aromatyczne espresso i tosty. Brązowooka stała skrępowana w salonie rozglądając się i nie wiedząc, co ma w tej chwili zrobić. Usiadła w końcu przy czteroosobowym stoliku w jadalni i wbiła wzrok w krzątającego się Malfoya.

- Nie masz skrzata domowego? Od kiedy pamiętam twoja rodzina miała ich przy najmniej 5. - postanowiła w końcu się odezwać i brzmieć pewnie.

- Cóż... Mam, ale żyją w domu na wyspie. Rzadko tam bywam, więc nie mają wiele roboty, co uważam za godne traktowanie skrzata - odparł rozbawiony. - Nie jestem moim ojcem, umiem sam zrobić kawę i kanapki, a skrzaty pomagają mi, gdy mam do wyrządzenia duże przyjęcie lub gdy przyjmuję specjalnych gości. - zamilkła i powróciła do podziwiania wnętrza. Nie minęło 5 minut, a na stole pojawił się napój i grzanka z awokado, pomidorem i jajkiem w koszulce.

- Nie jestem głodna - rzuciła cicho odsuwając nieco talerz. Kręciło jej się w głowie, zapach jedzenia powodował, że jej ciało dawało znać o swoich potrzebach fizjologicznych. Szybko złapała kubek z kawą i upiła łyk - była niesamowicie delikatna.

- I jak? Jestem najlepszym baristą, jakiego miałaś okazję spotkać? - zapytał i spojrzał na nią posyłając czarujący uśmiech. Wydawało się, jakby nie zwrócił uwagi na nietknięte śniadanie. To był test, podejrzewał coś, ale musiał sprawdzić. Teraz był pewien, że szatynka ma problemy z zaburzeniami odżywiania, widział to wiele razy, w końcu obracał się wśród wybitnych sportowców, modelek, celebrytów, interesował się też psychologią, a ta przypadłość, mimo, że mugolska, zdarzała się wybitnie często wśród czarodziejów. Odwzajemniła jego uśmiech i zacisnęła dłonie na ciepłym naczyniu. Siedzieli w ciszy co jakiś czas zerkając na siebie. Postanowił zaryzykować i zapytać:

- Leczysz się? - Popatrzyła na niego pytającym wzrokiem. - Pytam, czy leczysz anoreksję, chodzisz na terapię, jesz? - Był bardzo bezpośredni, nie miał zamiaru udawać, że nic się nie dzieje i ignorować wygląd dziewczyny.

- Pójdę już - odpowiedziała tylko i gwałtownie wstała, co spowodowało, że zachwiała się i oparła w ostatniej chwili o ścianę. Ta rozmowa wytrąciła ją z równowagi, straciła kontrolę, czuła się niepewnie. - Dzięki za kawę.

- Odprowadzę cię, Potter i Weasley wiedzą zdecydowanie zbyt dużo na temat klątw i dziwnych zaklęć. Mogliby mi nie wybaczyć, że pozwoliłem ci pójść samej. - Wziął z wieszaka grubą bluzę, taką samą podał Hermionie, która ze zdziwieniem spojrzała na nią, ale nic nie powiedziała. Założyła okrycie i dopiero teraz zobaczyła, jak duża była różnica ich rozmiarów, wyglądała przy nim, jak elf. Szli w ciszy, jakby bali się odezwać, ale jedno pytanie wciąż nie dawało jej spokoju:

- Skąd wiedziałeś? - nie wytrzymała. Spojrzał na nią pytająco. - Skąd wiedziałeś, na co choruję?

- To dość oczywiste dla kogoś, kto widuje podobne przypadki stosunkowo często. - odpowiedział i skierował na nią wzrok. 

- Nie leczę się - dodała cicho nawet na niego nie spoglądając. Przystanęła, nie wiedziała, dlaczego mu to mówi, po prostu chyba zbyt długo dusiła w sobie to wszystko. Nie rozumiała, dlaczego akurat Malfoy miał być osobą, która jej wysłucha, ale zaskakująco dobrze czuła się w jego towarzystwie, prawdopodobnie dlatego, że w pewnym sensie akceptował to, co się z nią działo i nie zadawał głupich pytań.

- Gdybyś zmieniła zdanie. - powiedział i wyciągnął do niej rękę z małą karteczką, która znikąd się pojawiła. - To kontakt do jednego z lepszych terapeutów w mieście, powiedz, że masz go ode mnie, może dostanę zniżkę na kolejną wizytę. - zironizował i poczuł, jak zimnymi palcami delikatnie wysuwa wizytówkę z jego dłoni. Reszta drogi minęła zdecydowanie zbyt wolno, gdy doszli do drzwi apartamentu szatynki poczuł, że wolałby nie zostawiać jej samej, ale musiał iść na trening, inaczej faktycznie potrzebowałby porządnej terapii po wyrzuceniu z drużyny.

- Dzięki Malfoy - szepnęła zamykając drzwi, a on napisał krótki liścik do Ginny z prośbą, żeby wpadła do Granger i dopilnowała jakiegokolwiek posiłku. 

Jestem obok - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz