Którego faceta byś dziś wolała - część 11

162 11 2
                                    

- Teraz kiedy już wiem, że między nami jest coś poważnego z lekkim sercem wypisze papiery i wreszcie zostawię te czarownice - tej decyzji był pewny bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, teraz liczyła się tylko Amy - tak się cieszę, dzięki tobie naprawdę widzę, że są kobiety dla których liczę się ja. Teraz na pewno wszystko się zmieni na lepsze.
- Kocham cię - nic lepszego nie przyszło jej do głowy w tym momencie poza tym zawsze jest dobra pora żeby powiedzieć mężczyźnie swojego życia, że się go kocha.
- I ja ciebie. Boże jak dawno nikomu tego nie mówiłem.
- A czy ona kiedykolwiek sama z siebie to do ciebie powiedziała?
Paul przeszukiwał głowę w poszukiwaniu wszystkich razów kiedy usłyszał od swojej żony to ze go kocha. Nie był pewien czy naprawdę tak rzadko mu to mówiła czy to on przestał przykładać do tego wagę i po prostu nie pamiętał. Ale przecież to nie był on. Paul nigdy nie zapominał, kiedy ktoś ważny w jego życiu mówił mu że go kocha. To co w tym momencie do niego dotarło mocno nim wstrząsnęło. Gdy analizował to o co zapytała go Amy zauważył pewien schemat. To było tak jakby ktoś kogo do niedawna jeszcze uznawał za swojego przyjaciela raz po raz wbijał mu nóż w plecy a on sam nastawiał się na kolejne ciosy. Na szczęście znalazł się ktoś kto wydostał go z tej nierównej walki, pomógł dojść do siebie a także zrobił znacznie więcej. Dał mu móc dzięki której mógł powrócić do tej walki i wyjść z niej zwycięsko. Tą mocą była prawdziwa, silna i bezinteresowna miłość, której mógł zaznać u boku Amy.
- Sama z siebie to tylko przed ślubem, później to już tylko wtedy gdy groziłem jej, że ją zostawię.
- Ehh, jaką ona była głupia - dla dziewczyny było nie do zrozumienia jak ktoś mógł nie widzieć w McCartneyu świetnego i przystojnego mężczyzny, którego ona w nim widziała - była głupia i jest.
- Ale to też po części moja wina. Nie zauważyłem albo może nie chciałem zauważyć tego co ona tak naprawdę robi - myślał na głos Paul
- Przestań, to nie jest twoja wina. Ona od początku taka była, zawsze chodziło jej tylko o jedno. Wykorzystała twoje serce i potrzebę bliskości i omotała cię.
- Chyba muszę przyznać ci rację. Wiesz co. Wybacz mi ale teraz naprawdę muszę już iść. No wiesz wypełnić resztę papierów, umówić spotkanie z moim prawnikiem i tak dalej - Paul nie chciał tracić już ani chwili na życie w tym fikcyjnym małżeństwie i jak najszybciej to zakończyć.
- No jasne rozumiem. Leć i działaj.
- W takim razie do usłyszenia - pocałował ja na pożegnanie a ona w pocałunku odprowadziła go do samych drzwi.

Dzisiejszej nocy Amy zasnęła bardzo późno. Leżała w łóżku rozmyślając nad tym co powiedział jej Paul. Co prawda często wyobrażała sobie jak wypowiada do niej te słowa ale nigdy nawet nie przyszłoby jej do głowy, że może usłyszeć je prosto od niego będąc z nim sam na sam. Wiedziała że jeśli wszystko potoczy się tak, że będą chcieli być ze sobą na poważnie będzie przed nimi długa droga nim wreszcie będą mogli żyć spokojnie. Na razie, dopóki McCartney nie otrzyma rozwodu nie mogą zbytnio pokazywać się publicznie bo to mogłoby mu zaszkodzić i utrudnić sprawę. Nie tylko tu był problem. Jak podejrzewali Heather nie będzie chciała dać mu rozwodu i tak łatwo pozbawić się łatwego źródła gotówki. Kolejny trudny punkt tej sprawy... nie mogła przecież zostać w Anglii nie wiadomo jak długo zwłaszcza, że nikt z jej rodziny ani znajomych tak naprawdę nie znał prawdziwego powodu przedłużenia się jej pobytu. No i zostali jeszcze rodzice, kto wie czy to właśnie z nimi nie będzie największego problemu. W tej chwili nie potrafiła skupić się na rozmyślaniu nad tym jakie przeszkody mogą napotkać. Przez cały czas słyszała w głowie te dwa tak wiele znaczące słowa wypowiedziane przez Paula.

Kiedy obudził ją dzwoniący telefon, za oknem było już jasno. Na pół przytomna chwyciła za telefon i leżąc wciąż z zamkniętymi oczyma na ślepo odebrała połączenie. W chwili gdy usłyszała pierwsze słowa wypowiedziane przez dzwoniącą osobę od razu poczuła przypływ energii. Osobą po drugiej stronie telefonu był Paul. Telefonował aby ją obudzić i powiedzieć żeby nie marnowała tak pięknego dnia na spanie. Był zdziwiony, że o tej porze zastał ją śpiącą, przecież była już dziewiąta. Dla niego jako osoby, która nie potrafiła usiedzieć na jednym miejscu zbyt długo był to środek dnia. Zrozumiał dopiero wtedy gdy Amy wytłumaczyła mu dlaczego nie spała przez pół nocy, nie mógł pojąć tylko dlaczego rozmyślała przez całą noc nad tym co od niego usłyszała. Przecież to było proste. Skoro ją kochał musiał jej to powiedzieć i co w tym dziwnego.

Nierealne uczucieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz