Koncert ,,Musicale Świata" - recenzja

20 3 0
                                    


Kiedy byłam uczennicą, nie miałam praktycznie możliwości rozwijać swojej teatralnej pasji. W mojej najbliższej okolicy nie było teatrów, koncerty - tylko lokalnych artystów, raz do roku klasowy wyjazd do Warszawy. Jestem bardzo wdzięczna, że mogłam tę pasję zacząć realizować, ale nie ukrywajmy, że jeśli chodzi o głośne tytuły musicalowe, Kraków ma jeszcze kilka lekcji do opracowania i chociaż pojawiają się tu świetne produkcje oraz zdolni artyści, to chociażby Teatr Variete nie zdobył jeszcze takiej sławy jak Roma czy teatry w Łodzi i Poznaniu. Kiedy więc dowiedziałam się, że w krakowskim Congres Centre odbędzie się koncert ,,Musicale Świata" z udziałem najbardziej znanych polskich nazwisk takich jak Tomasz Steciuk, Edyta Krzemień czy Damian Aleksander, nie mogłam nie skorzystać z okazji zobaczenia tego przedsięwzięcia.

Koncert rozpoczął się uwerturą z ,,Notre Dame de Paris", po której wybrzmiał otwierający ten spektakl song ,,Czas katedr" w wykonaniu Damiana Aleksandra - zdecydowanie jednego z czołowych polskich artystów musicalowych, znanego z ról w ,,Upiorze w operze", ,,Nine" czy ,,Jekylle'u i Hyedzie". Przyznam, że nigdy nie byłam specjalną fanką jego wokalu, ale podczas tego koncertu bardzo mi się spodobał. ,,Katedry" zostały wykonane mocnym, pewnym głosem, partie Erica z ,,Upiora w operze" miały odpowiedni mrok, a ,,Daj mu żyć" z ,,Nędzników" bardzo mnie wzruszyło. Nawet jeśli po tym występie Aleksander nie trafił do mojej czołówki, to zdecydowanie podkreślił swoją musicalową klasę.

Kolejną osobą, którą wcześniej znałam z nagrań na YouTubie, ale dopiero na żywo w pełni do mnie trafiła, była Weronika Bochat-Piotrowska. Polubiłam ją za sprawą ,,Vaiany" oraz internetowych koncertów teatru Syrena, ale nie była tym nazwiskiem, na które najbardziej czekałam i przyznaję się do tego bez bicia. Tymczasem już w pierwszej piosence, ,,Rzece marzeń" z ,,W pustyni i w puszczy", oczarowała mnie emocjonalnością i siłą głosu, a klasę potwierdziła jako Sara w duecie z Tomaszem Steciukiem w piosence ,,Na orbicie serc". Chociaż interpretacja niektórych fragmentów do mnie nie przemówiła, to głos artystki, jej młodzieńcza energia i uczuciowość stworzyły naprawdę dobre połączenie. Najbardziej zdecydowanie podobała mi się jednak w ,,The Winner Takes it All" z ,,Mamma Mii" - wykonanie było mocne i silne, ale też oddawało smutek i rozdarcie bohaterki.

Łukasza Talika wcześniej prawie w ogóle nie kojarzyłam, chociaż ma on na swoim koncie role w takich hitach jak ,,Upiór w operze", ,,Rent" czy ,,Polita". Przyznam, że w trio z Notre Dame de Paris jako Quasimodo oraz duetach z Weroniką Bochat (,,Rzeka marzeń") i Edytą Krzemień (,,O tyle proszę cię") pozostał dla mnie trochę w cieniu, ale na szczęście potem mógł się popisać w ,,Gwiazdach" z ,,Nędzników", zapadł też w pamięć jako Marius w ,,Jeszcze dzień" z tego samego musicalu. Nie miałam też wcześniej przyjemności zapoznać się mocniej z Anitą Steciuk (tak, to żona Tomasza), którą można zobaczyć między innymi jako Annę w ,,Doktorze Żywago", Jane w ,,Czarownicach z Eastwick" czy Luisę w ,,Nine". Niestety, na YouTubie mamy mało nagrań z tą wokalistką w dobrej jakości. Wielka szkoda, bo na koncercie niesamowicie mi się podobała i pokazała bardzo różnorodny repertuar - począwszy od wzruszającego, klasycznego monologu Normy z ,,Bulwaru Zachodzącego Słońca" (Anitę można zobaczyć w tej roli w Bydgoszczy), poprzez energetyczne i temperamentne ,,Życie kabaretem jest" oraz ,,Chcę cię zaraz mieć" z ,,Grease", aż po komediową ,,Primadonnę" z ,,Upiora w operze". Anita Steciuk była na scenie prawdziwą divą, charyzmatyczną, uśmiechniętą, wspaniale tańczącą i śpiewającą.

Nie ukrywam, że tak naprawdę prowodyrami mojej wyprawy byli Tomasz Steciuk i Edyta Krzemień. Są to jedni z moich absolutnie ulubionych artystów i wiedziałam, że nie przegapię okazji, by zobaczyć ich na żywo. I nie zawiodłam się, chociaż trochę boli mnie brak wspólnego duetu ;) Tomasz Steciuk jest absolutnym królem sceny, który zawsze mocno się wybija i skupia uwagę, nawet w zbiorówkach. Jego postacie zawsze są bardzo charakterystyczne i się wyróżniają, zarówno w humorystycznych utworach takich jak ,,Gdybym był bogaty", ,,New York, New York" czy ,,Primadonna", gdzie Steciuk zjawiskowo przedstawił postać dyrektora opery, a jego przedstawienie żony jako ,,signiora Anita Steciuk" było najbardziej uroczą rzeczą, jaką słyszałam w tym tygodniu, ale też tych mrocznych i dramatycznych. Jego Frollo był dobry, ale von Krolock to prawdziwa perełka.

Edyta Krzemień zaprezentowała się po raz pierwszy w ,,Memory" z musicalu ,,Koty", gdzie z niezwykłą wrażliwością opowiedziała tę historię, a jej wysoki, czysty głos uwiódł mnie równie mocno, co na nagraniach i jestem przeszczęśliwa, że miałam okazję go wysłuchać. W podobnym klimacie utrzymane były kolejne utwory - ,,Upiór w operze" w duecie z Damianem Aleksandrem, ,,Nie żegnaj mnie, Argentyno"z ,,Evity" czy ,,Wyśniłam sen" z ,,Nędzników". Od lat marzyłam, żeby usłyszeć tę piosenkę w wykonaniu Edyty na żywo i nie zawiodłam się - było pięknie zaśpiewane, czysto i szlachetnie, ale przede wszystkim z wielką wrażliwością i emocjami, które naprawdę pozwoliły się wczuć w całość. Śmiało mogę powiedzieć, że Edyta Krzemień podobnie jak odtwarzana przez nią Christine jest Aniołem Muzyki.

Na tego typu koncertach zazwyczaj możemy też posłuchać wykonań zbiorowych i tutaj również tak było. Bardzo poruszająco i emocjonalnie wypadło ,,Sunrise, Sunet" ze ,,Skrzypka na dachu", ,,Primadonna" była małym pokazem komediowym, a ,,Słuchaj, kiedy śpiewa lud" i ,,Jeszcze dzień" (dedykowane walczącym Ukraińcom) z ,,Nędzników" miały w sobie moc i odpowiedni patos. Całości akompaniowała orkiestra straussowska ,,Obligato" pod przewodnictwem Jerzego Sobieńki. Sprawdziła się dobrze i cudownie było posłuchać tej muzyki, chociaż w pewnych momentach niestety zagłuszała artystów i trudno było zrozumieć niektóre fragmenty w ,,Sunrise, Sunset" czy ,,Memory". Konferansierka oddawała klimat całości, chociaż prowadzącej zdarzyły się pomyłki.

Koncert ,,Musicale świata" był dla mnie wspaniałym przeżyciem, które pozwoliło trochę oderwać się od trosk i zachwycić przepięknymi, emocjonalnymi wokalami polskich artystów. Mam nadzieję, że będę jeszcze miała okazję zobaczyć i usłyszeć tych ludzi.


Shitpost musicalowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz