Rozdział 4

522 30 3
                                    


Minęło kilka dni, w ciągu których Sophie ćwiczyła swoje zdolności magiczne, jak i wampirze. Nicolas często przesuwał swój grafik, by obserwować postępy żony. Dawało mu to poczucie spokoju. Świadomość, że było z nią wszystko w porządku. Obawiał się konsekwencji jej przemiany. Stała się hybrydą, w jaki sposób do tej pory nie miał miejsca. Godzinami siedział pochylony nad starymi księgami, szukając jakichś informacji na ten temat. Niestety na marne. Nie znalazł niczego. Był jednym z najstarszych wampirów stąpających po tym świecie, ale nie oznaczało to, że posiadał informację o wszystkim.

Oparty o ścianę przy oknie wyglądał za okno na ogród gdzie Sophie ćwiczyła z Nagy. Ich magia wyjątkowo dobrze ze sobą współgrały, jakby zostały zrodzone z jednego ziarna.

– Wasza wysokość, właśnie przybył list do ciebie.

Niespodziewanie tuż obok niego pojawił się Harvey z białą kopertą w dłoni. Nicolas chwycił ją i z zadowoleniem stwierdził, że była ona z Pałacu Lodów. Z niecierpliwością jej oczekiwał.

– Możesz odejść – powiedział, nawet nie patrząc na mężczyznę.

Niemal od razu zaczął, rozpieczętował kopertę i zaczął czytać wiadomość zapisaną na pergaminie. Linijka po linijce przesuwał po niej oczami szukając tego co najbardziej go interesowało. Tsera wiele w niej wyjaśniała, ale nie było to jeszcze to. Przeniósł spojrzenie na strzelający ogień w kominku. Podszedł do niego i wrzucił wiadomość. Przez chwilę obserwował, jak zmieniała się w popiół, by następnie odwrócić się na pięcie i opuścić bawialnię. Smocza Rada go wzywała. 


***


Skupiona na misie ziół Sophie poruszała ustami, niosąc w powietrze nieme zaklęcie. W pełni skoncentrowana nie spuszczała z niej oka. Siedziała na wyścielonej kocem trawie w towarzystwie Nagy, która uczyła ją każdego dnia. Dym powoli zaczął się tlić, by następnie zaczął nieść za sobą wesoło podskakujące iskry, które szybko zmieniły się w żywy ogień. Zgasł on równie szybko, co zapłoną, pozostawiając zioła zmienione w popiół.

– Dobrze. – Nagy pokiwała głową.

– Czuje, jak magia przepływa przez moje żyły – powiedziała Sophie, spoglądając na swoje ręce.

– Magia przechodzi przez twoje ciało, przyzwyczaj się do tego. Stała się integralną częścią ciebie. – Nagy uśmiechnęła się i chwyciła misę. Poruszyła nią kilkakrotnie i wzięła głęboki wdech. – Dobrze.

– Do czego służy ta mieszanka?

Nagy przykryła misę jedwabnym kawałkiem materiału i wyszeptała kilka słów w starym języku. Czarownice używały go do używania magii. Był uczony dzieci już od pierwszych dni, by w przyszłości mogły prawidłowo wypowiadać skomplikowane słowa.

– Jest sypana na zakażone rany. – Nagy wstała z koca i otrzepała swoje spodnie. – Jednego z ludzkich gwardzistów został zaatakowany przez dzikiego wilka. Mieszanka jest dla niego – wyjaśniła.

Sophie zamrugała szybko. To był pierwszy raz kiedy jej magia miała komuś pomóc. Z jakiegoś powodu poczuła wewnętrzne ciepło. Może to co jej się przytrafiło, nie było takie złe? Nadal próbowała oswoić się z tym wszystkim, co działo się dookoła niej. Z jednej strony miała wrażenie, że był to długi sen, a z drugiej nachodziła ją myśl, że jej życie chyba już nie stanie się prostsze. Była setną królową i jedyną żoną swojego męża, którą przemienił. Tym razem naprawdę stała przed nią otworem wieczność, ale czy była na nią gotowa? Wciąż nie czuła się pewna w tym co robiła. Może powinna faktycznie powiedzieć Nicolasowi o tym co odkryła? Czy ciężar w jej piersi stałby się lżejszy?

Poślubiona Mroku - Naznaczona Ciemością Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz