--Kim był biało-włosy?--

1K 95 71
                                    

Brunet szedł właśnie do przychodni po wyniki badań. Nie wiedział czy wyszły one pozytywne czy może bardziej negatywne.
Średnio go to obchodziło...
Zrobił to tylko i wyłącznie dla matki, która martwiła się jego stanem zdrowia.
Zmartwiła się widząc jak jej syn coraz częściej kaszle i wygląda na bardzo osłabionego co jej się nie spodobało.
Kobiecie wydawało się również, że jej już dorosłe dziecko bardzo schudło w dość krótkim czasie...

Wszedł do środka mijając jakiegoś ciemno-włosego mężczyznę. Udał się do recepcji i podszedł do okienka.

---Dzień dobry... Ja po odbiór wyników badań-- mruknął patrząc na starszą kobietę w okularach.

---Yhym... Imię i nazwisko?-- zapytała z miłym uśmiechem.

---David Gilkenly-- mruknął w odpowiedzi, a kobieta wstała i podeszła do jakiejś półki.

---Proszę bardzo!-- z rozmyśleń wyrwał go głos kobiety, która podała mu czarną teczkę z logiem przychodni.

---Um... Dziękuję-- zabrał teczkę i zaczął iść w stronę wyjścia.

Brunet otworzył teczkę i zaczął czytać treść dokumentów. Wyszedł z przychodni, a przez swoją nie uwagę wpadł na kogoś, przez co teczką upadła mu na ziemię.

Brunet przeklną samego siebie pod nosem i odsunął się trochę dzięki czemu mógł spojrzeć na osobę przed nim. Zobaczył dość niskiego starszego mężczyznę, który podniósł jego teczkę.

---Przepraszam...-- mruknął David patrząc na nieznajomego.

---Nic nie szkodzi-- uśmiechnął się lekko nieznajomy podnosząc wzrok z nad papierów w teczce.
---To chyba twoje-- odezwał się podjąc teczkę w stronę bruneta.

---Tak, Dziękuję-- odwiedził i wziął dokumenty do ręki patrząc na osobę przed nim.

Gilkenly nadal nie przeczytał finalnego wyniku...
I sam nie wiedział czy chce go znać...

---Przepraszam jeszcze raz...-- powiedział brunet i ominął starszego idąc w tylko jemu znanym kierunku.

Kui Chak stał tam jeszcze chwilę, bo tak właśnie miał na imię nieznajomy. Przed oczami miał wynik badań bruneta, który zauważył podnosząc papiery.
Może i nie znał chłopaka, ale zrobiło mu się go szkoda. Był młody miał możliwość jeszcze wiele przeżyć...

David zignorował sprawdzenie wyniku i poszedł prosto do domu swojej matki, gdyż obiecał jej ostatnio odwiedziny.
Wszedł do klatki dość starej kamienicy, w której się wychowywał.
Zapukał do odpowiednich drzwi, a chwilę później otworzyła je niska kobieta o brązowych oczach i włosach koloru bardzo podobnego do tych jej syna. Uśmiechnęła się na jego widok i wpuściła do środka małego, ale przytulnego mieszkania...

Chłopak zdjął buty, a czarną teczkę położył na komodzie w przedpokoju.

---Co to synku?-- zapytała jego mama patrząc na teczkę.

---To? To są wyniki badań, na które kazałaś mi iść-- powiedział zgodnie z prawdą i położył buty pod wieszakiem na kurtki.

---I co ci wyszło?-- zapytała patrząc na syna, który patrzył na teczkę.

---Nie wiem-- odpowiedział od razu.
---Nie sprawdziłem jeszcze-- dodał po chwili widząc niezrozumiały wzrok swojej matki.

---To na co czekasz? Sprawdzaj i to w tym momencie-- powiedziała poważnie obserwując syna.

Brunet wziął teczkę do ręki i otworzył ją, po czym zaczął czytać po kolei każdą linijkę tekstu.
Jego matka w tym czasie poszła do kuchni zaparzyć herbatę...
Wynik badań: Gruźlica...
Brunet patrzył nie wierząc chwilę w wydrukowany tekst...
Zamknął teczkę i odłożył ją na komodę, po czym poszedł do kuchnio-salonu i usiadł na krześle przy niewielkim stole.

~Kim Był Biało-włosy?~ |David x Carbonara| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz