Był ciepły wiosenny poranek. Od ostatniego incydentu z bestią minął miesiąc. Jeff zdążył zapomnieć o owym wypadku i aktualnie siedział na dachu rezydencji patrząc na wschód słońca. Otaczały go cisza i spokój a promienie padały na jego twarz dając przyjemne ciepło. Sprawa z policją ucichła jakby się poddali albo ślad urwał się im całkowicie. W każdym razie dom był względnie bezpieczny i nie było sensu bardziej w to wnikać. Taka melancholijna sielanka trwałaby i dłużej gdyby nie mały kamień którym chłopak oberwał w głowę
- Co do cholery - Woods rozglądnął się po okolicy ale nikogo nie było
Podniósł skałę i zauważył że była do niej dołączona kartka z napisem "wybacz za ranę. ostrzegałem byś nie ruszał"
Do głowy przyszła mu tylko jedna osoba która skrzywdziła go w przeciągu miesiąca. Podniósł się i zeskoczył z dachu na balkon któregoś z pokoi a później po rynnie zwinnie zjechał na ziemię. Wsadził rękę do kieszeni bluzy i położył dłoń na swoim nożu. Powoli zaczął iść w kierunku z którego został rzucony kamień- Pokaż się ty skurwielu bo chętnie oddam ci za tamto - uśmiechnął się tylko i zaczął kierować w głąb lasu
Jego poranny spacerek nie trwał długo bo po chwili poczuł mocne uderzenie w głowę i stracił przytomność
|**********|
Obudził się w widocznie starej chatce. Przez dziury w deskach prześwitywało słońce a w powietrzu czuć było zapach spróchniałego drewna. Gdy tylko chciał się podnieść poczuł że ma związane ręce jak i nogi co utrudniało mu ruchy. W przeciwnym rogu pokoju dostrzegł sylwetkę osoby która zdawała się mu przyglądać
- Masz ciągle coś mojego... skalpel mam na myśli - postać się odezwała wychodząc z cienia
- Znowu ty?? Innego życia nie masz jak mnie prześladować?! - Jeff zaczął się szarpać usiłując poluzować więzy na dłoniach
- Ja... no ten... uh... sam nie wiem...
Chłopak w czarnej bluzie widocznie zmieszał się na te słowa i nie wiedział jak kontynuować rozmowę. Usiadł jedynie na krześle dość blisko łóżka i spuścił głowę
- Ściągnij wreszcie tę maskę. Chcę widzieć jakiego gnoja będę zabijał
- Ty mnie nie pamiętasz... I nie poznasz... To logiczne... - westchnął wyższy
- Ahaha! Nie bierz mnie na litość i nie udawaj kumpla bo ci to nie pomoże przed śmiercią
- Liceum... Zbierali ludzi do tajnych eksperymentów rządowych
- Skąd ty wiesz co się działo - czarnowłosy w jednej chwili się uspokoił i tylko z poważną miną patrzył na chłopaka przed nim - Gadaj skąd to wiesz! Byłeś jednym z nich tak?!
- To ja cie zastąpiłem gdy zostałeś wybrany. Poszedłem za ciebie...
Nastała między nimi grobowa cisza. Żaden nie wiedział czy ma się odezwać, czy cokolwiek powiedzieć. Gdzieś w oddali było słychać szum strumyka i wiatr szalejący między krzewami. Killerowi nagle zebrały się łzy w oczach. Ręce zaczęły mu drzeć i otworzył usta chcąc coś powiedzieć. Po krótkim czasie łamiącym się głosem wreszcie wydusił z siebie ciche...
- Jack...
*Hewwo!
Mówiłam że będę zmieniać ich historię nie bijcie... Ale mam nadzieję że jak narazie się podoba!*Deathcup
CZYTASZ
Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)
FanfictionOd dawna w lesie można było wyczuć smród martwych ciał. Bestia krąży i zabija pozbawiając swoje ofiary nerek. Jednak sprawca pozostaje ukryty. Ale na jak długo?