- Walnąłbym cię teraz porządnie gdyby nie to że jestem związany! - łzy bezwiednie spływały po jego rozciętych policzkach - czemu nie dałeś znać wcześniej!!!
- Bo nie byłem pewien! Na początku naprawdę szukałem tylko schronienia... później gdy się spotkaliśmy... nie byłem pewien... - powtórzył - minęło tyle czasu ja-
- Rozwiąż mnie - Woods odezwał się stanowczo przerywając mu wypowiedź
- C-co? - ten poważny ton lekko przeraził chłopaka ale delikatnie drżącymi dłońmi poluzował więzy - Nie milcz tak... - powiedział gdy nie zobaczył żadnej reakcji na to - Jeff odezwij się pro-!
Ponownie nie skończył bo zabójca objął go w utęsknionym uścisku
- Słuchaj uważnie bo moja duma nie pozwoli mi na powiedzenie tego drugi raz
...
- Tęskniłem za tobą- Ja.... - na początku Jack się nie ruszał nie wiedząc co zrobić w danym momencie. Po chwili jednak również objął chłopaka wtulając maskę w zagłębieniu jego szyi - Ja też tęskniłem...
- Czemu nosisz to granatowe gówno. Może bym cię poznał wcześniej
- Nie poznałbyś - słychać było w jego głosie że się uśmiechnął smutno - Wiesz... te... te eksperymenty... to nie było to o czym nam mówili...
- O czym ty chrzanisz?
- Że nie były to testy społeczne jakich się spodziewaliśmy. Nawet nie wiesz co oni tam robili!
- Oczywiste że nie wiem bo mnie tam nie było! Więc po prostu weź się w garść i wyduś to z siebie!
- Odpuść!!! - młodszy odsunął się od razu ściskając maskę przy swojej twarzy jakby bał się że mu spadnie
- Czyli nie powiesz huh? Dobra. To sobie gnij tu sam
Jeff podniósł się i milcząc wyszedł z chatki. Nie oglądał się za siebie kierując w stronę rezydencji. A przynajmniej tak myślał
- Jak chcesz do domu to w drugą stronę....
- Wiem! To był test!
- Mhm... - chłopak w czarnej bluzie skrzyżował ręce na piersi opierając się o wejściową framugę
- Zamknij się - wycedził przez zęby i zniknął między drzewami
Gdy był odpowiednio daleko objął się rękami i potarł ramiona. Czuł się dziwnie. Znowu zbierało mu się na płacz a jego oddech przyspieszył. Pogodził się już ze stratą przyjaciela a teraz nagle okazuje się że on żyje, zabija, nosi maskę i żre ludzkie nerki prosto od dostawcy. To nie jest normalne nawet jak na jego standardy normy żyjąc w rezydencji pełnej zabójców. Są klauny, demony, duchy, ludzie i inne porąbane osobowości ale kanibala nie mają tam żadnego. Sam nie wiedział co myśleć dlatego też jak tchórz uciekł. W domu zamknął się u siebie i wyciągnął butelkę jakiegoś mocnego trunku. Zatopił sie w alkoholu by zapomnieć że w ogóle żyje. Że są jakieś problemy. By ponownie zapomnieć o przyjacielu bo tak było łatwiej...
*Hewwo
Krótsze. I kno. Ale chce utrzymać codzienne rozdziały. Gomennasai!*Deathcup
CZYTASZ
Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)
FanfictionOd dawna w lesie można było wyczuć smród martwych ciał. Bestia krąży i zabija pozbawiając swoje ofiary nerek. Jednak sprawca pozostaje ukryty. Ale na jak długo?