- Hey Woods! - z oddali było słychać krzyk niewidomego nastolatka, gdy tylko usłyszał czarnowłosego idącego korytarzem - Wybierasz się na śniadanie? Zabiorę się z tobą!
- Jasne pewnie nie ma problemu mhm - zabójca powiedział to na jednym wydechu i nawet się nie zatrzymał
- Aaaalbo mogę pójść za chwilę sam... - głos bruneta ściszył się i złagodniał. Stracił wigor który miał po przebudzeniu
...
- Heya! Pomyślałem, że możemy razem wybrać się do lasu. Powspominać trochę? - Jack zatrzymał przyjaciela u drzwi pokoju
- Kiedy indziej - odparł tylko i kontynuując swoją czynność, zamknął drzwi
- No okey... to... do jutra....
...
- Hey! Chcemy z Benem i Tobym zorganizować wieczór gier. Brakuje nam jednej osoby. Wpadniesz?
- Idę wcześniej spać - Killer trącił ramieniem bezokiego, gdy go wymijał
- Ow... w porządku to... to dobranoc!
...
- Hey. Uhm... pokazałabyś mi może gdzie znajduje się- - nie zdążył nawet dokończyć, gdy czarnowłosy zamknął mu drzwi przed nosem
...
- Hey Jeff ja- - kolejna cisza...
...
- Hey....
........................................................................
Jack nie mógł znieść już tego co się stało. Tego jak nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach, przyjaciel zaczął go unikać. Jak został sam...
Tracąc Jeffa, stracił też pewność siebie. Jadał posiłki osobno, najwięcej czasu spędzał u siebie w pokoju, albo na dachu rezydencji. W miejscu, w którym jeszcze niedawno Woods skrzywdził go pierwszy raz. Jego serce krwawiło, ale mimo tego zachowywał powagę i spokój. Nauczył się ukrywać uczucia. Nie tylko pod ciemno turkusową maską, ale pod maską zobojętniałego tonu i oschłego podejścia do tematu. Zobojętniał i wycofał się ze społeczeństwa, przejmując tylko jednym aspektem. Zaufania. Nie dopuszczał już do siebie nikogo. Aż pozostali również zapomnieli o jego istnieniu. Został sam. Sam w swoim dole, wykopanym cudzymi rękami, zalanym żalem i rozpaczą, oraz przykrytym własnymi lękami. Nie było już nikogo, kto by podał mu dłoń z pomocą. Aż pewnego dnia zniknął również z rezydencji. Niewielu go szukało. Toby się martwił, ale tylko przez krótki czas. Ben szukał go parę dni, albo czegokolwiek, co by pomogło rozwiązać zagadkę tego zniknięcia, ale również odpuścił. A Jeff... on nawet tego nie zauważył. Żył w swoim świecie alkoholu i morderstw, nie zważając na rzeczywistość wokół niego
|**********|
Któregoś poranka, Jeffa obudził smród spalenizny. Wydawałoby się to normalne, zwłaszcza gdy Toby, czy LJ zajmowali się obiadem. Lecz było ledwie po północy. Wszyscy smacznie spali i nikt nie krzątał się po kuchni. Podniósł się obolały po nieprzespanych ostatnich nocach. Przez szpary zawiasów wlatywało dziwne światło, zabarwione odcieniem zachodzącego słońca. Chłopak zaciekawiony tym zjawiskiem podszedł bliżej i położył dłoń na stalowej klamce. Była ciepła, a wręcz nawet gorąca. Nacisnął na nią zaspany, ale gdy tylko poczuł skwar bijący z zewnątrz na jego twarz, natychmiast zatrzasnął drzwi. Przez parę minut stał nie mogąc się ruszyć. Wreszcie, gdy się otrząsnął, wykrzyczał najgłośniej jak tylko mógł, by obudzić najbliższych domowników:
- Pożar!!! PALI SIĘ!!!
*Hewwo!
Takie króciutkie ale treściwe. Mam nadzieję, że historia naszych bohaterów porwała was w swój świat!*Deathcup
CZYTASZ
Black & White Flames (JeffTheKiller x EyelessJack)
Hayran KurguOd dawna w lesie można było wyczuć smród martwych ciał. Bestia krąży i zabija pozbawiając swoje ofiary nerek. Jednak sprawca pozostaje ukryty. Ale na jak długo?