- Nie wiedziałem, że trafiłem do Broadwayu - uniósł brew Butters, podchodząc do mnie. Kiedy on tu wszedł? - Gdzieś ty był całą noc? I połowę dnia? Nic nikt nie wiedział, żadnych wiadomości, zacząłem się martwić - przyznał blondyn, ocierając kłykciami o siebie i patrząc na mnie ze zmartwieniem w swoich zielonych oczach.
- Załatwiałem nam silnego sprzymierzeńca - powiedziałem dumnie i zszedłem z fotela, patrząc przez okno w salonie - Mysteriona. Jeśli dopełnię swojej części układu, będzie z nami - wyjaśniłem ze spokojem przyjacielowi, który był ze mną w sojuszu. Można powiedzieć, że bardziej to ja jestem jego szefem, a on moim pracownikiem i przy okazji się przyjaźnimy. Trudno nazwać jakoś tę relację.
- Jaki to układ? - zapytał blondynek, przyglądając się mi z uwagą. Teraz dopiero zauważyłem w jak zabawnym ubraniu aktualnie jest. Miał na sobie niebieską koszulę, zapiętą na przedostatni guzik, a z kieszonki koszuli wychodziła mała Hello Kitty z różową kokardeczką na głowie, spodnie miał jeansowe z białymi gwiazdkami gdzieniegdzie, a buty bialutkie z serduszkami w kolorze fioletu. Cały Butters. Radosny, błyszczący pozytywnością. Absolutnie rożniący się od Profesora Chaosa. Trochę tak jak Kenny i Mysterion. Dwie różne osoby, w jednym ciele.
- To mniej ważne. Najważniejsze jest to, że łatwiej nie dało się zyskać sprzymierzeńca, Butters! Jest jak owieczka, która pragnie nam pomóc, a wiesz czym będziemy razem z Mysterionem? - spytałem go, łapiąc za jego dłonie w ekscytacji, której nie sposób było mi okiełznać. Wszystko wręcz we mnie wybuchało, a nie piłem nawet kawy!
- Trzema blondynami w przebraniach złoczyńców? - spytał z pewnym siebie uśmiechem, zaciskając nasze dłonie ze sobą. Spodziewałem się każdej odpowiedzi, ale nie takiej.
- Nie głuptasie, będziemy niepokonani! - puściłem jego ręce, idąc do otwartej, jasnej kuchni - To miasto... Ten świat będzie u naszych stóp kiedy Mysterion dołączy w nasze szeregi - włączyłem ekspres do kawy, czułem jak oczy mi skrzą od pewności siebie. Wszystko szło po mojej myśli, wszystko może się udać, mój plan nie legł jeszcze w gruzach, a nawet lepiej. Ewoluował i stał się lepszy. Wygram to. Wystarczy po prostu nie iść z nim do łóżka przez miesiąc, ani nic nie inicjować. Nie ma nic prostszego. Robię to całe życie. Dobra, oprócz tej jednej nocy, ale utrzymać normę nie jest tak trudno.
- To wszystko jest piękne i niesamowite... Ale Tweek? - spytał Butters, stając obok mnie, opierając się jedną ręką na blacie - Wyjaśnisz dlaczego twoja szyja jest w takim stanie jakim jest i dlaczego na koszulce masz znak Mysteriona? - wtedy mnie to uderzyło. Paradowałem przez PÓŁ MIASTA w koszulce Mysteriona, mojego wroga i do tego tańczyłem, śpiewałem, podskakiwałem. Jestem. Kurwa. Debilem.
- Eee - było jedynym co z siebie w tej chwili wykrztusiłem na dobre kilka chwil. Nalałem kawy do kubka, starając się wymyślić jakąś wymówkę - No więc... - odchrząknąłem i wziąłem głęboki łyk kawy - Słuchaj, nie interesuj się.
- Tweek - zacisnął usta chłopak i założył ramiona na piersi - Prędzej czy później i tak się dowiem. Nie sądzisz, że lepiej abym dowiedział się teraz od ciebie niż od kogoś przypadkowego? - starał się mnie przegadać, na co wziąłem kolejny głęboki łyk mocnej kawy - Jesteś moim przyjacielem, a przyjaciele mówią sobie o takich rzeczach, tym bardziej jeśli chodzi o wspólnego wroga.
Ekhe. Nie ma chuja, że mu powiem prawdę. Ekhe.
- Tak byłoby lepiej dla nas obojga, znasz mnie, znam ciebie, jeśli zrobiłeś coś głupiego to na pewno znajdziemy z tego wyjście, a jak coś dobrego to będziemy świętować. Nie lepiej, abyś powiedział co jest na rzeczy? - kontynuował Butters - Nie każ mi błagać albo dawać Ci serum prawdy. Sam wiesz jakie są tego skutki.
CZYTASZ
Wojna, Miłość, Łzy ~Twenny/Creek~ ZAKOŃCZONE
FanficWszystko zaczęło się od pocałunku, niby nic wielkiego, ale co jeśli jest on pomiędzy dwoma największymi wrogami? Opowiadanie to z początku będzie opisywać relację tweek x kenny, czasami będą również momenty Craig x kenny, jednak wszystko obróci się...