Super Craig
Jestem wściekły. Jestem wkurwiony na wszystko i wszystkich, a tym bardziej na siebie. Myślałem, że serce mi pęknie, bałem się, że się rozpłaczę, że puste mieszkanie zauważy mój ból i łzy. To wszystko mnie bolało.
Nic dziwnego. Żyłem w pięknej bańce, która w końcu musiała pęknąć. Nie mogę uwierzyć jak łatwo się zakochałem w dwóch osobach, jak łatwo uwierzyłem, że zasługuje na dobre zakończenie z nimi, jak łatwo dałem się zmanipulować własnym uczuciom, jak łatwo przez uczucia dałem się skrzywdzić.
Chciałbym nic nie czuć. Dlaczego nie mogę być jak taki kamień? Dlaczego nie mogę nie mieć uczuć? Uczucia tylko sprawiają cierpienie, a kamienie skoro nic nie czują to nie czują też bólu.
Widok Tweeka na schodach w ubraniach Kennego, z malinkami i ugryzieniami na szyi, widok go tak szczęśliwego, tak roztrzepanego, tak... Tak z dala ode mnie, tak szczęśliwego beze mnie. Jego serce nigdy nie biło dla mnie, a ja głupi zakochiwałem się w nim mocniej i mocniej z dnia na dzień. A jak nadszedł dzień, kiedy chciałem mu powiedzieć wszystko co do niego czuję, to nagle znikł, nagle odszedł, uciekł. Tak nagle uciekł i zaczął rozsiewać zło, niszczyć miasto, którego tak dumnie wcześniej bronił. Miasto, którego nigdy nie kochał. Tak samo jak nigdy nie kochał mnie, więc dlaczego to tak bardzo boli?
A Kenny? W życiu nie widziałem go tak szczęśliwego i bardziej dumnego z siebie niż dzisiaj. Nigdy nie widziałem tak szczerego i szerokiego uśmiechu na jego twarzy, nigdy nie dbał tak bardzo jak dzisiaj o przestrzeń osobistą. Nigdy nie widziałem jego oczu tak zamglonych miłością do kogoś innego. Nigdy nie wiedziałem, że może mi zabraknąć jego zwyczajnego zaczepiania na codzień, zwyczajnego pociągnięcia za dłoń, aby zwrócić moją uwagę. Nie spodziewałem się... Nie. Ja nie mogłem uwierzyć w to, że Tweek jest tym nad kim rozmyślał Kenny. Spodziewałem się wszystkich, naprawdę wszystkich, ale nie Tweeka. Dlaczego? Dlaczego oni? Dlaczego ze sobą? Dlaczego to tak boli?
- Ała - pisnąłem, przytulając poduszkę z kanapy, na której leżałem w bezruchu od kilku godzin. Dawałem się pożerać uczuciom, wspomnieniom, marzeniom. Łzy zaczynały spływać z moich oczu, wydobywały się prosto z obolałego serca, coraz trudniej mi się oddychało, coraz trudniej przełykało ślinę. Ugryzłem poduszkę, coraz więcej łez spływało z moich oczu, coraz więcej bólu czułem w klatce piersiowej, coraz bardziej się skulałem, coraz bardziej kurczowo trzymałem się poduszki.
W głowie miałem jedynie obraz dwóch błękitnookich blondynów, na których poleciałem bardziej niż kiedykolwiek mi się wydawało, że będę w stanie. Wydałem z siebie żałosny skowyt i zacisnąłem oczy. To boli. To wszystko tak boli. Bardzo boli.
Piszczałem co jakiś czas z bólu, czasami wydałem z siebie niezrozumiałe nawet przeze mnie bleblanie, czasami po prostu szlochałem. Dlaczego nawet kiedy są razem, kiedy są tak szczęśliwi ze sobą, to dlaczego ja dalej ich kocham? Dlaczego dalej chcę zrobić dla nich wszystko, dalej chcę ich uszczęśliwić, dlaczego kocham ich oboje, dlaczego nie mogę przestać? Dlaczego sam siebie krzywdzę tą nieodwzajemnioną miłością? Dlaczego nie mogę się cieszyć ich szczęściem? Czy to właśnie nie o to mi chodzi? Aby byli szczęśliwi?
Alarm. Po mieszkaniu rozbrzmiał głośny alarm, ostrzegający o ataku Tweeka.
Dlatego Kenny tak wybiegał za każdym razem jak go słyszał. Dlatego za każdym razem z taką fascynacją mówił o planach wobec Wonder Tweeka, zdawał raporty. Dlatego tak mu zależało.
Dlatego też Tweek atakował tak często nic nie znaczące miejsca. Dlatego tak często były te ataki. To wszystko po prostu nabiera teraz sensu. Nigdy nie byłem dla nich nawet opcją. Byłem zawsze gdzieś z boku, byłem nic nie znaczącym pobocznym bohaterem, który jest jedynie po to, aby mógł cierpieć, aby mógł się kisić we własnych łzach, a kiedy nadejdzie pora to umrzeć bez pamięci nikogo. "Pamiętasz tego gościa, który umarł? Jak się nazywał?" "To ktoś umarł?". W głowie układałem sobie scenariusze co byłoby, gdybym po prostu nie istniał. Gdyby nie istniały moje uczucia, gdyby nie istniała moja dusza, gdybym się nigdy nie narodził czy cokolwiek by to zmieniło?
Tricia i tak dostałaby się na studia, nie miałaby jedynie kogoś na kim mogłaby się wyżyć, moja mama miałaby lżej w życiu, przez jedną ciążę mniej, a może trafiłby się jej po prostu lepszy syn czy córka? Clyde od samego początku byłby u boku Tolkiena, zamiast mnie za swojego przyjaciela z dzieciństwa, byłby tam Tolkien, byliby oboje szczęśliwi we własnym towarzystwie, kto wie może Clyde nawet mniej by płakał? Nie mając mnie za powód do płaczu? Ciekawe czy w takim wypadku, gdybym nie istniał, a Tolkien zmienił stronę z dobra na zło, czy Clyde poszedłby za nim?
Kenny? Kenny znalazłby sobie lepszego przyjaciela, kogoś kto się w nim nie zakochuje, bo jest flirciarskim sobą. Kogoś kto go wspiera, jest przy nim. Kogoś na kogo naprawdę zasługuje.
A Tweek? Tweek beze mnie na świecie miałby dziesięć tysięcy problemów mniej w szkole i teraz tak czy siak byłby złoczyńcą, który chodzi z Kennym. Wszystkim byłoby lepiej, gdybym po prostu nie istniał. Nic nie zmieniam w tym świecie, nic nie zmieniam w całej historii. Jestem zwykłym istnieniem bez powodu.
To dlaczego dalej to wszystko boli...?
CZYTASZ
Wojna, Miłość, Łzy ~Twenny/Creek~ ZAKOŃCZONE
FanficWszystko zaczęło się od pocałunku, niby nic wielkiego, ale co jeśli jest on pomiędzy dwoma największymi wrogami? Opowiadanie to z początku będzie opisywać relację tweek x kenny, czasami będą również momenty Craig x kenny, jednak wszystko obróci się...